Gdaùsk by³ wczoraj miejscem szczególnym. Anio³ muzyki spojrza³ i uœmiechn¹³ siê do nas, zgromadzonych w piêknym zabytkowym gmachu nad rzek¹, po czym obsypa³ go z³otym py³em natchnienia i magii

Tym razem na miejsce dotarÂłam pieszo, byÂł czas na rzut oka na przepiĂŞknÂą StarĂłwkĂŞ, przechadzkĂŞ po urokliwych uliczkach, krĂłtki spacer nad MotÂławÂą, i dÂłuÂższy trochĂŞ, na drugÂą stronĂŞ rzeki, wzdÂłuÂż przystani, do gmachu Filharmonii.
Sceneria, rzecz jasna, podobna jak poprzednim razem, gdy wybiera³am siê na koncert Cuda, który w efekcie okaza³ siê koncertem Geniusza:). Zatem wita³am ju¿ ten budynek jak starego znajomego:) I wchodzi³am do wy³o¿onej ciemnoczerwonymi panelami amfiteatralnej sali z poczuciem, ¿e jestem w miejscu znanym i przyjaznym. Atmosfera w FB, aura jak¹ wytwarza publicznoœÌ, zdaje mi siê te¿ nieco inna ni¿ bydgoska, nie potrafiê powiedzieÌ dok³adnie, na czym to polega, ale bardziej jakby ciep³a, mo¿e te¿ bardziej "œwiatowa", na pewno te¿ publicznoœÌ ogólnie jest nieco m³odsza; w ka¿dym razie dobrze siê tutaj czujê.
Tym razem kr¹g by³ bardziej wype³niony i przestrzeù wokó³ fortepianu mniejsza. Wykorzystano
wszelkie moÂżliwoÂści dostawienia dodatkowych rzĂŞdĂłw krzeseÂł

Recital zapowiadaÂł Konrad Mielnik, ktĂłry byÂł jednym z komentatorĂłw Konkursu Chopinowskiego, co nam przypomniaÂł i przy okazji ujawniÂł siĂŞ jako kolejny zagorzaÂły wielbiciel Ingolfa.
PowiedziaÂł m.in.: "ProszĂŞ paĂąstwa, ja nie pamiĂŞtam, kto wygraÂł ten konkurs (

), ale pamiĂŞtam, Âże Ingolf zdobyÂł nagrodĂŞ publicznoÂści dla najlepszego pianisty, nagrodĂŞ za Poloneza FantazjĂŞ i za koncert".

)
Jak rĂłwnieÂż, Âże Wunderowi udaÂło siĂŞ udowodniĂŚ swoim wystĂŞpem, Âże juÂż jury poprzedniego konkursu siĂŞ pomyliÂło

NastĂŞpnie przedstawiÂł nam program koncertu, co juÂż na wstĂŞpie wprawiÂło mnie w nieziemski zachwyt:)
A potem Ingolf wszedÂł w Âświetlisty krÂąg zÂłotego ÂświatÂła padajÂącego na fortepian i zaczĂŞÂło siĂŞ misterium...
WiĂŞc najpierw - Mozart. Sonata B-dur.
Jaki jest Mozart Ingolfa? Taki, jak moÂżna siĂŞ byÂło domyÂślaĂŚ

Koronkowy, perlisty, subtelny. Delikatny, ale pe³en ¿ycia. Gdzie trzeba radosny, gdzie trzeba przepe³niony g³êbokim uczuciem.
OczywiÂście, ÂśpiewaÂł sobie

i uœmiecha³ siê, i ze œwiat³em z³oc¹cym mu w³osy wygl¹da³ tak, ¿e przywodzi³ nieodparcie na myœl scenê, w której Wolfi w radosnej improwizacji poprawia produkcjê Salieriego na czeœÌ cesarza

