Kurier Szafarski
 
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Forum miłośników muzyki Fryderyka Chopina
 
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Lang Lang - Live in Vienna  (Przeczytany 10904 razy)
jaccol55
Aktywny użytkownik
***
Offline Offline

Wiadomości: 142



Zobacz profil
« : Czerwiec 19, 2011, 21:33:44 »




Cytuj
Live in Vienna to druga w dyskografii Lang Langa rejestracja recitalu. Poprzednie nagranie solowego występu chińskiego pianisty miało miejsce w Carnegie Hall w roku 2003. Okładka nowojorskiej płyty (Deutsche Grammophon 2004) dyskretnie eksponowała afisze koncertowe z nadrukiem "sold out". Podobnie jak okładka wiedeńskiego recitalu, o sześć lat późniejsza - tylko zwrot angielski zmienił się tu w niemieckie "Ausverkauft". Ale to nie jedyna różnica.

Po siedmiu latach współpracy z Universal Music i Deutsche Grammophon Lang Lang postanowił zmienić "barwy klubowe" i podpisał kontrakt z Sony Classical. Z pewnością nie przez przypadek na inauguracyjną płytę Sony wybrało rejestrację recitalu w wiedeńskiej Złotej Sali. To bodaj jedyna europejska sala koncertowa rozpoznawana równie łatwo i jednoznacznie zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak w Europie i na Dalekim Wschodzie. Musikverein to instytucja niedostępna dla debiutantów - synonim prestiżu, ugruntowanej pozycji i sukcesu. Z pewnością jest właściwym miejscem, by rozpocząć nowy rozdział w artystycznej biografii pianisty światowego formatu. Oczywiste wydaje się zatem, że inaugurując tym nagraniem nowy, wart ponoć trzy miliony dolarów kontrakt nagraniowy, Sony chciało udowodnić, że artysta, choć młody, dojrzał już na tyle, by stać się godnym tak miejsca, jak kwoty. Również Lang ma prawo być przekonany, że Sony traktuje go poważnie, oferując już na starcie nagranie o rozmachu bezprecedensowym w dzisiejszych warunkach (szefowie Deutsche Grammophon by się na to nie zdobyli).
W czasie pobytu pianisty w Wiedniu na przełomie lutego i marca tego roku zarejestrowano obszerny materiał, który posłużył do przygotowania dwupłytowego albumu obejmującego program recitalu, a także dodatkowej płyty DVD m.in. z fragmentami występu i reportażem zza kulis. Warto zauważyć, że choć Lang Lang Live in Vienna jest nominalnie zapisem recitalu, z jakim artysta wystąpił 28 lutego 2010 r., to cała sesja nagraniowa zajęła aż trzy dni. Stąd być może jedyny mankament: odczuwalny chwilami brak autentycznego "oddechu sali", poczucie, jakby aplauz publiczności doklejono do starannie zmontowanego nagrania zrobionego w pustym wnętrzu.
Album wydano w formie bogato ilustrowanej książki (46 stron), w twardej oprawie, o nietypowych jak na CD wymiarach 21 x 21 cm. Ukazała się też wersja limited w postaci niemal dwa razy grubszej i dwa razy mniejszej książki z tymi samymi trzema płytami. Dostępny jest również dysk Blu-ray z zapisem wideo całego recitalu, wykorzystujący technologię obrazu trójwymiarowego, oprócz tego wersja w schyłkowym już formacie DVD, a także dwupłytowy album z przeżywającymi drugą młodość płytami winylowymi. Jednym słowem - dla każdego. Dla kolekcjonerów, audiofilów i miłośników najnowszych technologii.
Recital nowojorski był swego rodzaju przepustką dla młodego człowieka z dalekich Chin na wielkie salony muzycznego świata. Był jego debiutem w legendarnej sali o światowej renomie i przed nowojorskimi krytykami, którzy lapidarną recenzją na łamach poczytnego dziennika, niczym rzymski cesarz ruchem kciuka, mogli decydować o dalszym bycie albo niebycie artysty. Lang Lang ujrzał kciuk wzniesiony - to była chwila jego artystycznej konfirmacji i zasłużonego sukcesu.
Jakże szczególny był program tego wieczoru. Z jednej strony Lang odwoływał się w nim do swych najmocniejszych wówczas walorów: młodzieńczej spontaniczności i błyskotliwej wirtuozerii, doprawionych szczyptą dalekowschodniej egzotyki i - zawsze poważanej, bo nie do końca w zachodnim świecie pojmowanej - filozofii i estetyki. Z drugiej strony w programie wyraźne były odniesienia do repertuaru gigantów pianistyki XX wieku związanych z tą właśnie salą, przede wszystkim do Vladimira Horowitza. W takich momentach nic nie może być pozostawione przypadkowi.
