Kurier Szafarski
 
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Forum miłośników muzyki Fryderyka Chopina
 
Strony: 1 2 3 [4]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Koncert Ingolfa Wundera - 2 XII Warszawa  (Przeczytany 17225 razy)
aro 59
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 1263


--- Marek ---


Zobacz profil
« Odpowiedz #45 : Grudzień 04, 2010, 13:11:27 »

Allegro,
bardzo dobrze, że młodzież chodzi na koncerty muzyki klasycznej.

I zgodzę się ze słowami Moniki:
„…wolę, kiedy gimnazjalistki mają takiego idola, wszak jakiś musi być.  To pocieszające.”,

bo według mnie na wychowanie dziecka największy wpływ ma rodzina,
ale tylko w takim stopniu, że decyduje w jakich środowiskach,
w jakich szkołach, w jakich kółkach zainteresowań przebywa jej dziecko.

Dlatego dobrze dla tej młodzieży gimnazjalnej rokuje
na przyszłe dorosłe życie, że ich aktualne środowisko ma takich idoli.
Ja też cieszę się, że mój syn uczęszcza na zajęcia muzyczne, trenuje koszykówkę,
i że jest już w liceum (a wyszedł już z tego dołującego, równającego w dół  –  gimnazjum).

A zachowanie, też zgodzę się z Moniką,
 jest po prostu adekwatne do ich wieku.

Allegro dzięki za opis koncertu i całej jego otoczki.  Uśmiech


Zapisane

pozdrawiam Uśmiech         
               Marek
Allegra
Aktywny użytkownik
***
Offline Offline

Wiadomości: 110



Zobacz profil
« Odpowiedz #46 : Grudzień 04, 2010, 19:02:20 »

Allegro,
bardzo dobrze, że młodzież chodzi na koncerty muzyki klasycznej.

Zgadzam się.  Uwaga o piszczących gimnazjalistkach miała charakter ciekawostki, bo jednak rzadko się coś takiego słyszy w filharmonii:)
Jeszcze jedna ciekawostka, o której zapomniałam: p. Marcin Majchrowski, mówiąc o wrażliwości Wundera na motywy taneczne w utworach Chopina, wspomniał, że Ingolf sam doskonale tańczy walca!  Duży uśmiech Ciekawe, skąd to wie Uśmiech
Zapisane
Niebieskooki
Administrator
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 752


Zobacz profil
« Odpowiedz #47 : Grudzień 11, 2010, 22:35:06 »

Witam po dłuższej przerwie. Czytałem dyskusję na temat koncertu, ale nie znalazłem czasu, żeby coś napisać, tyle roboty się zwaliło.

Muszę powiedzieć, że nie czuję się zawiedziony, aczkolwiek rozumiem mechanizm tego rozczarowania - mechanizm spełnionej bajki. W sumie też tak często mam, ale staram się wtedy jakoś ten mechanizm przełamać, by spojrzeć na daną rzecz w miarę obiektywnie, ale bez popadania w skrajność.
Myślę, że najbardziej reprezentatywne będą uczucia zapamiętane z sali.