Wolfi Wunder grajÂący Wolfiego Amade... Ach, moÂżna byÂło tego sÂłuchaĂŚ i sÂłuchaĂŚ bez koĂąca... sypaÂły siĂŞ na nas perÂły, dziergaÂły koronki, ÂświatÂło padaÂło w serce... Allegro, Andante cantabile (ach, jakie cantabile), i znĂłw Allegro....
Jednak wszystko co piĂŞkne kiedyÂś siĂŞ koĂączy:) ZresztÂą nie czas byÂło ÂżaÂłowaĂŚ, czekaÂło nas jeszcze tyle innych wspaniaÂłoÂści.
Bo teraz - diametralna zmiana nastroju. Ingolf po sonacie wsta³, uk³oni³ siê i wyszed³, jakby podkreœlaj¹c odrêbnoœÌ drugiej po³owy pierwszej czêœci recitalu:) Kiedy wróci³, wezwany gromkimi brawami, przysz³a kolej na Liszta.
Soirees de Vienne – to znane nam ze strony internetowej, zagraÂł trochĂŞ inaczej. Z wiĂŞkszÂą werwÂą i ogniem. Po czym rozgrzawszy siĂŞ (i nas), przeszedÂł do szĂłstej Rapsodii WĂŞgierskiej. I pokazaÂł, Âże potrafi zagraĂŚ nie tylko belcanto, ale i zabrzmieĂŚ mocnym, soczystym dÂźwiĂŞkiem, no i Âże ma fantastycznÂą technikĂŞ:). Wspaniale bawiÂł siĂŞ wszystkimi technicznymi i melodycznymi niuansami tego wirtuozowskiego utworu. Brawa staÂły siĂŞ jeszcze gorĂŞtsze.
A po przerwie - kolejna zmiana nastroju, i ponadto - zmiana fortepianu, specjalnie na czeœÌ Chopina. Rzeczywiœcie, s³ychaÌ by³o ró¿nicê w barwie, trudno powiedzieÌ, czy by³a to zas³uga tylko fortepianu, czy te¿ gry Ingolfa, chopinisty idealnego, ale dŸwiêk, przedtem ju¿ bardzo piêkny, teraz nabra³ wrêcz nieziemskiej miêkkoœci i subtelnoœci.
Pierwszy raz s³ucha³am tego wszystkiego w jego wykonaniu na ¿ywo. Przy czym ze swojego miejsca (wdziêcznoœÌ moja dla pana z kasy, który je dla mnie wybra³, jest zaiste ogromna) widzia³am jasno oœwietlon¹ postaÌ Ingolfa na wprost przed sob¹, w trójk¹cie tworzonym przez fortepian, klapê i podpórkê, niczym w ramie obrazu:) Wszystko niby tak dobrze znane, a jakby nowe, brzmi¹ce niby tak samo, spod tych samych palców, a jakoœ inaczej. G³êbiej, cieplej, jeszcze bardziej œpiewaj¹co. DŸwiêk Ingolfa na ¿ywo jest jeszcze piêkniejszy ni¿ na p³ytach. Zdaje siê nie wychodziÌ z fortepianu, a spadaÌ na s³uchaczy razem ze œwiat³em, jak z³oty deszcz. Porywa, czaruje, przyci¹ga jak magnes.
ByÂło Bolero, przepiĂŞknie wymodelowane, ze wszystkimi moÂżliwymi barwami i odcieniami kolorĂłw; i byÂła Ballada, iskrzÂąca siĂŞ bogactwem emocji, przy ktĂłrej juÂż pÂłakaÂłam, a potem - punkt kulminacyjny:))
Spe³nione marzenie:) Moje pierwsze spotkanie na ¿ywo z tym czystym piêknem, z t¹ doskona³¹
kwintesencjÂą miÂłosnego wyznania Chopina. Andante spianato. Pan Mielnik zapowiadaÂł, Âże Andante i Polonez bĂŞdzie "ostatnim punktem programu, oczywiÂście zapowiedzianego, bo sÂłyszaÂłem, jak Ingolf ĂŚwiczyÂł walca"

)
Wiadomo byÂło oczywiÂście, Âże na zapowiedzianym siĂŞ nie skoĂączy.