Nie ma też przypadku w programie recitalu wiedeńskiego. Lang Lang stawia tu kolejny dobrze przemyślany krok w stronę muzycznego Parnasu. Program, na który składają się dwie Sonaty Beethovena (C-dur op. 2 nr 3 i Appassionata) oraz pierwsza część Iberii Albeniza wraz z VII Sonatą Prokofiewa, to czytelny komunikat. Pianista składa hołd muzycznej Europie, pochylając się nad fundamentem jej muzycznej tożsamości: formą sonatową. Sięga po kanon repertuarowy Schnabla, Gilelsa, Rubinsteina, Richtera, Brendla. Czyni to nie wobec i dla kilku surowych krytyków, jak siedem lat temu, lecz w obliczu najbardziej konserwatywej, a zarazem wytrawnej publiczności wiedeńskiej, a z chwilą gdy na rynek trafią wszelkie media z zapisem koncertu, przed całym muzycznym światem. I znów waży się robić to w sali, w której tradycje te brzmią nadal żywym echem.
O Lang Langu wiemy dużo. Czasem nawet za dużo. Zewsząd docierają informacje nie tyle o artystycznych dokonaniach, co raczej dotyczące prywatnej i materialnej sfery jego życia. Wiemy, jakich luksusowych marek jest ambasadorem, jak podróżuje, a powodzenie finansowe, towarzyszące błyskotliwemu rozwojowi jego kariery, to już legenda. Niezwyczajną rzeczą jest fanklub Lang Langa - dobrze zorganizowana, wzorem gwiazd muzyki pop, międzynarodowa grupa wielbicieli podążająca po świecie śladem jego występów. Dlatego tradycyjnie usposobionym melomanom Lang Lang jawi się niczym plastikowa ikona nowego porządku. Zjawisko niepożądane, symbolizujące agresywne wtargnięcie show-businessu i komercji w dziedzinę szlachetnych wartości zachodniego ducha. Dla innych fenomen tego artysty jest jedynie niepokojącym wybrykiem natury.
Daleki jestem od potępiania pianisty za to, że dobrze się czuje w tym komercyjno-popkulturowym środowisku. Przeciwnie: nazywając i wskazując owe elementy "oprawy wizerunkowej" Lang Langa chcę je niejako oddzielić od obrazu właściwego - tego, który pozostaje w momencie prawdy. A ten nadchodzi zawsze wtedy, kiedy artysta pojawia się na estradzie sam na sam z fortepianem i publicznością - bywa, że niewidoczną dla niego w ostrych światłach rampy. My zaś jakże często patrzymy na niego przez mgłę owej pozamuzycznej otoczki i słuchamy płynącej spod jego palców muzyki mając ów szum medialny w uszach. Trzeba mocniej zamknąć oczy i głębiej poszukać w sobie ciszy, by móc odkryć to, co stanowi o wyjątkowości tego nagrania.
Lang Lang na wiedeńskim recitalu jawi się jako artysta poważny, skupiony, zwrócony ku wewnętrznej stronie muzyki. Nie szokuje i nie drażni. W pewnym sensie jest przewidywalny, ale to nie znaczy nudny ani wtórny. Obie Sonaty Beethovena gra z respektem dla klasycznej powściągliwości emocjonalnej, ale zarazem zachowując bogactwo kolorów i fakturalnej rozpiętości części wolnych. Swym wykonaniem uwypukla różnice w rozwoju formy. Rzadko grywana na estradzie Sonata C-dur, choć wczesna, jest przecież kompozycją popisową młodego Beethovena i tak odczytuje ją Lang Lang. W interpretacji popularnej Appasionaty, mimo temp utrzymanych w granicach umiarkowanych, wyznaczonych raczej tradycją Gilelsa niż Schnabla, czytelny jest bunt i wadzenie się ze światem Beethovena "średniego". Jeśli chodzi o formę, Lang Lang pozostaje refleksyjnym, a jednocześnie obiektywnym narratorem, którego opowieść zyskuje na sugestywności dzięki znakomicie czystej, konsekwentnej i pełnej kultury artykulacji.
Zdumiewa przy tym rytmiczna precyzja. To właśnie rytm w połączeniu z niuansami mikrodynamiki tworzy w jego interpretacji szczególne strukturalne napięcie. Rodzi się ono już między pojedynczymi dźwiękami, osiągając kulminację w motywach i frazach. W jego grze nie ma emocjonalnej pustki ani miejsc obojętnych. To taki rodzaj ekspresji, który nie pozwala słuchaczowi nawet na chwilę wyłączyć się, buduje pełne napięcia oczekiwanie na ciąg dalszy.
Muzyka Albeniza jest dla odmiany rozwibrowana rytmem i agogiką. Iberia to różnokolorowe preludiowanie, pełna jakiejś dziecięcej prostoty i szczerości zabawa konwencją hiszpańskiego folkloru i barwą fortepianowych rejestrów.
Recital zamyka Prokofiew, którego VII Sonata staje się dla Lang Langa okazją, by ukazać oblicze ekspansywnego, dramatycznego wirtuoza. Pianista nie ulega jednak zgubnej pokusie nieokiełznanego patosu ani gorączkowego szaleństwa, jakie łatwo daje się rozniecić w piętrzących się kulminacjach tego utworu. Narrację buduje podobnie jak w Sonatach Beethovena, choć na innym poziomie intensywności. Jest tu może więcej mroźnej surowości niż ognia.
Spotkanie z wiedeńską publiczności Lang Lang kończy Chopinem - trzy bisy w wigilię urodzin kompozytora w wielkim stylu przypominają o dwusetnej rocznicy.