Pogadanka przed samym występem chyba rzeczywiście była przesadzona, a idea pokazania, że Wunder był najlepszym pianistą konkursu, aż nazbyt widoczna. Trochę mnie to drażniło, bo nie lubię, jak mnie ktoś przekonuje do moich własnych poglądów. Ale koncert to koncert. Wunder faktycznie zaskoczył mnie swoim wyglądem. Przesympatycznie wyglądał. Prawdę mówiąc, spodziewałem się kogoś większego, ale cóż - coś za coś, tj. wielkość talentu zamiast postury. Wunder zaczął spokojnie. I w zasadzie w czasie całego koncertu nie forsował tam, gdzie nie trzeba. Znakomicie oddawał nastrój utworów. Szczególnie ta cicha i spokojna gra pasowała do nokturnu. Pięknie i nastrojowo zagrany utwór. Bardzo ciekawy byłem ballady, zwłaszcza po tym, co usłyszałem w zapowiedzi. Czy faktycznie Chopin nie pisał ballady w odniesieniu do żadnego z utworów Mickiewicza? A może - jak przekonywał pewien badacz - odmalował w niej historię o trzech budrysach? Usiadłem więc wygodnie i zatopiłem w muzyce, czekając, co mi przyjdzie do głowy. Zachwycając się pięknem muzyki, doszedłem do wniosku, że teorię trzech budrysów trzeba między bajki włożyć. Jeśli już szukać jakichś Mickiewiczowskich inspiracji, to najbardziej pasowałyby "Lilie". Ale upierał się nie będę, bo podejrzewam, że Chopin wcale nie zamierzał oddawać w balladzie żadnego utworu literackiego, tylko stworzyć romantyczną balladę muzyczną. I cieszę się, że mogłem ją usłyszeć na żywo w takim wykonaniu, bo siedząc w sali FN, mogłem się przekonać, jak bardzo to wykonanie różniło się od tego, co słyszałem w TV w czasie konkursu i potem z dostępnych w Internecie nagrań. Nagrania jednak bardzo spłaszczają i nie oddają gry artysty - chociażby różnicy między piano i forte. A Wunder naprawdę pokazał, że potrafi różnicować dźwięk i zarówno w cichych, jak i głośnych partiach radzi sobie świetnie. Szczególnie do gustu przypadły mi spokojniejsze fragmenty, zagrane tak ciekawie i barwnie - w moim przekonaniu trudniej w nich błysnąć niż w partiach głośnych. Wunder naprawdę świetnie panuje nad instrumentem, precyzyjnie kontroluje parametry dźwięków i w jego grze nie ma miejsca na jakieś lapsusy czy zachwiania w zakresie kontroli dźwięku.
W zasadzie mógłbym to powtarzać przy każdym utworze, więc przejdę do bisów. Było ich pięć. Reakcje publiczności trochę na zasadzie: wstałbym, ale niech najpierw wstanie ktoś inny. Stąd też wrażenie, jakoby były nieco wymuszone. Nie były. Siedziałem nieco dalej, ale w bardzo dobrym miejscu i miałem lepszy ogląd publiczności niż z pierwszych rzędów. Ale po Marszu Tureckim w transkrypcji Wołodosa nikt nie czekał - sala momentalnie powstała, ale też wykonanie było porywające. Ten tak skomplikowany utwór Wunder zagrał... bawiąc się w Mozarta. To był po prostu popis i przedstawienie. W szczególnie trudnych fragmentach uśmiechał się i przyjmował pozy oraz stroił miny jak Amadeusz ze sławetnego filmu! Słów brakuje, żeby to opisać. Tym bardziej, że pod koniec ten wesoły utwór zagrany został... groźnie! Tego się nie spodziewałem... Kolejne bisy były już krótsze, a przerwy między nimi dłuższe. Artysta był już wyraźnie zmęczony.
Tym występem Wunder pokazał, że jest świetnym pianistą, a zachwyty jego grą nie były nieuzasadnione.
Co do telefonu - odezwał się dwukrotnie w pierwszych rzędach po prawej stronie, patrząc od sceny. Dziwne, że nikt nie zareagował. Tym bardziej, że gdy między utworami błysnął flesz od aparatu, wyskakiwał jakiś pan ze wściekłą miną i szukał winowajcy. Zresztą takich łowców fotografów płci obojej było więcej. Nie to, żebym kwestionował ich działania, bo zakaz fotografowania był również wyraźny, ale tej niekonsekwencji w działaniu nie jestem w stanie zrozumieć. A na pewno ktoś z porządkowych dzwonek słyszał, skoro był on również dobrze słyszalny w środkowej części sali.
Co do obecności młodych osób, nawet jeśli były tam krzyczące nastolatki, to nie znalazły się tam chyba tak do końca przypadkowo, bo gdyby były typowymi przedstawicielkami swojej warstwy, to o żadnym Wunderze w życiu by nie usłyszały, bo w Filipince o nim chyba nie piszą, a w Radiu Eska nie mówią, w MTV czy Vivie też chyba nie pokazują. Mnie tam nie przeszkadzały. Było też nieco dzieci - i dobrze. Sam żałuję, że swojego nie wziąłem na koncert. Nie przeszkadzały innym, więc jest ok. Dobrze, że rodzice postanowili pokazać im coś takiego. Nie oszukujmy się - po wycieczce szkolnej do filharmonii nikt melomanem się raczej nie stanie, ale jeśli rodzice są świadomi odpowiedzialności za rozwój kulturalny dzieci i robią coś w tym kierunku, to należy ich za to pochwalić. To nawet lepsza lekcja niż udział w poranku muzycznym dla dzieci.

