Kurier Szafarski

Działy forum => Chopin => Wątek zaczęty przez: Janusz1228 Październik 31, 2010, 18:08:42



Tytuł: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Październik 31, 2010, 18:08:42
Niewątpliwie była jego Muzą. Kochanką - może przez pierwsze dni wspólnej wyprawy do Majorki. Potem raczej już tylko pielęgniarką, gospodynią, przyjaciółką, natchnieniem...George Sand - to o niej , rzecz jasna te słowa, lub jak kto woli o Hrabinie Aurelii Dudevent.

Czy zwróciliście uwagę, ze wszyscy nieprawidłowo przytaczają jej pseudonimowe imię, wymawiając jako Żorż? Zwracam więc uwagę ja  że to być może nieprawidłwo. Otóż francuski Żorż pisze się jako Georges (z 's' na końcu). Taka pisownia uprawnia do francuskiej wymowy. Tymczasem Ona podpisywała się George, a więc z angielska, a więc wymowa powinna być dżordż. Nota bene pseudonim swój przyjęła po autentycznej postaci, pisarza, który był z pochodzenia Brytyjczykiem! Dla mnie, sprawa jest bezdyskusyjna. Podzieliłem się kiedyś swym spostrzeżeniem z redaktorem Popisem (ongiś wspólnie z nim należałem do TiFC). Pan redaktor jednak nie przyjął moich racji a za ostateczny dowód podał mi jak współcześni mieszkańcy Nohant wymawiają jej imię. Rzecz jasna, czynią to z francuska. Ale czy to rzeczywiście dowód, ze za czasów Geoge Sand - wymawiano tak właśnie?


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Niebieskooki Październik 31, 2010, 18:15:41
To jasne, że wymawiają z francuska. Jak wiadomo, Francuzi są bardzo czuli na punkcie swojego języka, a już szczególnie niechętni są w stosunku do anglicyzmów (wiadomo: niechęć uwarunkowana zaszłościami historycznymi), więc ich praktyka językowa nie może być brana jako dowód, a przynajmniej nie jako dowód o wielkiej wadze. Twoje argumenty wydają się bardzo przekonujące.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Październik 31, 2010, 18:35:26
Georges to po prostu imię bardzo beryszońskie, co do braku "s", to może być to oznaka rodzaju żeńskiego ("e" jest najczęściej końcówką żeńską we francuskim) lub może być wyrazem jakiejś sympatii do Anglików (zresztą na początku p. Sand podpisywała się "Georges"), ale absolutnie nikt nigdy nie wymawiał tego z angielska. A propos nazwisko wymawia się "sąd" nie "są", jestem romanistką z wykształcenia i bardzo mnie drażni ta polska wymowa (malutkie sprostowanie: imię p. Dudevant to Aurora nie Aurelia, jedno z trzech zresztą).

Mogę odnaleźć na temat imienia i powodów jego wyboru odpowiedni fragment w "Histoire de ma vie", ale może nie w tej chwili, bo chyba niedługo będę musiała wyjść.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Październik 31, 2010, 18:44:23
Dziękuje, Olu, za sprostowanie. Nie zgadzam się tylko z tym, ze brak s to forma rodzaju żeńskiego. Nie po to Pani GS wybrała pseudonim angielskiego pisarza, by następnie czynić z niego żeński użytek. Pamiętajmy, że noszenie się z męska (spodnie, cygara itp) było jej ekstrawagancką manifestacja odmienności. W taki styl logicznie i konsekwentnie wpisywal sie tez jej mski pseudonim


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Goguś Październik 31, 2010, 18:49:09
Dziękuje, Olu, za sprostowanie. Nie zgadzam się tylko z tym, ze brak s to forma rodzaju żeńskiego. Nie po to Pani GS wybrała pseudonim angielskiego pisarza, by następnie czynić z niego żeński użytek. Pamiętajmy, że noszenie się z męska (spodnie, cygara itp) było jej ekstrawagancką manifestacja odmienności. W taki styl logicznie i konsekwentnie wpisywal sie tez jej mski pseudonim

Śledzę waszą dyskusję z wielkim zainteresowaniem i jeśli jest okazja do użycia mojej skromnej wiedzy dotyczącej języka francuskiego, to postaram się rozwiać wątpliwości chociaż na tej płaszczyźnie.
W języku francuskim końcówka "s" to forma liczby mnogiej, końcówka "e" wyraża natomiast rodzaj żeński. Rodzaj niemęskoosobowy to końcówka "es" więc tok myślenia Oli od strony językowej jest jak najbardziej poprawny.

PS: Natomiast powołując się na wikipedię mogę powiedzieć, że odpowiednikiem imienia Jerzy we Francji jest "Georges" jako imię męskie, nie przypominam sobie żeńskiego odpowiednika. George to rzeczywiście forma angielska. Fakty właściwie już stwierdziliśmy, teraz czas na przyczyny.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Październik 31, 2010, 19:01:11
Z tego co ja wiem to Sand jest po prostu skróconą formą od Sandeau, nazwiska francuskiego pisarza, literackiego (i nie tylko) partnera p. Sand. Oni na początku pisali pod pseudonimem Jules Sand, później wydawca nie chciał wprowadzić nowego pseudonimu na rynek i zrobił z tego G. Sand (sprawdziłam jednak w "Histoire", dla p. Sand - George było synonimem beryszończyka).
Co do innych osób noszących to nazwisko to był jeszcze Karl Sand - niemiecki zamachowiec, ale od tej paranteli to się p. Sand odżegnywała.
Ja bym nie przesadzała z tym noszeniem się po męsku, to było po prostu dla niej bardziej praktyczne i odpowiednie w pewnych sytuacjach, najczęściej służyło do wtapiania się w tłum, zresztą charakterystyczne głównie dla wczesnych lat 30. A męski pseudonim? Po prostu książki z męskim nazwiskiem lepiej się sprzedawały.
Jak najbardziej uważam, że brak "s" jest feminizacją imienia, co do sympatii do Anglików to przypominam sobie, że Aurora była pensjonariuszką "Couvent des Anglaises" w Paryżu (szkoły klasztornej prowadzonej przez angielskie zakonnice, a niektóre z nich bardzo ceniła i kochała).


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Październik 31, 2010, 19:12:19
Coz, pomału się przekonuję Olu, do Twojej racji. Nie mam niestety w zasięgu opracowania, które kilkanaście lat temu czytałem, a z którego zapamiętałem motyw brytyjskiego pisarza. Teraz myślę, ze może tam była tylko hipoteza a ja zapamiętałem ją, jako fakt


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Niebieskooki Październik 31, 2010, 19:13:05
Pamiętajmy, że noszenie się z męska (spodnie, cygara itp) było jej ekstrawagancką manifestacja odmienności.
Z tymi cygarami to bym dyskutował. W tamtych czasach palenie było dość popularne. Wśród kobiet owszem, w pewnym stopniu mogło uchodzić za ekstrawagancję, ale bardziej w Polsce, na Zachodzie niekoniecznie. Jako ciekawostkę napiszę, iż nie cygara, ale fajkę paliła umiłowana Mickiewicza - Maryla Wereszczakówna (i chyba faktycznie robiła to "w ramach" buntu).


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Październik 31, 2010, 19:48:01
Coz, pomału się przekonuję Olu, do Twojej racji. Nie mam niestety w zasięgu opracowania, które kilkanaście lat temu czytałem, a z którego zapamiętałem motyw brytyjskiego pisarza. Teraz myślę, ze może tam była tylko hipoteza a ja zapamiętałem ją, jako fakt
Zachęcam do poszukiwań na własną rękę, Panie Januszu. Ja trochę tej literatury tematycznej połknęłam, poza tym mam jeszcze dostęp do francuskich źródeł.

Niebieskooki masz rację, czasem sobie XIX-wieczne kobitki popalały to i owo, w przypadku p. Sand to jeszcze nargile (szisze czy jak to tam zwał).


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: TeresaGrob Październik 31, 2010, 19:59:19
Nie znoszę tej krowy, bardzo Chopina skrzywdziła, tą obrzydliwą książka itd.
ale bardzo lubię panne Jane Stirling, zwróćie na nią uwagę, nikt tak Chopina nie kochał jak ona


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Październik 31, 2010, 20:03:47
Olu, nie trzeba mnie zachęcać. Czynię to od wielu, wielu latek. Załuję tylko, że aktualnie jestem pozbawiony mojej niemałej szopenowskiej biblioteki. Poegam póki co tylko na pamięci


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Październik 31, 2010, 20:15:22
Nie znoszę tej krowy, bardzo Chopina skrzywdziła, tą obrzydliwą książka itd.
ale bardzo lubię panne Jane Stirling, zwróćie na nią uwagę, nikt tak Chopina nie kochał jak ona
Tereso, co by jednak nie mówić o GS - to ofiarowała Chopinowi 9 wspaniałych lat z dala od wielkomiejskiego zgiełku, od kłopotów, od namolnych wielbicieli, podczas których skomponował najnośniejsze epokowo swoje dzieła
A Stirling była bardzo w nim zakochana, do tego stopnia, ze zakochała go na śmierć. Jego pobyt na wyspach (uproszony, zorganizowany przeciez przez JS) skutkował fatalnym pogorszeniem się jego zdrowia i ostatecznym początkiem końca.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Październik 31, 2010, 20:47:20
Zgadzam się z Januszem. Jak ktoś zaczyna mówić o "krowie" to jest to typowy przykład bardzo jednostronnego widzenia, ukształtowanego przez pewnych biografów. Można by tu wspomnieć o tym, że niekiedy biografowie p. Sand wypowiadają się dość negatywnie o Chopinie. To są typowe przykłady zacietrzewienia niechcącego nic rozumieć z komplikacji stosunków międzyludzkich. (Albo po prostu wynikającego z niewiedzy). Nic nigdy nie jest czarne albo białe.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: TeresaGrob Październik 31, 2010, 21:26:52
No macie racje coś tam Chopin w niej widział. Nic nie jest czarne ani białe.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Bodek1 Październik 31, 2010, 21:37:54
Ja jednak myślę, że lepiej by było gdyby Fryderyk związał się K. Gładkowską i może został w kraju - ale to już historia. A swoją drogą kobiety potrafią być bezduszne i kierować się względami materialnymi...szczęście, że nie wszystkie 8)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Październik 31, 2010, 22:09:46
Mogę napisać to samo, mężczyźni są bezduszni i często kierują się względami materialnymi albo jeszcze innymi  ;D, szczęście że nie wszyscy. Ja tam nie mam zamiaru się na kimś użalać, bo mu z jakąś "babą" nie wyszło. Każdy kowalem swojego losu, jest dorosły, zdrowy na umyśle itd.
A to w sumie normalne, że panna Gładkowska poszła za Grabowskiego (dobrze pamiętam nazwisko?) i miała stabilizację, my o tych zapałach Fryderyka to w sumie nie wiele wiemy i nie ma co do niej żywić pretensji, może on jej nawet nie wiele co powiedział.
No ale co on by robił w kraju?