Lang Lang - live in Vienna
Beethoven Sonaty C-dur op. 2, Appassionata op. 53, Albeniz Iberia, ProkofiewVII Sonata, Chopin Etiuda As-dur op. 25 nr 1, Polonez As-dur op. 53, Walc As-dur op. 34 nr 2
Lang Lang fortepian
Sony Classical 88697726892 (2010)
ANDRZEJ SUŁEK
Źródło: http://www.ruchmuzyczny.pl/PelnyArtykul.php?Id=1551

Chopin Etiuda As-dur op. 25 nr 1
Polonez As-dur op. 53
Walc As-dur op. 34 nr 2
Zapisane
aro 59
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 1263


--- Marek ---


Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : Czerwiec 20, 2011, 14:49:02 »

Lang Lang był mi już wcześniej znany bo
było o nim dużo audycji w TVP Kultura i TVP Polonia
również w domu często słucham jego wykonań
gdyż mój syn co rusz słucha podczas nauki
tego artystę…
Lubię jego podejście do muzyki i doceniam jego umiejętności.
Zapisane

pozdrawiam Uśmiech         
               Marek
xbw
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3110



Zobacz profil
« Odpowiedz #2 : Czerwiec 20, 2011, 15:17:43 »

Przeczytałam i nie czuje sie zachecona.