Powiem tak. Roboty miałem od diabła. Gdybym wiedział wcześniej, że tak mi się ułoży, zastanawiałbym się, czy będę miał czas iść na koncert. Nic w przyrodzie nie ginie i czas poświęcony na uczestnictwo w koncercie spowodował konieczność szaleńczego gonienia z robotą w dniach następnych, tym bardziej że tego dnia postanowiłem wcześniej pójść spać, by sprawami przyziemnymi (czyli wspomnianą robotą) nie psuć sobie nastroju, w który wprawił mnie koncert. A jednak nawet przez chwilę nie pomyślałem, że lepiej było nie iść.A to jest najlepszym wyznacznikiem mojej oceny koncertu - warto było iść. Tym bardziej, że w czasie koncertu, patrząc na artystę, zrozumiałem, że wiele zachowań w czasie gry, które często są nierozumiane i wyśmiewane lub odbierane jako przesadna egzaltacja ma dodatkowy, zupełnie inny, całkiem konkretny sens. Bo mówiąc szczerze, nigdy się nad tym nie zastanawiałem wcześniej, wychodząc z chyba błędnego założenia, że obcując z muzyką, nie ma co zaprzątać sobie głowy czymś, co wprawdzie z nią związane, ale muzyką samo w sobie nie jest.

Wybaczcie, jeśli napisałem to nieco nieskładnie. Dopiero wychodzę na prostą po ostatnich przepełnionych wyścigiem z czasem dniach. Poza tym chciałbym o tak wielu rzeczach napisać...
Zapisane

O mój Bożanowie, ten Chopin to był naprawdę Wunder Geniuszas!
Monika_Aleksandra
Monika
Administrator
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 1049



Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #48 : Grudzień 12, 2010, 00:04:38 »

Niebieskooki, dziękuje za relacje. Zupełnie inne spojrzenie, choć wspólne odczucia się znalazły. Uśmiech
Miło jest mi otrzymać relacje z pierwszej ręki, od samych słuchaczy i to od kilu. To jakby film w 3D  Duży uśmiech

We wszystkich relacja dominuje stwierdzenie, że jednak muzyka na żywo brzmi nieporównywalnie dobrze.
Zapisane
Niebieskooki
Administrator
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 752


Zobacz profil
« Odpowiedz #49 : Grudzień 12, 2010, 15:26:34 »

Zgadza się. Zupełnie inna jakość. Jednak muzyka w formatach cyfrowych wiele traci - każda kompresja wiąże się ze stratami. A czasami pewne niuanse potrafią wnieść do dzieła naprawdę bardzo dużo.
Zapomniałem napisać - do Internetu wyciekło nagranie Marsza Tureckiego z koncertu. Szczerze odradzam szukać - słabe nagranie, zrobione przez kogoś po kryjomu, dźwięk stłumiony i odbarwiony. Gdyby ktoś się na nie natknął (celowo nie podaję linka), niech nie słucha, bo nijak się to, co tam jest, ma do tego, co było słychać na sali.
Zapisane

O mój Bożanowie, ten Chopin to był naprawdę Wunder Geniuszas!
Mozart
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3178

Patryk


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #50 : Grudzień 12, 2010, 19:47:21 »

Tym bardziej, że w czasie koncertu, patrząc na artystę, zrozumiałem, że wiele zachowań w czasie gry, które często są nierozumiane i wyśmiewane lub odbierane jako przesadna egzaltacja ma dodatkowy, zupełnie inny, całkiem konkretny sens. Bo mówiąc szczerze, nigdy się nad tym nie zastanawiałem wcześniej, wychodząc z chyba błędnego założenia, że obcując z muzyką, nie ma co zaprzątać sobie głowy czymś, co wprawdzie z nią związane, ale muzyką samo w sobie nie jest.

W Wunderze płynie muzyka. I do tego jest to niecodzienna osobowość. Niby zwyczajny, niepozorny młody mężczyzna. Wielki przez swoją skromność i artystyczną wspaniałość. Gdy podszedłem do niego po koncercie w Poznaniu - był tak nieśmiały, równocześnie szczerze uśmiechnięty, że naprawdę byłem zszokowany. Szczerość, naturalność, prostota jego osobowości - odzwierciedla się w kreowanej przez niego sztuce. Nie ma w sobie żadnej z wad estradowej gwiazdy - którą przecież się staje.
Zapisane

Monika_Aleksandra
Monika
Administrator
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 1049



Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #51 : Grudzień 12, 2010, 21:56:26 »

Oby ta pokora, skromność i młodzieńczy urok został z nim przez cała karierę  Duży uśmiech. Życzę mu z całego serca
Zapisane
Strony: 1 2 3 [4]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

stworz lyl duesicilie wilkolwisci lolwfpolska