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Bodek1 Październik 31, 2010, 22:26:36
Ola przepraszam za moje docinki odnośnie kobiet. Na pewno to się nie odnosi do naszych Forumowiczek, które kochają muzykę i mają piękne dusze - chciałem nieco sprowokować Was do dyskusji  ;). Co by Fryderyk robił w kraju? Myślę, że byłby ubóstwiany i hołubiony jak na to zasługuje, a we Francji jego muzyka raczej nie była w pełni rozumiana co słychać było nawet w tegorocznym konkursie. Pozdrawiam serdecznie :-*


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: ewa578 Październik 31, 2010, 22:30:42
Ale czy powstałyby te wszystkie piękne utwory przepełnione nostalgią?!


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Październik 31, 2010, 22:38:34
"nie ma co do niej żywić pretensji?..." - ano nie ma. Możemy być za to bardzo jej wdzięczni. I nie tylko chodzi o idyllicznie natchnione larghetto z f-molla, który komponował z myślą o  swoim „ideale”, który mu się śnił. Przepiękny nokturn Es-dur op. 9 nr 1, kilka pierwszych etiud op. 10 (a przynajmniej ich szkice) tez powstawały w okresie, gdy Konstancja władała jego sercem. Kochający mężczyzna, a już kochający artysta stawia w swoim życiu najpiękniejsze pomniki, pod jednym li tylko warunkiem: że w miłości pozostaje niespełniony. Jego miłość do Konstancji taka więc prawdopodobnie wówczas była: niewinna, czysta, uduchowiona, romantyczna. A jednocześnie nie był to afekt nieprawdziwy i sztuczny, (w tamtej epoce wypadało mieć swoją muzę i kochać się w niej nomen omen romantycznie). Nie, gdyż pisywali do siebie listy jeszcze wiele miesięcy po rozstaniu. I musiały to być bardzo osobiste listy, skoro przed śmiercią Pani Grabowska wrzuciła je do kominka i bezpowrotnie spaliła. zanim chopin poznał Gładkowska skomponował wiele tuzinkowej muzyki. Gdy ją poznał - sprawny kompozytor i pianista przeobraził się we wrazkiwego i piękneg motyla. A zatem wdzięczni bądźmy Gładkowskiej, bo to ona uczyniła go poetą.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Październik 31, 2010, 22:43:43
Bodek ja się przecież nie obrażam, tylko chciałam powiedzieć, że każdy kij ma dwa końce.
Swoją drogą to co on robił we Francji, to dzisiaj się nazywa sukces zawodowy, większość recenzji była pozytywna, już nie mówiąc o dużej ilości uwielbiających go melomanów (i melomanek). Niedoceniony był natomiast w Anglii i Niemczech (ilu uczestników na konkursach z tych krajów mamy, jeżeli już chcemy łączyć te odległe epoki?)
We Francji to jeszcze dosyć często można usłyszeć, że Chopin jest Francuzem, no albo kompozytorem francusko-polskim ;D
Jakby siedział w Polsce to potrzebowałby jeszcze 300 lat, żeby o nim ktoś usłyszał, a tak to się sam rozreklamował.
Jak się jest młodym i zdolnym to się jedzie w świat. On wiedział co robi, chociaż akurat w 1830 r. to mu się nie bardzo chciało wyjeżdżać (ale nie dlatego, że nie miał zamiaru się temu "światu" pokazać).


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Bodek1 Październik 31, 2010, 22:51:54
Dzięki Januszu, że ładnie wybrnąłeś z mojej "prowokacji". Twoje zdanie przypomniały mi jako żywo słowa z Seksmisji: "Byłyście natchnieniem poetów, ubóstwiano Was..." ;) Inna sprawa, że zawsze istnieje konflikt pomiędzy ludźmi o duszy romantyczno-artystycznej a materialno-realistycznej 8) takie jest życie


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Październik 31, 2010, 22:54:26
Jakby siedział w Polsce to potrzebowałby jeszcze 300 lat, żeby o nim ktoś usłyszał, a tak to się sam rozreklamował.

Hmm... Olu, chyba się z Toba nie zgodzę. Echa jego warszawskich koncertów dotarły bardzo szybko do Wiednia. Schuman kazał zdejmować czapki z głów nie po sukcesach paryskich, a po opublikowanych jeszcze w okresie warszawskim wariacji op. 2. Był też w jakimś sensie nadwornym pianistą samego carskiego namiestnika. Catalani, Paganini juz w Warszawie wyrokowali mu wielką sławę. Wiec te 300 lat to chyba zbyt niesprawiedliwa parabola. Poza tym, to nie paryska bohema uczyniła go arielem. To polska arystokracja, która doskonale poznała i dowartościowała Chopina jeszcze w Warszawie.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: ewa578 Październik 31, 2010, 22:55:44
 :D Odwieczny dylemat być czy mieć! Zdaje się, że współczesność rozwiązała ten dylemat - żeby być TRZEBA mieć!


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Październik 31, 2010, 22:57:07
Dzięki Januszu, że ładnie wybrnąłeś z mojej "prowokacji". Twoje zdanie przypomniały mi jako żywo słowa z Seksmisji: "Byłyście natchnieniem poetów, ubóstwiano Was..." ;) Inna sprawa, że zawsze istnieje konflikt pomiędzy ludźmi o duszy romantyczno-artystycznej a materialno-realistycznej 8) takie jest życie
;)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Październik 31, 2010, 22:59:27
:D Odwieczny dylemat być czy mieć! Zdaje się, że współczesność rozwiązała ten dylemat - żeby być TRZEBA mieć!
tak myślisz? A ja sadzę, ze "współczesność" nieustannie kombinuje (jak przysłowiowy koń pod górę) jak być, żeby mieć...


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: ewa578 Październik 31, 2010, 23:06:29
Też prawda! Ale z tego wynika, że dylemat wciąż nie rozwiązany? A myślałam, że większość już znalazła odpowiedź!  :D


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Bodek1 Październik 31, 2010, 23:19:38
:D Odwieczny dylemat być czy mieć! Zdaje się, że współczesność rozwiązała ten dylemat - żeby być TRZEBA mieć!
I tu dochodzimy do Amadeusza (dzisiaj film), który miał ale lubił wystawny, luzacki styl życia i nie słuchał się praktycznych rad swojej Konstancji (zbieg imion ;)?)- a  dał się zmanipulować zazdrosnym o jego talent Włochom. To historia... W dzisiejszych czasach raczej mieć Talent oznacza mieć i kasę


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: ewa578 Październik 31, 2010, 23:21:45
Kiedy miał, to miał... Umarł jednak jako biedak i nawet nie ma swojego grobu!


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Październik 31, 2010, 23:22:48
Hmm... Olu, chyba się z Toba nie zgodzę. Echa jego warszawskich koncertów dotarły bardzo szybko do Wiednia. Schuman kazał zdejmować czapki z głów nie po sukcesach paryskich, a po opublikowanych jeszcze w okresie warszawskim wariacji op. 2. Był też w jakimś sensie nadwornym pianistą samego carskiego namiestnika. Catalani, Paganini juz w Warszawie wyrokowali mu wielką sławę. Wiec te 300 lat to chyba zbyt niesprawiedliwa parabola. Poza tym, to nie paryska bohema uczyniła go arielem. To polska arystokracja, która doskonale poznała i dowartościowała Chopina jeszcze w Warszawie.
Tak, ale jak drugi raz pojechał do Wiednia to miał problemy, oj miał, okazało się że nikt się nie spieszy ze zrobieniem mu koncertu, pomimo jego ubiegłorocznego sukcesu, ludzie szybko zapominają, nie mówiąc już o sytuacji politycznej. Co chciało zdobyć sławę (proszę wybaczyć mi to bardzo praktyczne podejście, jestem tego świadoma, no ale po co on jechał na Zachód jak nie po to, żeby rozwijać skrzydła?) ciągnęło do Wiednia, Paryża etc. Bohema nigdy nie czyni nikogo arielem, bohema najczęściej zazdrości, arystokracja (i plutokracja) francuska miała nie mały wpływ na karierę Chopina, nie neguję wpływu polskiej arystokracji, ale duża część tej arystokracji znalazła się właśnie w Paryżu i mogła mu ewentualnie ułatwić kontakty z całą resztą.
I jeszcze raz podkreślę, że to był mimo wszystko wybór Chopina, który wiedział, że po prostu trzeba mu wyjechać z kraju (nawet jeśli w 1830 r. nie miał za bardzo ochoty).


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Październik 31, 2010, 23:25:23
Kiedy miał, to miał... Umarł jednak jako biedak i nawet nie ma swojego grobu!
On chyba nigdy nie był biedakiem, a jedynie jego potrzeby przekraczały wpływy. A grobu nie ma, bo miał nieszczęście umrzeć w okresie wielkiej epidemii cholery, podczas której tak chowano (w zbiorówkach) właściwie wszystkich.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: ewa578 Październik 31, 2010, 23:30:02
Oj, oczywiście pamiętam te okoliczności, ale że miał problemy finansowe jest ogólnie wiadomym. Przyczyny tego zresztą też nie są tajemnicą. :) Swoją drogą, gdyby Konstancja miała czym zapłacić, jego ciało spoczęłoby, pomimo epidemii, w poczesnym miejscu. Nie sądzisz?