A Andante..
Nie sposób tego opisaÌ. Bo jak wyraziÌ doskona³oœÌ w niedoskona³ych s³owach. Andante Ingolfa by³o w moim odczuciu najwyraŸniej doskona³e, bowiem nie potrafiê dok³adnie stwierdziÌ, gdzie by³am, kiedy je gra³:). Znamy to wszyscy, wszyscy prze¿yliœmy spotkanie z tym utworem w wykonaniu Ingolfa

Teraz doszed³ efekt s³uchania go na ¿ywo w doskona³ej akustyce, ze skutkiem zapadniêcia w nirwanê:) Jak zwykle, Polonez porwa³ mnie, z odleg³ych bardzo przestrzeni, do radosnego taùca. A kiedy polonez siê skoùczy³, publicznoœÌ oszala³a

Ach, czemu siĂŞ odcinam od tego szaleĂąstwa?

) MYÂŚMY oszaleli

Klaskaliœmy, krzyczeli brawo i wydawali przeró¿ne odg³osy aplauzu i zachwytu:))) Co niektórzy z ty³u w zapale trzaskali fotelami:)))
Wniesiono kosz kwiatów i wtedy ludzie zaczêli wstawaÌ, jeden po drugim, standing ovation mia³a specyficzn¹ atmosferê w tym krêgu, tak ciasno skupionym wokó³ naszego idola.
Ingolf ma niezwyk³y dar skupiania uwagi na muzyce, ale i przyci¹gania ludzi, zdobywania ich serc - dla siebie i dla muzyki. Nabra³ pewnoœci siebie, ale pozosta³ sob¹. Nie jest ju¿ mo¿e nieœmia³y, ale jest nadal ciep³y i radosny. Nie ma w nim ju¿ zdziwienia, ¿e siê podoba, jest poczucie - "wiem, mam wielki dar, chcê siê nim z wami dzieliÌ, bierzcie, proszê, ja te¿ bardzo to kocham". I s³uchanie jego recitalu, w tym zamkniêtym krêgu wtajemniczonych, by³o bardziej nie jak koncert gwiazdy, ale jak osobiste z nim spotkanie, rozmowa, w której on przemawia³ dŸwiêkiem, a my naszymi sercami i rytmem oklasków. Nie by³o dystansu, bariery miêdzy nami. W spe³nianiu tego misterium byliœmy razem - on i my - po³¹czeni wspania³¹ muzyk¹. I kiedy staliœmy ciasno wokó³ niego, w huraganie braw, ka¿dy z nas mówi³ mu to wszystko, co jego muzyka nam da³a i jak jest za to wdziêczny.
W koĂącu Ingolf znĂłw usiadÂł do fortepianu, i my usiedliÂśmy:) I byÂł walc; cudny, lekki, roztaĂączony, wirujÂący jak motyl. Jak on swobodnie, leciutko, radoÂśnie gra teraz wszystko, kiedy nie musi siĂŞ do niczego naginaĂŚ, niczego udowadniaĂŚ:) Owacja. Drugi bis - ach, nie wiem, co to byÂło:) Czy aby na pewno klasyka:) Wiem, Âże byÂło bardzo Âładne, bardzo nastrojowe, schodziÂło coraz ciszej i ciszej, zamieraÂło powoli... na sali zapadÂła kompletna cisza... przedÂłuÂżaÂła siĂŞ … aÂż wreszcie rozbrzmiaÂł Âśmiech i oklaski - zahipnotyzowaÂł nas:) Wszyscy wsÂłuchiwali siĂŞ z zapartym tchem, zachwyceni, w tĂŞ powoli ginÂącÂą melodiĂŞ, nikt nie chciaÂł pierwszy naruszyĂŚ zbyt wczeÂśnie tej ciszy:))
I jeszcze jedna melodia, juÂż krĂłciutka, juÂż wiedzieliÂśmy, Âże siĂŞ z nami Âżegna - zakoĂączyÂł akordem zabawnie podkreÂślonym, takÂże minÂą, jakby mĂłwiÂł - tak, juÂż skoĂączyÂłem:)
Wiêc wstaliœmy znowu, by go po¿egnaÌ. Wspania³a jest gdaùska publicznoœÌ:) Kocha muzykê i ma gor¹ce serca. Nie wiem, kiedy tu wrócê, ale zapamiêtam ten dzieù na zawsze, dzieù œwiêta muzyki. I myœlê, ¿e mogê powiedzieÌ z ca³¹ pewnoœci¹, ¿e ka¿dy koncert Ingolfa bêdzie takim œwiêtem.