Kiedy sÂłuchaliÂśmy z przyjacielem koncertĂłw Chopinowskich napisaÂł w pewnym momencie "Fazioli robiÂą anieli", ja mogĂŞ dodaĂŚ tylko, Âże jesli istnieje raj to ja dziÂś go odnalazÂłam i przez kilka godzin dane mi byÂło w nim pobyĂŚ.
Jak byÂło?
WrĂłcĂŞ do Konkursu Chopinowskiego.
Daniil Trifonov ju¿ w pierwszym etapie zwróci³ moj¹ uwagê. A tam zwróci³ uwagê - on mnie przyku³ do telewizora jak gra³ i spowodowa³ i¿ zapomnia³am oddychaÌ. I od pocz¹tku by³ moim faworytem do pierwszego miejsca. Zaj¹³ III, moim zdaniem nies³usznie (ten koncert utwierdzi³ mnie tylko w tym przekonaniu) . Bo nawet jeœli I miejsce zaj¹³by Wunder (jego koncert w grudniu, ale kto ma ochotê zobaczyc, niech siê nie ³udzi ju¿ biletów nie ma i trza liczyÌ na cud jak mój dzisiejszy) to Daniil powinien stan¹Ì z nim na najwy¿szym podium.
PóŸniej pisa³am jak spotka³am go w suszarni na Jasnej.
No i dziÂś, zanim pobiegÂłam do filharmonii zajrzaÂłam w to samo miejsce, ale Daniila nie spotkaÂłam. A taka by byÂła Âładna klamra
Dobrze, wracam do koncertu.
Koncert prowadziÂł Igor Pogorzelski. Bardzo Âładnie przedstawiÂł kompozytora, pianistĂŞ, instrument i utwory.
Sala by³a pe³na i czu³o siê w powietrzu to oczekiwanie, zw³aszcza i¿ koncert zacz¹³ siê z ma³ym opóŸnieniem.
Spora czêœÌ widowni to osoby m³ode, wszyscy eleganccy, mo¿e nie dominowa³y suknie i fraki ale filharmonia i opera to chyba ostatnie bastiony gdzie idzie siê wygl¹daj¹c porz¹dnie.
WszedÂł ten mÂłody czÂłowiek i...zagraÂł. Ale jak !!!!
Zacz¹³ od Ronda a'la Mazur F-dur op. 5. Potem piêknie przeszed³ sprawnie do Barkaroli Fis-dur op. 60, piêknie zinterpretowa³ Mazurki op. 56 i ju¿ po tym mia³am gêsi¹ skórkê, a oczy zaczê³y mi siê pociÌ.
Ale jak zacz¹³ graÌ spokojne, delikatne Andante spianato by przejœÌ do Wielkiego Poloneza Es-dur...p³aka³am ju¿ wcale siê nie kryj¹c. Jeszcze w trakcie ostatnich dŸwiêków na sali zaczê³y siê owacje. Ja jeszcze takich owacji na koncercie muzyki klasycznej nie s³ysza³am. Krzyki, oklaski, wo³anie "Brawo !!!"
WychodzÂąc na przerwĂŞ zauwaÂżyÂłam, Âże takich ze spoconymi oczami byÂło wielu.
Po przerwie zagraÂł Poloneza-fantazjĂŞ As-dur, Impromtu As-dur i Fis-dur a potem zagraÂł SonatĂŞ h-moll.
I przepraszam, ale uÂżyjĂŞ kolokwializmu "o kurde, jak on graÂł tĂŞ sonatĂŞ !!!!"
PrzejÂścia z piano do forte, zmiany tempa, wszystko powodowaÂło, Âże dÂźwiĂŞki czarowaÂły, brzmiaÂły jak diamenty albo jak krople deszczu uderzajÂące o krysztaÂły. Finisz to popis gry wirtuozowskiej na najwyÂższym poziomie.
Oczywiœcie Sonata spowodowa³a kolejn¹ burzliw¹ owacjê i musia³ bisowaÌ. PublicznoœÌ sta³a i nie by³o szans by artysta zakoùczy³ koncert.
BisowaÂł...cztery razy.
ZagraÂł min La Campanelle Franza Liszta.
WykonaÂł jÂą wrĂŞcz porywajÂąco (link kilka postĂłw wyÂżej). ZakoĂączyÂł swojÂą wÂłasnÂą kompozycjÂą, bardzo zgrabnÂą.
Koncert skoùczy³ siê tylko dlatego, ¿e wyszed³ Pan Pogorzelski i po prostu powiedzia³, ¿e to koniec. Inaczej trwa³by jeszcze d³ugo. S³ysza³am jak starsza pani obok mówi³a "ja tego m³odego cz³owieka mogê s³uchaÌ ca³¹ noc".

SchodzÂąc po schodach filharmonii czuÂłam siĂŞ chyba tak jak pierwsza para ludzka ktĂłra Pan BĂłg wyrzuciÂł z raju.
A zapomniaÂłabym, dlaczego narĂłd gruÂźlikĂłw?
A to ju¿ pisa³am w poœcie wy¿ej....dodam tylko, ¿e ten syrop powinien za¿yÌ ka¿dy kto chce wejœÌ na koncert. KOMISYJNIE !