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Październik 31, 2010, 23:46:37
Tak. miał w Wiedniu problemy, bo niewiele tu wówczas było polskiej arystokracji (czytaj: sponsorów), a wiedeńscy wydawcy i bankierzy okazali się krótkowzroczni małoproroczy.
A wracając do wątku warszawskiego:  Warszawa nie była zaściankiem Europy.  Tu przyjeżdżali na koncerty najznakomitsi owoczesnej Europy. Nasza stolica tętniła życiem artystycznym. Sądze, ze gdyby został na usługach cara - jego sława i wielkość też z pewnością sięgałaby najwyższych szczytów europejskich salonów. Oczywiście, teoretyzuję radośnie, i kontekst polityczny i światopoglądowy Fryderyka świadomie przemilczam. Ale, jak udowadniali później wielcy artysci i myśliciele, na emigracji wewnętrznej, prawdziwe brylanty wcale nie muszą tracić na blasku. Czasami taka emigracja (wewnętrzna) jest najlepsza trampoliną do Parnasu.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Październik 31, 2010, 23:50:52
Oj, oczywiście pamiętam te okoliczności, ale że miał problemy finansowe jest ogólnie wiadomym. Przyczyny tego zresztą też nie są tajemnicą. :) Swoją drogą, gdyby Konstancja miała czym zapłacić, jego ciało spoczęłoby, pomimo epidemii, w poczesnym miejscu. Nie sądzisz?
nie będę się spierał. Nie wiem. Może masz rację. Wiem natomiast, ze sława i zasługi Mozarta były przez wiedeńczyków należycie oceniane i doceniane. I gdbyy nie epidemia, na pewno jego pogrzeb wyglądałby inaczej. Nie zawsze pieniądze mogą wszystko.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: ewa578 Październik 31, 2010, 23:56:32
Również nie będę się spierać, może masz rację? Teraz to już i tak nie ma większego znaczenia, historia zamknęła tę księgę.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Bodek1 Październik 31, 2010, 23:57:43
Na szczęście Konstancja umiała wykorzystać spuściznę po Mozarcie. To na razie do jutra - nie chcę przegapić filmu. Ewa jeszcze raz dziękuję za "Popołudnie Faunę", polecam za to do przesłuchanie pięknego koncertu klarnetowego W.A.Mozarta - w filmie będą małe jego fragmenty zato większe REQUIEM. Pozdrawiam wszystkich :)  


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 01, 2010, 00:00:37
 
Tak. miał w Wiedniu problemy, bo niewiele tu wówczas było polskiej arystokracji (czytaj: sponsorów), a wiedeńscy wydawcy i bankierzy okazali się krótkowzroczni małoproroczy.
A wracając do wątku warszawskiego:  Warszawa nie była zaściankiem Europy.  Tu przyjeżdżali na koncerty najznakomitsi owoczesnej Europy. Nasza stolica tętniła życiem artystycznym. Sądze, ze gdyby został na usługach cara - jego sława i wielkość też z pewnością sięgałaby najwyższych szczytów europejskich salonów. Oczywiście, teoretyzuję radośnie, i kontekst polityczny i światopoglądowy Fryderyka świadomie przemilczam. Ale, jak udowadniali później wielcy artysci i myśliciele, na emigracji wewnętrznej, prawdziwe brylanty wcale nie muszą tracić na blasku. Czasami taka emigracja (wewnętrzna) jest najlepsza trampoliną do Parnasu.
Jeśli u cara, to pewnie głównie w "Peterburku". Co do emigracji wewnętrznej to się zgodzę, no ale Chopin po prostu wyjechał na Zachód, takie były jego plany i jestem pewna, że doskonale wiedział, co robi.
Mówiłam o tych 300 latach, ponieważ my Polacy bardzo często narzekamy na to (i słusznie), że nie potrafimy się chwalić, to dotyczy np. naszych innych kompozytorów.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 01, 2010, 09:01:27
Tak mi jeszcze na temat tego wyjazdu i panny Konstancji przyszło do głowy...
Jeśli ją tak kochał, to dlaczego wyjeżdżał?
Okazuje się, że jest to kwestia odpowiednio postawionych priorytetów i to nie dziewczyna znajduje się na pierwszym miejscu (mi się po prostu wydaje, że nie chodziło tu o żadną wielką miłość - i nie jestem w tym odosobniona, pomimo wszystkich sentymentalno-romantycznych przekazów na ten temat, najczęściej bardzo niepewnych).
Oddajmy głos samemu Chopinowi (listy do Tytusa):

"Możesz mi wierzyć, że w przyszłym tygodniu, tj. we wrześniu [...] wyjadę, ale wyjadę dla zadośćuczynienia memu powołaniu i rozsądkowi (który musi być bardzo mały, kiedy nie ma dość siły na zniszczenie wszystkiego innego w mojej głowie." (chyba jednak nie był mały).

"jakoś nigdzie mnie nic nie ciągnie. W W-wie jednakże siedzieć nie myślę i jeżeli masz jakie podejrzenia miłosne jak wielu ludzi w W-wie, odrzuć ich i przekonaj się, że umiałbym wyższym być nad wszystko tam, gdzie chodzi o moje ja [...]. Nie myśl jednak, żebym miał być rozkochanym - ja bo to sobie jeszcze na później odkładam" (ten list jest z sierpnia 1830 r.).

Pozostawiam bez dalszego komentarza.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Listopad 07, 2010, 19:50:20
Jeśli u cara, to pewnie głównie w "Peterburku".
Ale z pewnością nie tylko. Przecież już będąc w Paryżu gdyby tylko wyraził zgodę - zostałby "ambasadorem" cara na cały świat. Do Petersburga, oczywiście, tak jak Liszt i wielu innych artystów też przyjeżdżałby na koncerty.
Z drugiej strony - całe szczęście, ze nie musiał, bo przy jego wątłym zdrowiu skróciłby sobie życie o wiele lat.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: TeresaGrob Listopad 07, 2010, 20:48:31
Olu chciałabym tylko dopowiedzieć że i dla Konstancji Chopin nie był żadną partią.
Ona była dziewczyną bez posagu. Jej przyjazd do Warszawy i nauka śpiewu była po prostu drogą do wyjścia za mąz.
Jak każda chciała mieć dom, męża , dzieci.
A kim był wtedy Frycek, smarkaczem , spędzającym większość wieczorów w salonach.
I dlatego poślubiła statecznego ziemianina. i


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Tycjan Listopad 07, 2010, 22:01:21
A ja chciałbym wiedzieć, co tak naprawdę Konstancja i Fryderyk powiedzieli sobie przed wyjazdem Chopina z kraju ... Czy w ogóle brali pod uwagę jakąś realną wspólną przyszłość? Czy też była to raczej dla nich tylko taka XIX - wieczna "miłość dworna"?


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Listopad 07, 2010, 22:31:38
Olu chciałabym tylko dopowiedzieć że i dla Konstancji Chopin nie był żadną partią.
Ona była dziewczyną bez posagu. Jej przyjazd do Warszawy i nauka śpiewu była po prostu drogą do wyjścia za mąz.
Jak każda chciała mieć dom, męża , dzieci.
A kim był wtedy Frycek, smarkaczem , spędzającym większość wieczorów w salonach.
I dlatego poślubiła statecznego ziemianina. i

Dramat Chopina polegał na tym, że już jako dziecko a potem młody mężczyzna całkowicie wyalienował się ze swojego naturalnego środowiska. Znakomicie wykształcony, obyty z wielkimi salonami, bożyszcze władców i  osobistości świata wielkiej polityki i sztuki, przywykły do luksusu - nie potrafiłby żenić się i dzielić życia ze zwykłą chłopką, mieszczką, czy nawet pospolitą szlachcianką. Z kolei dla świata arystokracji - był tylko "fortepianistą", któremu nie godziło się oddawać córki możnego rodu na żonę. To prawda, ze Wodzińscy rozważali taką możliwość. Ale to był wyjątek potwierdzający tę prozaiczną regułę.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 08, 2010, 11:30:27
Na temat Konstancji, czego ona chciała, czego nie, to my na dobrą sprawę nic nie wiemy. Wiemy tylko jak się jej ułożyło.
No i raczej zgadzam się z Tycjanem.

Co do tego "wysferzenia się", o którym wspomina Janusz. Moim zdaniem, gdyby bardzo chciał to by mógł. Jest taka anegdota przytoczona bodajże przez G. Sand: jak to pan Ch. zadurzył się w córce pewnego znanego mistrza i już się miał o nią oświadczać, ale przyszedł ze sławniejszym wówczas od siebie muzykiem, panna temu innemu najpierw podsunęła krzesło, no i p. Ch. nie życzył sobie już więcej jej oglądać.
Jeśli chodzi o jakieś "panny na poziomie", to myślę, że nie brakowało ich właśnie w sferach mieszczańskich (czyt. inteligenckich czy burżuazyjnych - tu to już kwestia stałych dochodów, więc o wiele mniej wchodziło w grę) czy artystycznych. Z tego co sobie przypominam, to Iwaszkiewicz ujmował to w kategoriach problemu społecznego, że taka "mieszczańska" żona nie mogłaby być "przyjmowana" przez arystokratyczne środowisko. Tylko, że ja nie do końca rozumiem, dlaczego on miałby "bywać" z żoną na Saint-Germain. Powiedzmy sobie szczerze, z większością tych arystokratycznych nazwisk (poza małymi wyjątkami), łączyły go dosyć powierzchowne stosunki. Jeśli ktoś przedkłada tego rodzaju relacje nad sprawy uczuciowe, no to nie można nazwać tego dramatem, tylko raczej zupełnie inaczej...Ale ja nie sądzę, żeby to był przypadek Chopina: wiemy dobrze, że w momencie kiedy rzeczywiście miał ochotę się zaangażować, to to zrobił. Zresztą zauważmy, że ani trochę mu to nie zaszkodziło...Co prawdy mamy tu do czynienia z rodziną dość zubożałych po Rewolucji "patrycjuszy" (przynajmniej po mieczu), ale poglądy polityczne tej pani były powszechnie znane i nie mogły się one podobać "żywicielom" Chopina.
No nie, ja znowu o "kwestiach socjalnych", proszę wybaczyć  :).