Na przykład choć Lang Lang Live in Vienna jest nominalnie zapisem recitalu, z jakim artysta wystąpił 28 lutego 2010 r., to cała sesja nagraniowa zajęła aż trzy dni. Stąd być może jedyny mankament: odczuwalny chwilami brak autentycznego "oddechu sali", poczucie, jakby aplauz publiczności doklejono do starannie zmontowanego nagrania zrobionego w pustym wnętrzu.

Projekt nastawiony na trzepanie po kieszeniach osob odczuwajacych instynkt stadny, majacych pieniadze i pewien rodzaj deficytu, jakby to ujac, w ocenianiu i wartosciowaniu. To jesli chodzi o "opakowanie" płyty. Co do muzyki jeszcze długo nie bede mogła sie wypowiedzec, Lang Lang jest w mojej osobistej kolejce do przesłuchania nieco daleko.

Nie pisze tego, by kogokolwiek urazic, takie moje zdanie, po prostu. Teraz, nie wykluczam ze je zmienie kiedys.
Zapisane
jaccol55
Aktywny użytkownik
***
Offline Offline

Wiadomości: 142



Zobacz profil
« Odpowiedz #3 : Czerwiec 20, 2011, 15:31:44 »

Przeczytałam i nie czuje sie zachecona.

Na przykład choć Lang Lang Live in Vienna jest nominalnie zapisem recitalu, z jakim artysta wystąpił 28 lutego 2010 r., to cała sesja nagraniowa zajęła aż trzy dni. Stąd być może jedyny mankament: odczuwalny chwilami brak autentycznego "oddechu sali", poczucie, jakby aplauz publiczności doklejono do starannie zmontowanego nagrania zrobionego w pustym wnętrzu.

Właśnie dlatego wcześniej napisałem, że recenzja jest rzetelna, bo faktycznie taka jest. Nie wciskają nam niczego na siłę i tekst jest napisany naprawdę fachowo. Z dużym zainteresowaniem ją wczoraj przeczytałem (było to o wiele wygodniejsze niż na forum).

A tak poza tym, to rozumiem Cię. Też nie byłem tym zbytnio zachwycony, co nie zmienia faktu, że jest to jeden minus, a muzyka broni się sama (w mojej opinii). Wczoraj znalazłem na YT niemal wszystkie utwory z tej płyty i nie ulega wątpliwości, że LL potrafił mnie zachwycić i sprawić, że włączałem ponownie sporą część utworów.

Nie ujmując Ci kompetencji, uważasz się za lepszego od nas z tego powodu, że masz wykształcenie muzyczne, żeby uniknąć niepotrzebnych sprzeczek, dopiszę, że po prostu odnoszę takie wrażenie.

Wykształcenie ma tu niewiele wspólnego. Mrugnięcie
Zapisane
xbw
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3110



Zobacz profil
« Odpowiedz #4 : Czerwiec 21, 2011, 17:13:28 »

Kuba, a wiedzałes, ze Lang Lang grał f-moll Chopina? I to nie byle gdzie (mam na mysli stadiony Uśmiech ), ale na BBC Proms 2009 w Royal Albert Hall.

Tutaj to nagranie: http://www.youtube.com/watch?v=6VdWTiM8JPY
Zapisane
jaccol55
Aktywny użytkownik
***
Offline Offline

Wiadomości: 142



Zobacz profil
« Odpowiedz #5 : Czerwiec 21, 2011, 18:05:53 »

http://www.deutschegrammophon.com/special/?ID=langlang-chopin
 Mrugnięcie

Widziałem kiedyś tamto nagranie, acz jakość mnie odrzucała w pewnym momencie, tak jak i teraz.

Na płycie DG pewnie wygląda to "nieco" lepiej, więc muszę jakoś przesłuchać tę płytę. Mrugnięcie
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

watahacemnejstrony evelon wolfsparadise nocneigraszki loups