Asiu, przekaż mi listę chętnych, jeśli takowi się pojawią
Wracam z poznańskiej filharmonii, grał wspomniany Richard-Hamelin (koncert f-moll) oraz Georgijs Osokins (koncert e-moll). Pianistom towarzyszyła orkiestra "Amadeus" pod paniami Duczmal i Duczmal-Mróz.
Muszę przyznać, że Osokins zagrał e-molla znacznie lepiej niż na konkursie - pięknym, subtelnie zniuansowanym dźwiękiem w
Larghetto i (wyobraźcie sobie Łotysza na... Steinway'u
) - w końcu - dość precyzyjnie ("kuleją" jeszcze niektóre miejsca w
Maestoso) i z ciekawą artykulacją w częściach skrajnych (choć oczywiście krakowiaka poznaniakom nie zafundował
). Publiczność była zachwycona, a ja - naprawdę pod wrażeniem
Sądzę nawet, że - mając przecież wysoką punktację po III etapie - Łotysz mógłby po takim wykonaniu e-molla załapać się na pierwszą piątkę (sic!). Dostał
standing ovation, bisował, na nieszczęście, polonezem As-dur - z którego pozostało jedynie owo As-dur... Na konkursie (live) usłyszałem bardziej polonezowe op. 53.
W tym momencie muszę napisać, że występ naszego konkursowego Liszta miał się okazać zaledwie przebieżką, wprowadzeniem. Gdy do tego samego Steinway'a zasiadł RH, słuchacze wstrzymali oddech (niektórzy - dosłownie, biedacy. Gruźlicy dusili się pod koniec koncertu niemiłosiernie
).
Wierzcie mi, że słuchając tego f-molla miałem czasem wrażenie, że słyszę epokowe nagrania Zimermana czy Blechacza. Tak, były pewne niuanse, głównie w I części, które "zagrałbym" inaczej. Ale to ocena czysto subiektywna, nie odbierająca walorów grze RH. Grał artysta kompletny, niesłychanie mądry, mający wszystko pod kontrolą, jednocześnie potrafiący oczarować dźwiękiem. Brzmienie instrumentu było po prostu piękne. Niesłychanie barwne, wyczulone na harmonię, z opalizującą dynamiką. Do tego ta niezwykła współpraca: Mróz - Hamelin... Wzorcowa.
Na bis zagrał dwa konkursowe mazurki z op. 33. Było wszystko, od idiomatycznej, tanecznej akcentacji, przez puls po ekspresję, która wyciskała z oczu łzy (widziałem!). Sam byłem bliski - nie sposób wyjaśnić tego, co się wówczas działo.
Widzieliście kiedyś
standing ovation po mazurku, kończącym się w eterycznym pianissimo? Niekompletne op. 33 okazało się nolens volens kulminacją wieczoru. Ludzie wstali z miejsc momentalnie, automatycznie. Artystę wywoływano na scenę 9 razy.
Odwiedziłem nieraz niejedną filharmonię w Polsce i za granicą, niejeden pianista budził mój wielki szacunek czy nawety zachwyt. Dziś usłyszałem artystę absolutnie światowego formatu.