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Listopad 09, 2010, 09:14:15
Tak sobie miarkuję, dobrze się stało, że nigdy się nie ożenił. Domowe pielesze, troskliwa żona i ciepłe kapciuchy, jak każdego mężczyznę rozleniwiłyby doszczętnie, a jako artystę odciągałyby od artystycznej weny. Z tego, co pobieżnie sobie przypominam mogę zaryzykować tezę, ze mężczyźni największe dzieła tworzą w samotności (Beethoven, Bizet, Czajkowski) albo nieszczęśliwie kochając (Mickiewicz, Słowacki). To, ze Chopin najznakomitsze opus stworzył u boku George Sand także pomaga mojej tezie, bo w okresie ich wspólnego gospodarzenia raczej nie byli kochankami (i oczywiście na pewno nie uzaleznionym od siebie wzajemnie małżeństwem), a tylko bliskimi duchowo przyjaciółmi, partnerami życiowymi w wielkim świecie bohemy. Gdyby się ożenił, prawdopodobnie byłby niedobrym mężem i niewykluczone, ze podobnie jak Mickiewicz swoją połowicę doprowadziłby do obłędu, albo – wracam do pierwotnej tezy – skapcaniałby. Chyba wiec rzeczywiście dobrze Opatrzność wyreżyserowała jego życie. Dobrze, rzecz jasna, dla jego dorobku. Dla potomności.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: TeresaGrob Listopad 09, 2010, 12:02:39
Pozwól drogi Januszu że się z Tobą nie zgodzę. Chopin za bardzo był świadomy siebie i swojej sztuki.
Mógł być dobrym mężem miał przecież w pamięci swoj dom rodzinny i tak bardzo kochających się
rodziców.
Moim zdaniem napisałby to co napisał nawet mając żonę i pięcioro dzieci.
A może mając gniazdo rodzinne zmieniłby ten swój okropny tryb życia, te bale do rana,
nie mówiąc jużo finansach.Może dzięki temu pożyłby dłużej i kto wie co by jeszcze napisał.
Ale ciekawi mnie taka kwestia.
Gdzieś usłyszałam pytanie jaka by była sztuka, gdyby w XIX wieku znano antydepresanty albo
benzodiazepiny, te sztuczne uszczęśliwiacze.
Czy bez depresji, nerwic taki właśnie Chopin, Beethoven, Schubert, Nietzsche tworzyli by to co stworzyli??


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 09, 2010, 12:03:46
A ja znowu o stronie materialno-socjalnej  :): moim zdaniem wcale by "nie rozleniwiła", tylko "zmusiła" do "roboty" (raczej okoliczności niż żona), tzn. do zarabiania pieniędzy i tutaj właśnie byłby moim zdaniem problem. Pan Ch. jak wiadomo żył z lekcji, za koncerty (bardzo rzadkie w latach 40) otrzymywał naprawdę spore sumy etc., prawdopodobnie zarzuciłby w dużym stopniu komponowanie (oj my biedni melomani). To łatwe do przewidzenia: Chopin w mieście, to Chopin niekomponujący (tylko zajęty lekcjami, salonami, balikami i zarabianiem). A pan Ch. uwielbiał Paryż, rzadko my Polacy o tym wspominamy (w przeciwieństwie do G. S., która go nie znosiła). Więc jeśli "skapcaniałby" to pewnie w tym kierunku, no i niewątpliwie bardziej by się "zmęczył".
Co do żon i natchnienia: ile Bach miał tych dzieci? 20? A Mozart to też zdaje się żonaty. Spójrzmy prawdzie w oczy: większość ludzi ma problemy z żonami, mężami itd. Wielu jest nieszczęśliwych etc., tylko że mało niezwykle przy tym uzdolnionych. Mam bardzo odmienne zdanie na ten temat. Ci tak zwani artyści nie różnią się od całej reszty, po prostu ludzie się między sobą różnią, co jednemu służy, nie służy drugiemu etc.
Co do relacji Ch-G.S., to się z Tobą w dużej mierze zgodzę, jakkolwiek moim zdaniem to nie takie proste. Bądź co bądź oni ze sobą po prostu mieszkali (pomimo oddzielnych "pro forma" apartamentów) i w ogóle jeśli się poczyta listy, to jednak o jakimś stopniu takiego "uzależnienia", o którym wspominasz, można mówić. A kiedy "byli", a od kiedy nie i dlaczego, to też tu mamy dokumenty z pierwszej ręki i sprawa nam się trochę przez to komplikuje.
Przypominam sobie, że np. prof. Tomaszewski (z którym w kwestiach biograficznych, to się czasem nie zgadzam) widzi Chopina właśnie w kategoriach "domu" i przywiązania do rodziny (również tej ewentualnej).
Oj, dużo odmiennych poglądów można mieć :).


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: anelik Listopad 09, 2010, 13:10:16
Zgadzam się z Januszem co do małżeństwa Chopina tj. z tezą, że byłby fatalnym mężem. Ano byłby - jak większość ludzi genialnych. Z lektur o wielkich z różnych dziedzin wyraźnie wynika, że geniusz żyje we własnym świecie, równoległym do rzeczywistości, w której trzeba zadbać o spiżarnię, odzież, dziecięce katary, wbicie gwoździa, naprawę samochodu, terminową zapłatę rachunków, kartkę świąteczną dla przyjaciół. Te zajęcia muszą spaść na tego, kto towarzyszy człowiekowi genialnemu, bo ten - nie złej woli, nie z celowego lekceważenia, nie z lenistwa, tylko dlatego że głowę zajmuje mu coś, co właśnie tworzy - po prostu tego nie zrobi. Jeśli geniusz trafi na towarzyszkę lub towarzysza życia, który przejmie wszystkie czynności życia codziennego - wspaniale, ale ... no właśnie nawet w takim wypadku jest małe ale. Taki "niegenialny" towarzysz życia też chciałby zostać zauważony, doceniony, chciałby przynajmniej odrobiny uwagi i czasu geniusza dla siebie. A geniusz dalej błądzić  będzie po obłokach. Osoby trzecie, korzystające z wytworów talentu geniusza będą mu wznosić kolejne pomniki, obsypywać kwiatami, będą dla niego zapalać światła jupiterów, palić kadzidła uwielbień - i jak na tym tle wypadnie towarzysz życia cichutko znoszący zakupy do domu, sprzątający, przygotowujący posiłki, wzywający do dzieci lekarza i stawiający im bańki, plewiący jarzyny w ogródku czy wykłócający się z kolejnym niesolidnym usługodawcą o wykonanie zamówienia? Oczywiście fatalnie: nie obsypie kwiatami - bo sadzonki ślimaki w ogródku zeżarły a do kwiaciarni nie ma czasu biec, nie zapali jupiterów - bo policzy, że to dużo kosztuje a dzieciom potrzebne są nowe ciuszki, nie postawi pomnika - bo mu gips potrzebny do poprawienia ścian po wyjściu malarzy, nawet nie zapali kadzideł uwielbień - bo jest tak zmęczony, że zasypia przy obiedzie. A geniusz uzna, że w domu się go po prostu nie docenia!   Współczuję małżonkom geniuszy obojga płci - duma z ich osiągnięć nie zawsze jest wystarczającym ekwiwalentem za wszystkie starania, o to by geniusz mógł godnie żyć i tworzyć.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: ewa578 Listopad 09, 2010, 13:35:43
 :) Pięknie to opisałaś, dzięki!


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Listopad 09, 2010, 13:40:31
Aneliku, albo jesteś świetnym psychologiem, albo terminowałaś już u geniusza. Nie pozostaje mi nic innego, jak podpisać się pod oceną Ewy.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 09, 2010, 13:44:05
Zgadzam się z Januszem co do małżeństwa Chopina tj. z tezą, że byłby fatalnym mężem. Ano byłby - jak większość ludzi genialnych. Z lektur o wielkich z różnych dziedzin wyraźnie wynika, że geniusz żyje we własnym świecie, równoległym do rzeczywistości, w której trzeba zadbać o spiżarnię, odzież, dziecięce katary, wbicie gwoździa, naprawę samochodu, terminową zapłatę rachunków, kartkę świąteczną dla przyjaciół. Te zajęcia muszą spaść na tego, kto towarzyszy człowiekowi genialnemu, bo ten - nie złej woli, nie z celowego lekceważenia, nie z lenistwa, tylko dlatego że głowę zajmuje mu coś, co właśnie tworzy - po prostu tego nie zrobi. Jeśli geniusz trafi na towarzyszkę lub towarzysza życia, który przejmie wszystkie czynności życia codziennego - wspaniale, ale ... no właśnie nawet w takim wypadku jest małe ale. Taki "niegenialny" towarzysz życia też chciałby zostać zauważony, doceniony, chciałby przynajmniej odrobiny uwagi i czasu geniusza dla siebie. A geniusz dalej błądzić  będzie po obłokach.
Ktoś kiedyś stwierdził z rozczarowaniem, że listy Chopina są bardzo przyziemne (chodziło o listy do Fontany), Chopin nie bujał aż tak bardzo w obłokach, on jednak o takie rzeczy dbał (czasami nie własnymi rękoma, ale zawsze). Jest np. taki "kawałek" w jednym z listów do Fontany, żeby Fontana przede wszystkim postarał się o ogrzanie mieszkania G.S., bo to ważniejsze niż wszystkie jego sprawy i inne takie, już nie będę wspominać o wybieraniu i urządzaniu mieszkania, sukni etc. Naprawdę wróćmy do literatury przedmiotu. Ja jak wcześniej napisałam nie uważam wcale, aby "geniusze" stanowili jakiś odmienny ludzki gatunek, są różni jak różne są typy ludzkie, to takie romantyczno-młodopolskie podejście, że geniusz tu buja w obłokach i jest niezdatny do niczego innego (Swoją drogą uważam, że pan Ch. całkiem nieźle sobie w życiu radził). A do prac domowych to oni mieli służbę.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: TeresaGrob Listopad 09, 2010, 13:55:21
Co do żon i natchnienia: ile Bach miał tych dzieci? 20? A Mozart to też zdaje się żonaty. Spójrzmy prawdzie w oczy: większość ludzi ma problemy z żonami, mężami itd. Wielu jest nieszczęśliwych etc., tylko że mało niezwykle przy tym uzdolnionych. Mam bardzo odmienne zdanie na ten temat. Ci tak zwani artyści nie różnią się od całej reszty, po prostu ludzie się między sobą różnią, co jednemu służy, nie służy drugiemu etc.
Chopin oczywiście był geniuszem, ale moim zdaniem był człowiekiem bardzo potrzebującym rodziny.On tak romantyczny w
sztuce, na codzień taki nie był. Oczywiście to gdybania ale moim zdaniem z kimś taki jak np. Marynia Wodzińska mógłby być szczęśliwy.A posażna panna też by mu się przydała jeżeli mówimy o tzw.prozie życia .


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: TeresaGrob Listopad 09, 2010, 14:00:37
Ha mineły nam się posty Olu ale jestem twojego zdania :)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: bartus Listopad 09, 2010, 14:09:51
Cytuj
Zgadzam się z Januszem co do małżeństwa Chopina tj. z tezą, że byłby fatalnym mężem. Ano byłby - jak większość ludzi genialnych.
To nieprawda. A Bach, Mozart, Ja.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 09, 2010, 14:15:27
On przede wszystkim nie miał jakiegoś wyższego mniemania o sobie (tzn. miał świadomość swojej wartości artystycznej i to też widać, ale nie o tym tutaj mówimy), jako człowiek nie uważał się za coś lepszego od innych i nawet chyba uważał swoją sztukę za coś w rodzaju "usprawiedliwienia" jakiś w jego mniemaniu niedostatków na innych poziomach (myślę tu o cytacie "skończyłem Fantazję, a niebo piękne" etc. na pewno to znacie, nie chcę cytować z pamięci)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: TeresaGrob Listopad 09, 2010, 14:23:54
Do Bartusa dodam jeszcze Mendelssohna, Schumanna..


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 09, 2010, 14:34:33
On przede wszystkim nie miał jakiegoś wyższego mniemania o sobie (tzn. miał świadomość swojej wartości artystycznej i to też widać, ale nie o tym tutaj mówimy), jako człowiek nie uważał się za coś lepszego od innych i nawet chyba uważał swoją sztukę za coś w rodzaju "usprawiedliwienia" jakiś w jego mniemaniu niedostatków na innych poziomach (myślę tu o cytacie "skończyłem Fantazję, a niebo piękne" etc. na pewno to znacie, nie chcę cytować z pamięci)
„Usprawiedliwienia” w sensie „chociaż tyle mogę”, a nie „tyle potrafię i dlatego reszta jest nieważna” (tak precyzuje, bo może niezbyt dobrze się wyraziłam). Zawsze mnie tym nie-romantycznym i nie-młodopolskim podejściem Chopin ujmował.
Do Bartusa dodam jeszcze Mendelssohna, Schumanna..
Bez ja? ;)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: bartus Listopad 09, 2010, 14:49:51
Cytuj
On przede wszystkim nie miał jakiegoś wyższego mniemania o sobie (tzn. miał świadomość swojej wartości artystycznej i to też widać, ale nie o tym tutaj mówimy), jako człowiek nie uważał się za coś lepszego od innych i nawet chyba uważał swoją sztukę za coś w rodzaju "usprawiedliwienia" jakiś w jego mniemaniu niedostatków na innych poziomach (myślę tu o cytacie "skończyłem Fantazję, a niebo piękne" etc. na pewno to znacie, nie chcę cytować z pamięci)

Chcialbym cie Olu zrozumiec, ale cos mi nie wychodzi.
Byc moze powinnas dokonczyc cytat.
Co maja "niedostatki" lub "usprawiedliwienie" z "niebem, Fantazja"


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: TeresaGrob Listopad 09, 2010, 14:57:05
„Usprawiedliwienia” w sensie „chociaż tyle mogę”, a nie „tyle potrafię i dlatego reszta jest nieważna” (tak precyzuje, bo może niezbyt dobrze się wyraziłam). Zawsze mnie tym nie-romantycznym i nie-młodopolskim podejściem Chopin ujmował. ;)
Mnie tez np. tym co powiedział, czy napisał nie pamiętam o Towiańskim: "Czy widział kto większe wariactwo"


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 09, 2010, 15:13:23
Na szczęście to łatwe do znalezienia w Internecie:
"Dziś skończyłem Fantazję - i niebo piękne, smutno mi na sercu - ale to nic nie szkodzi. Żeby inaczej było, może by moja egzystencja nikomu na nic się nie przydała".


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Bodek1 Listopad 09, 2010, 15:49:45
Ja trochę zasygnalizuję inny wątek do naszej dyskusji. A gdyby tak Chopin związał się z jakąś śpiewaczką? Na pewno więcej powstałoby modnych wówczas pieśni. Istnieje dużo szczęśliwych małżeństw muzyków - wspólne zainteresowania, muzykowanie, wymiana wizji muzycznych itd. Co na to nasze panie? :-*


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Listopad 09, 2010, 16:02:38
Być może masz rację, że jego twórczość ewoluowałaby wówczas w kierunku kameralistyki wokalnej. Z drugiej strony gdy władała sercem Konstancja - jakoś nie rozpływał się w pisaniu pieśni, za to skomponował Larghetto do swojego f-molla. W późniejszym okresie życia, gdy przyjaźnił sie z wielkimi śpiewaczkami, jak również Delfiną Potocką znaną z pięknego głosu - tez nie zaowocowało to szczególnym wykwitem jego twórczości wokalnej. Sam Mickiewicz probował go nakłaniac do komponowania opery - nadaremnie.  Chopin był naprawdę  świadomym poetą fortepianu i kazda inna forma muzyki - jako kompozytorowi - była mu już nie tak bliska.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: ewa578 Listopad 09, 2010, 16:12:54
Oj, tak. Pieśni stoją w moim rankingu utworów na szarym końcu! Może dlatego, że nie fortepian jest tu najważniejszy? Wyjaśniam przy tym, że jestem ogromną miłośniczką opery i sztuki wokalnej w ogóle!


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: TeresaGrob Listopad 09, 2010, 16:25:43
No jakżesz a SCHUBERT???????????????
Małgorzata przy kołowrotku. Król Olch, Pstrąg, Wędrowiec, Do Muzyki te kilkuminutowe pieśni mają więcej treści
niż niejedna opera lub symfonia. A fortepian jest w nich tak samo ważny jak głos śpiewaka.
A Podróż Zimowa, Piękna Młynarka????????
Jestem załamana :( :( :( :( :( :( :(


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Listopad 09, 2010, 16:29:43
Teresko, zupełnie niepotrzebnie. Nie każdy musi wielbić w muzyce to samo.  De gustibus non est disputandum... To w naszym gronie jest sympatyczne, że, z uwagi na nasze zainteresowania tworzymy tu wszyscy piękną mozaikę, której na imię Chopin. I niech tak już pozostanie  :)
Swoja drogą bardzo cieszy, ze mamy w Tobie miłośnicę pieśni Szuberta.  Ubogacasz nas swoją pasją  :)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: TeresaGrob Listopad 09, 2010, 16:49:57
Dzięki Janusz kochany oczywiście masz rację, mogę przecież zrobić kurs muzyki Schuberta z klasówką na
koniec. Kto nie zda.......no jeszcze nie wiem...


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Bodek1 Listopad 09, 2010, 20:23:24
No tak pisząc, że pieśni były wówczas modne miałem oczywiście na myśli Schuberta. Czy Chopin poza "Życzeniem" napisał jeszcze jakąś pieśń?


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Listopad 09, 2010, 20:28:20
Dzięki Janusz kochany oczywiście masz rację, mogę przecież zrobić kurs muzyki Schuberta z klasówką na
koniec. Kto nie zda.......no jeszcze nie wiem...

Oj, uważaj, bo się zapiszę na te klasówkę, ale pamiętaj, nie będę się potem zadowalał  byle pierwszym fantem  :) ;) :D


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: xbw Listopad 09, 2010, 21:07:37
Znalazłam katalog wszystkich utworów Chopina:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_dzieł_Fryderyka_Chopina

Napisał, wg tego źródła 17 pieśni:
1. Życzenie G-dur (incipit Gdybym ja była; sł. Stefan Witwicki, 1829)
2. Wiosna g-moll (sł. Stefan Witwicki, 1838)
3. Smutna rzeka fis-moll (sł. Stefan Witwicki, 1831)
4. Hulanka C-dur (sł. Stefan Witwicki, 1830)
5. Gdzie lubi A-dur (sł. Stefan Witwicki, 1829)
6. Precz z moich oczu f-moll (sł. Adam Mickiewicz, 1827)
7. Poseł D-dur (sł. Stefan Witwicki, 1831)
8. Śliczny chłopiec D-dur (sł. Bohdan Zaleski, 1841)
9. Melodia G-dur (incipit Z gór, gdzie dźwigali; sł. Zygmunt Krasiński, 1847)
10. Wojak As-dur (sł. Stefan Witwicki, 1831)
11. Dwojaki koniec d-moll (sł. Bohdan Zaleski, 1845)
12. Moja pieszczotka Ges-dur (sł. Adam Mickiewicz, 1837)
13. Nie ma czego trzeba a-moll (sł. Bohdan Zaleski, 1845)
14. Pierścień Es-dur (sł. Stefan Witwicki, 1836)
15. Narzeczony c-moll (sł. Stefan Witwicki, 1831)
16. Piosnka litewska F-dur (sł. Ludwik Osiński, 1831)
17. Śpiew z mogiłki es-moll (incipit Leci liście z drzewa; sł. Wincenty Pol, 1836)
Będziemy teraz słuchać ? :)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Tycjan Listopad 09, 2010, 21:15:37
Swoją drogą uważam, że pan Ch. całkiem nieźle sobie w życiu radził

Też tak mi się wydaje. My lubimy myśleć o Chopinie bardzo ckliwie, ale prawda jest dużo bardziej złożona. Nie był z całą pewnością jakimś genialnym nieudacznikiem życiowym, o nie ...  


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: ewa578 Listopad 09, 2010, 21:23:59
Teresko, ja mówiłam tylko o pieśniach Chopina, bo poza "Życzeniem" i "Precz z moich oczu" któż zna inne? Mam w moich zbiorach wszystkie, ale rzadko do nich zaglądam. Może nie mam racji ale tak jest i już. Jak zawsze w życiu, nic na siłę.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: kozioł Listopad 09, 2010, 22:22:43
We wcześniejszych postach poruszana była kwestia, czy Chopin byłby dobrym mężem, czy też nie. Czy dobrze zrobił, że się nie ożenił i czy wyszłoby mu to na dobre, czy też zgoła odwrotnie. "Mnie sie wydaji" ;) że nie można jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wprawdzie istnieją przykłady, gdzie małżeństwo nie stanowiło jakiejś bariery, czy przeszkody dla twórczości i nie wpływało zasadniczo na obniżenie jej lotów..Wezmy Bacha (20-ciorga dzieci), Mozarta, czy chociażby Schumanna. Ale przecież byli i tacy, którzy być może świadomie (choć niekoniecznie) wybierali "samotność" jako ten stan, który najbardziej odpowiada i daje komfort podczas procesu tworzenia, czy jakiejkolwiek innej działalności (cisza, spokój, brak obowiązków, odpowiedzialności za kogoś drugiego)
Można by tu wymieniać i wymieniać, chociażby - Kościuszko, Saint Just, Robespierre :D, zaś z kompozytorów; Beethoven, Schubert (chyba), Czajkowski (akurat przy tym widziałbym problem nieco innej natury ;))..
W przypadku Chopina nie jest to jednak takie proste. Z jednej strony mogłoby mu to przeszkadzać, w pewien sposób ograniczać. Z drugiej zaś, potrzebny był mu ktoś - kto byłby stosunkowo blisko, stale się nim opiekował i dawał pocieszenie w kłopotach..a co istotne - akceptował istniejący stan rzeczy..W takiej sytuacji optymalnym rozwiązaniem była zatem "kochanka"
Myślę, że w osobie samego Chopina należy się doszukiwać pewnego problemu natury "psychologicznej" tj. potrzeby akceptacji i lękiem przed brakiem takowej akceptacji, podświadomym lękiem przed ewentualnym odrzuceniem w miarę postępowania choroby - co mogło się uaktywnić szczególnie po nie wyrażeniu zgody przez rodzinę Marii Wodzińskiej na ich małżeństwo (ze wzgl. na zbytnią chorobliwość)
Bo tak po prawdzie ileż to kobiet pojawiło się w Jego życiu..2, no może 3 ?? W sumie niewiele to, jak na sławnego na cały Paryż i nie tylko "artystę". Dla porównania wezmy jego przyjaciela Liszta - kochanki, zdrady, romanse..Nawet sama George Sand była kochanką Liszta, zanim Chopin został jej kolejna zdobyczą (zresztą to nie Chopin, lecz właśnie ona zainicjowała ten związek) Zatem gdyby nie "ruch" z jej strony, to prawdopodobnie do niczego by nie doszło, gdyż Chopin począt. zwracał się na temat tej Pani - niezbyt pochlebnie..
Tak więc kwestia akceptacji i lęku przed jej brakiem, mogło mieć w tym wszystkim również jakieś znaczenie - bo przecież "gruzlica" była chorobą nieuleczalną, a co gorsza zakazną, panował więc powszechny lęk przed zarażeniem się tym strasznym "choróbskiem" (analogicznie jak w przypadku dzisiejszego wirusa "aids")..To tak od siebie ;)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Monika_Aleksandra Listopad 09, 2010, 22:30:26
Oj, chyba na ten temat można napisać pracę, co najmniej magisterską :)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: anelik Listopad 09, 2010, 22:53:29
Pieśni! No... nie bardzo lubię (i to mówiąc oględnie) ale wybaczcie, jako że ma to swoje głębokie uzasadnienie. Dawno, dawno temu był sobie szkolny chór a w chórze tym chudy anelik. Chudy anelik szybko zapamiętywał i miał donośniejszy głos niż reszta dzieci (ćwiczył drąc się wniebogłosy na podwórku). I chociaż śpiewał niekoniecznie czyściej niż inne dzieci, to stawiano go na środku i kazano śpiewać solo. I wszystkie Pstrągi, "skrzydełka jak gąska", "biedne małe promyki słońca" i "po nocnej rosie" koniecznie trzeba było zaśpiewać na hospitacjach, wizytacjach, wizytach władz, otwarciach pobliskich zakładów, rocznicowych akademiach etc. etc. Do tej pory pierwsze takty "Życzenia" wywołują we mnie dreszcze!   



Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: anelik Listopad 09, 2010, 23:03:47
Co zaś do małżeństw geniuszy! Nie cofam niczego co napisałam. Może dodam tylko, że tak jak współczuję partnerom geniuszy, tak i współczuję samym geniuszom. W życiu nie ma nic za darmo. To, co jest wiele warte, często także bardzo wiele kosztuje. Za talent, geniusz też się płaci - czasem właśnie tym, że nie można stworzyć trwałego związku z drugim człowiekiem. Pewnie, że są tacy, którzy sobie poradzili. Ale ilu ich jest? Garstka! Sława, która wędruje jak cień  za człowiekiem utalentowanym często staje się przekleństwem dla niego samego i dla jego bliskich. To, że geniusz jak każdy człowiek potrzebuje bliskości drugiej osoby jest oczywiste - jesteśmy istotami stadnymi i geniusze nie są tu żadnymi wyjątkami. Czym innym jednak jest tkwiąca w człowieku potrzeba obecności kogoś własnego a czym innym konieczność sprostania temu wyzwaniu jakim jest drugi człowiek. Rzecz w tym, że nie można tylko wziąć kogoś dla siebie ale także trzeba siebie dać. I z tym dawaniem człowiek genialny miewa kłopoty. W błądzeniu w chmurach nie chodzi tylko o uduchowienie, z powodu którego geniusz - niczym profesor Gąsowski - gubi listy, zapomina po co przyszedł. Chodzi raczej o to, że pewne sfery życia bywają geniuszom po prostu obce - o ich istneiniu wiedzą ale niekoniecznie przyjmują fakt ich istnienia do wiadomości.
P.s. Janusz! Termin u geniusza na szczęście mnie ominął!


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: kozioł Listopad 10, 2010, 00:02:55
Tak macie obydwie rację Moniczko ;) i Elżbieto (aneliku)..
Pozwolę sobie jednak dokończyć rozpoczętą wcześniej myśl..Równie dobrze można by też dyskutować, czy George Sand była dla Niego kobietą odpowiednią. Była przecież od niego starsza (6 lat), była kobietą która przyjęła męskie imię (chyba męskie - podobnie brzmiące jak chociażby dzisiejszy George Michael, choć nie dam głowy) ponadto nosząca męskie stroje, paląca namiętnie cygara, przeklinająca publicznie, mężatka w separacji, wcześniejsza kochanka wielu sławnych artystów i co więcej uważająca małżeństwo za "barbarzyńską instytucję" Przepraszam ale coś mi się tutaj nie zgadza..Moim skromnym zdaniem musiał to być baardzo "dziwny" związek. Zresztą sama Pani Sand pisała podobno w swoich dziennikach, ze przez 9 lat "przyjazni" ( to bardzo ważne stwierdzenie - bowiem "związek uczuciowy" nazywa przyjaznią) z Chopinem żyła jak w klasztornym celibacie. Zresztą sama siebie nazywa "drugą matką" Chopina.
Natomiast po samej rozłące pisała nawet do przyjaciół - "Od dziesięciu lat czując się w pełni sił byłam związana z trupem....cóż za wspaniała przyszłość otwiera się przede mną po tylu latach cierpień i nudy...(i dalej) wreszcie mogę zacząć nowe życie po tylu latach powolnych tortur"..Albo coś takiego z listu do Hetzela "....on cierpiał fizycznie przez całe swoje życie, a nacierpiał się dosyć, biedne dziecko"..
Nie Moi Drodzy, ja tu widzę nie tyle czysty "związek uczuciowy, miłosny" (początkowo może tak..) co bardziej terapeutyczny ;)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Listopad 10, 2010, 08:18:51
Nie Moi Drodzy, ja tu widzę nie tyle czysty "związek uczuciowy, miłosny" (początkowo może tak..) co bardziej terapeutyczny ;)
Koziołku, całkowicie sie z Toba zgadzam. Zwrócmy więc na ciekawy aspekt: Nie Gładkowska, nie George Sand, nie Potocka -to któraz była jego prawdziwą kobietą? i czy w ogóle jakas była? Pytanie oczywiscie, retoryczne.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 10, 2010, 10:25:07
Oczywiście, że G. Sand. Niestety nie mam zbyt wiele czasu, żeby szukać cytatów i argumentować. Moim zdaniem nie powinniśmy porównywać jakiegoś młodzieńczego zauroczenia do naprawdę głębokiego i, moim i nie tylko moim zdaniem, właśnie "małżeńskiego" zaangażowania (to wszystko widać w listach jednej i drugiej strony, czy też nawet osób trzecich), choć nie twierdzę, że ten związek nie miał silnych zabarwień innego rodzaju.

No i czuję się zobowiązana, żeby trochę "interweniować". G.S. nie była kochanką Liszta (to jakaś plotka niemająca poważnego uzasadnienia, jak to się mówi: bogatemu pożyczają ;D). Co do "barbarzyńskiej instytucji", należy czytać: małżeństwa wg ówczesnego Kodeksu Cywilnego (a proszę mi wierzyć dla kobiet te "warunki" były straszne), stosunek p. Sand do małżeństwa był w sumie o wiele bardziej stonowany i zmieniał się z biegiem czasu. Co do tej "maskulinizacji" to w sumie taki stereotyp (nie mówię, że zupełnie nie ma odniesienia do rzeczywistości), ja już o tym pisałam na początku, to wszystko jest wyolbrzymiane i źle interpretowane, służy wszystkim niepoważnym pseudobiografom do plotkowania
A i jeszcze jedna sprawa: piszesz Koźle, że się źle na początku o tej pani wyrażał. Po pierwsze zdaje się, że bardzo szybko skorygował opinię (zaproszenia itd.), po drugi jest coś, o czym prawie żaden biograf Chopina nie ma pojęcia (a powinni mieć pojęcie, bo w przeciwnym wypadku nie są w stanie poprawnie niczego zinterpretować). Otóż p. Sand była osobą nieśmiałą i bardzo ją stresowały nowe znajomości ("Moje pierwsze spotkania są zawsze nieudane" czy coś w tym stylu). Ona się po prostu nie odzywała (albo prawie wcale), dołączmy jeszcze do tego papierosa w zębach (żeby się czymś w tej stresującej sytuacji zająć), no i negatywny efekt gwarantowany. Poczytywano jej to zachowanie za arogancję i tak prawdopodobnie odebrał to pan Ch. (poza tym chyba był zraniony w miłości własnej, do tak chłodnej reakcji ze strony kobiet prawdopodobnie nie był przyzwyczajony), stąd jego słowa, że "antypatyczna" itd.



Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: ewa578 Listopad 10, 2010, 14:02:01
Wszystko to pięknie, ale nikt nie wspomina o fascynacji młodziutką Solange. Jak to było naprawdę?


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: kozioł Listopad 11, 2010, 02:26:22
Oczywiście, że G. Sand. Niestety nie mam zbyt wiele czasu, żeby szukać cytatów i argumentować. Moim zdaniem nie powinniśmy porównywać jakiegoś młodzieńczego zauroczenia do naprawdę głębokiego i, moim i nie tylko moim zdaniem, właśnie "małżeńskiego" zaangażowania (to wszystko widać w listach jednej i drugiej strony, czy też nawet osób trzecich), choć nie twierdzę, że ten związek nie miał silnych zabarwień innego rodzaju.

No i czuję się zobowiązana, żeby trochę "interweniować". G.S. nie była kochanką Liszta (to jakaś plotka niemająca poważnego uzasadnienia, jak to się mówi: bogatemu pożyczają ;D). Co do "barbarzyńskiej instytucji", należy czytać: małżeństwa wg ówczesnego Kodeksu Cywilnego (a proszę mi wierzyć dla kobiet te "warunki" były straszne), stosunek p. Sand do małżeństwa był w sumie o wiele bardziej stonowany i zmieniał się z biegiem czasu. Co do tej "maskulinizacji" to w sumie taki stereotyp (nie mówię, że zupełnie nie ma odniesienia do rzeczywistości), ja już o tym pisałam na początku, to wszystko jest wyolbrzymiane i źle interpretowane, służy wszystkim niepoważnym pseudobiografom do plotkowania
A i jeszcze jedna sprawa: piszesz Koźle, że się źle na początku o tej pani wyrażał. Po pierwsze zdaje się, że bardzo szybko skorygował opinię (zaproszenia itd.)



Powiedzmy inaczej Olu..przyjazniła się z Lisztem, podobnie zresztą jak i przyjazniła nie z innymi artystami. Jednak przypomnijmy, iż "związek uczuciowy" z Chopinem również nazywała "przyjaznią", a u zródeł każdej plotki - kryje się z reguły jakieś małe "ziarenko" prawdy..Czyż nie..??
Co do "maskulinizacji", nie sądzę aby w grę wchodziła tego rodzaju przemiana, czy zaburzenie w sensie medycznym..a raczej w sensie psychicznym, ściślej - bardziej podkreślania pewnych cech charakteru, naśladownictwa mężczyzn (stąd kąśliwy język, wulgaryzmy, ubrania, cygara itd..),a i również mogło dotyczyć sfery dominacji nad tym, czy innym partnerem..
A że Chopin tak szybko skorygował opinię na temat Pani Sand, to zupełnie zrozumiała sprawa - gdyż już przy drugim spotkaniu, zaprosiła go przecież do spędzenia zimy w jej majątku w Nohant (wygrała proces ze swoim mężem o prawo do tej posiadłości)
Zaś sama perspektywa spędzenia zimy w luksusowych warunkach, łagodniejszym klimacie (daleko na połud.od Paryża) na dodatek w otoczeniu kobiety która się nim interesuje, bez potrzeby udzielania lekcji, ciągłych wizyt i trosk o koszty utrzymania - bez wątpienia musiała być i była dla Chopina bardzo atrakcyjna...no bo przecież dopiero w Nohant, tak na dobre zostali "kochankami"..Jego zdrowie wymagało zaś, wyjątkowej opieki, dobrego (a nawet specjalnego) odżywiania, ciepłego klimatu, regularnego trybu życia..i co najistotniejsze - warunków do pracy twórczej, a to wszystko miał zapewnione właśnie w posiadłości w Nohant. Tak, czy nie..Olu ?? :) ;)



Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 11, 2010, 10:30:43
Powiedzmy inaczej Olu..przyjazniła się z Lisztem, podobnie zresztą jak i przyjazniła nie z innymi artystami. Jednak przypomnijmy, iż "związek uczuciowy" z Chopinem również nazywała "przyjaznią", a u zródeł każdej plotki - kryje się z reguły jakieś małe "ziarenko" prawdy..Czyż nie..??
Jak powiedziałam: bogatemu pożyczają (a Liszt też był "bogaty", to wystarczy żeby coś bez wystarczających podstaw skonfabulować). Co do nazywania czegoś "przyjaźnią" to różnie to bywało (trzeba znać dużą ilość listów). Jest przyjaciel i "przyjaciel" (czyli pewnego rodzaju "eufemizm"). W sumie nazwanie czegoś przez p. Sand przyjaźnią jest nobilitujące, ponieważ o przyjaźni wyrażała się w samych superlatywach, o miłości bardzo często źle.
Ja tych wulgaryzmów, o których wspominasz, nie zaobserwowałam, ani w listach, ani w literaturze wspomnieniowej. Może i mówiła czasem "merde", ale co w tym dziwnego? (A "kąśliwy" to był p. Ch. ;D)
Co do cygar, p. Sand paliła różne rzeczy, ale najczęściej były to po prostu zwykłe papierosy (nawet "damskie"). A i palenie u kobiet, jak tu już zauważono, chociaż może nie często spotykane, jednak nie było jakąś cechą jej tylko właściwą.
Co do strojów,  proszę przeczytaj jeden z moich pierwszych postów, to było w pewien sposób warunkowe okolicznościami.
A i trzeba powiedzieć to jasno: p. Sand najczęściej nosiła kiecki. Znam tylko jeden portret (Delacroix, 1834, zresztą b. ładny), w którym jest ucharakteryzowana na takiego trochę "efeba". Reszta: kiecki (zauważyłam, że czasem niektórzy biorą portret jej syna za jej własną podobiznę ;D - siła stereotypu).

A że Chopin tak szybko skorygował opinię na temat Pani Sand, to zupełnie zrozumiała sprawa - gdyż już przy drugim spotkaniu, zaprosiła go przecież do spędzenia zimy w jej majątku w Nohant (wygrała proces ze swoim mężem o prawo do tej posiadłości)
Zaś sama perspektywa spędzenia zimy w luksusowych warunkach, łagodniejszym klimacie (daleko na połud.od Paryża) na dodatek w otoczeniu kobiety która się nim interesuje, bez potrzeby udzielania lekcji, ciągłych wizyt i trosk o koszty utrzymania - bez wątpienia musiała być i była dla Chopina bardzo atrakcyjna...no bo przecież dopiero w Nohant, tak na dobre zostali "kochankami"..Jego zdrowie wymagało zaś, wyjątkowej opieki, dobrego (a nawet specjalnego) odżywiania, ciepłego klimatu, regularnego trybu życia..i co najistotniejsze - warunków do pracy twórczej, a to wszystko miał zapewnione właśnie w posiadłości w Nohant. Tak, czy nie..Olu ?? :) ;)
Nie obraź się Koźle, ale muszę Cię skorygować:  nie możemy powiedzieć, że przy drugim spotkaniu, go tam zaprosiła (ja wspominałam o zaproszeniach Chopina na organizowane przez niego wieczory, kolacje, poranki czy coś w tym stylu). My tylko wiemy, że zapraszała go bodajże w lutym 1837 przez M. d.Agoult czy Liszta i to listownie ( ;D), Chopin tego lata nie pojechał (ale miał zamiar, bo o tym wspominał w liście do Wodzińskiego). Wolał Londyn ;D i wydawanie kasy. A cała historia zaczęła się nie w Nohant, tylko jak najbardziej w Paryżu (czerwiec 1838), na to to już mamy naprawdę solidne dowody. Do Nohant zawitali dopiero po roku. Później do Paryża (i to na 2 lata), później mniej więcej po pół roku w jednym miejscu i drugim. A Chopin za wsią raczej nie przepadał, lubił Paryż (gdzie zarabiał sporo i miał z czego się "dokładać" na cały rok, więc nie róbmy z niego jakiegoś za przeproszeniem żigolaka i pasożyta - a jego troska o detale życia codziennego w listach też jest widoczna, więc może nie mówmy o jakimś zupełnym uwolnieniu się od tego, tak na marginesie najbardziej to go chyba "uwalniał" Fontanna  ;D).
A że na wsi, jako że nie był miłośnikiem polowań, nic go nie rozpraszało (może poza hordą swoich i nie swoich przyjaciół) i nie miał nic "lepszego" do roboty, to oczywiście prawda (latem we Francji to zawsze jest "ciepły klimat" ;)).
Wszystko to pięknie, ale nikt nie wspomina o fascynacji młodziutką Solange. Jak to było naprawdę?
No cóż, na pewno nie tak jak na filmach i w sztuce Iwaszkiewicza ;D.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Tycjan Listopad 12, 2010, 08:32:53
Myślę, że gdy chodzi o relacje Chopina z kobietami znamy jedynie strzępy faktów. Zresztą nie tylko kobiety w jego biografii to zagadki. Bez żadnych wątpliwości na miano MUZY zasługuje chyba tylko Konstancja Gładkowska. Pozostałe Panie, i owszem, wpływały na bieg życia Chopina, jego ciało i duszę, ale nie ma żadnych dowodów, by któraś z nich miała status MUZY. MUZĄ się nie jest tylko z tego powodu, że kobieta odgrywa jakąś, choćby doniosłą, rolę w życiu artysty. MUZA to kobieta, która w stopniu zniewalającym i wyzwalającym porusza duszę artysty to tworzenia - nie wystarczy, że stwarza tej duszy warunki dla twórczości, albo dostarcza jej takich lub innych doświadczeń. Muza to właśnie "ideał" (jak pisał Chopin o Konstancji ), któremu "się służy" (jak to ujmował Chopin swój stan ducha względem Konstancji), tworząc sztukę.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Bodek1 Listopad 12, 2010, 10:28:36
Dzięki Tycjan za ładne podsumowanie naszej dyskusji. Też jestem zdania, że MUZA to jakaś zjawiskowa piękność do której się wzdycha, o której się marzy, pobudza do tworzenia, pisania pięknej romantycznej muzyki. Określenie Muzy Chopina na pewno bardziej pasuje do Konstancji, z myślą o której tworzył koncerty, ballady i inne utwory z początkowego okresu swojej twórczości niż do p. G. Sand - która opiekowała się Fryderykiem, pomagała mu w sferze materialno-bytowej, ale trudno jest o niej myśleć jako "ideał kobiecości". Obrazu Muzy trzeba szukać w muzyce Chopina - która jest "nieziemska", piękna, romantyczna, wzniosła,a czasami Nasza Narodowa (jest odzwierciedleniem Naszej Historii). Pozdrawiam serdecznie


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 12, 2010, 15:25:57
Ja po prostu sądzę, że Chopin w wieku lat 19/20 (mowa oczywiście o Konstancji) był po pierwsze bardziej skłonny do wywnętrzania się, po drugie do romantycznej stylizacji i egzaltacji (może się biedak jakiś książek naczytał, a młodzież w tamtej epoce bardzo wrażliwa na lektury jak wiemy). Później z tego "wyrósł". Gdy się czyta jego listy (a już szczególnie te późniejsze), to chyba każdy zauważy, że to się bardzo różni np. od korespondencji Słowackiego. Chopin nie operował pojęciami (jeżeli dobrze sobie przypominam) takimi jak muza czy geniusz (i ja też za tym nie przepadam), a jego "dorosłe" listy nie są "romantyczne" i egzaltowane.  W ogóle jego korespondencja wiele osób zaskakiwała. Naprawdę polecam wszystkim, którzy tego nie zrobili, dokładne się w nią wczytanie, to może uleczyć z pewnych "iwaszkiewiczowskich" i innych naleciałości.
A i jeszcze raz o Konstancji: jak wiemy, gdy wyjeżdżał wpisała mu ona na pożegnanie: "Mogą Cię obcy lepiej nagrodzić, ocenić, Lecz od nas kochać mocniej pewno Cię nie mogą". W jakiś nieokreślony czas potem Chopin dopisał do tego "Mogą". Trudno o bardziej jednoznaczną deklarację.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Monika_Aleksandra Listopad 12, 2010, 18:21:01
Przepraszam najmocniej, ale muszę się nie zgodzić co do znaczenia słowa "muza". Nie jest to wyraz jednoznaczny z ideałem, lecz z inspiracją przede wszystkim, niezależnie jakimi środkami to robi. Z tego związku ma urodzić się dziecię. Rodzajów inspiracji przecież może być wiele. Tu macie Państwo rację, że Gładkowska była taką muzą w najprostszym tego słowa rozumieniu.

Czy rzeczywiście G. Sand  nie była muzą? Pobudzała, otaczała opieką, kochała... Była patronką i orędowniczką, nie można nazwać jej muzą?


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Listopad 12, 2010, 21:20:32
Tycjanie, zdecydowanie nie utożsamiam się z Twoim definiowaniem Muzy ("MUZA to kobieta, która w stopniu zniewalającym i wyzwalającym porusza duszę artysty to tworzenia") i całkowicie  przychylam się do rozumowania Moniki. Muza, wg mnie - to ktoś lub coś (a raczej niedookreślony "ktoś") kto służy, inspiruje, wspomaga twórcze natchnienie. Taką Muzą nie zawsze musi być okreslona osoba. Na przykład: dla Beethovena była nią "Niesmiertelna Ukochana", do której pisał, której powierzał swe myśli, ofiarowywał uczucia... I która, tak naprawdę, nie wiemy kim była i czy w ogóle była. Do dziś bowiem wielu biografów uważa, że zdecydowanie nie była to kobieta realna, a wytwór wyobraźni wiedeńskiego pre-romantyka. W takim więc ujęciu wszystko, co wspomagało, inspirowało, dawało natchnienie Chopinowi do komponowania, wszyscy i wszystko - mogło być jego Muzą. W takim wiec ujęciu, jak najbardziej była nią także GS. Czy Chopin używał, czy nie używał słowa Muza dla podkreslenia źródła inspiracji to już w ogóle nie ma znaczenia, tym bardziej, że jak słusznie zwraca uwage Ola - On takich pojęć (Muza , geniusz) wolał nie nazywać i nie wartościować nominalnie


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: kozioł Listopad 12, 2010, 22:22:22
Ojj przestańcie się już spierać z definiowaniem tego słowa..,bo przecież "muza", czy "muzy" to nic innego jak - boginie sztuki w mitologii greckiej, znajdujące po wsze czasy miejsce w orszaku "Apollina", który był ich odwiecznym przewodnikiem - jako bóg piękna, sztuki..i co najważniejsze muzyki ;D Ogólnie "muzą" może być ktoś (a może coś ;)) wyimaginowany lub jak najbardziej rzeczywisty, realny. Zadaniem zaś jej jest przynoszenie natchnienia, inspiracji twórczej..Odnośnie Chopina, czy była nią Konstancja, czy G.Sand, czy może jakakolwiek inna z kobiet która pojawiła się w jego życiu - trudno tak jednoznacznie stwierdzić (może było ich kilka, różne w różnych okresach twórczości) Wszakże jakowaś  "muza" musiała mu chyba towarzyszyć, w przeciwnym razie nie skomponowałby tylu wspaniałych dzieł ;)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: xbw Listopad 12, 2010, 23:11:58
Działanie muzy na twórcę jest opisane w filmie "Muza" Alberta Broksa :) Komedyjka lekka łatwa i przyjemna, ale dająca do myślenia i trochę ... inspirująca. Jednakowoż nie dająca ostatecznej odpowiedzi, jak ten skomplikowany proces wydobywania geniuszu z geniusza, następuje :(


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Tycjan Listopad 13, 2010, 08:18:39
Słowo "muza" ma co najmniej 4 znaczenia potoczne. Na przykład, w Uniwersalnym Słowniku Języka Polskiego PWN tak się je definiuje: muza 1. mit. gr.-rzym. «każda z dziewięciu bogiń, córek Zeusa, opiekunek sztuk pięknych i nauki» 2. «kobieta inspirująca jakiegoś artystę» 3. «poezja lub inny rodzaj twórczości uprawianej przez kogoś» 4. «czyjś talent lub chwilowe natchnienie». Nie myślę o Sand jako o muzie Chopina ( w znaczeniu 2), ponieważ nie wydaje mi, abyśmy chwytali w ten sposób istotę tego związku. Przyznanie Gładkowskiej statusu muzy całkiem dobrze i w miarę wyczerpująco opisuje charakter relacji pomiędzy Nią a Chopinem. Natomiast, myślenie o Sand jako o muzie nie ukazuje całej dramatycznej komplikacji związku Chopina z tym "wampirem", ale i "aniołem". Myślę, że Sand była kimś ważniejszym w życiu Chopina niż tylko muzą. Po prostu Ich związek nie da się adekwatnie opisać w kategoriach Chopin - Muza. Taki opis ów związek raczej banalizowałby ... Z drugiej strony, macie rację, że tego związku nie można całkowicie pozbawić wymiaru "muza - artysta"... wszak określenie" "kobieta inspirująca jakiegoś artystę" jest niezwykle pojemne. Ale ten wymiar nie definiuje jakoś szczególnie przekonywająco znaczenia i roli Sand dla twórczości Chopina - co najwyżej zwraca uwagę na pewien mały aspekt związku Sand i Chopina.



Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: aro 59 Listopad 13, 2010, 08:44:10
Zgodzę się, że artysta w porywie „natchnienia” może napisać jakieś, no jedno dzieło.
Ale może to być sporadyczny raz i pewnie utwór nie będzie wysokich lotów, i
i tak trzeba go będzie poprawić, bo autokrytyka (po spojrzeniu chłodnym okiem)
nie pozwoli wypuścić takiego, (mówiąc potocznie) "gniota".
 
Według mnie, praca twórcza, jest jak każda inna praca, a nad pracą trzeba się skupić,
mieć czas i spokojną głowę. a nie zamartwiać się lub bujać w obłokach.

Inspiracją do napisania utworu mogą być zarówno sprawy dziejące się
na zewnątrz jak i sprawy dziejące się wewnątrz człowieka,

ale do samego aktu twórczego musi się mieć spokój, a już na pewno
nie jakieś niezdrowe podniecenie.

Dlatego uważam, że to właśnie George Sand zapewniała mu te warunki twórcze.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 13, 2010, 10:45:28
Tak czytam, to co powyżej napisano i stwierdzam: muzą Chopina był stary i brzuchaty, niewątpliwej urody kompozytor J. S. Bach ;D
Jeszcze jedna taka mała rzecz: jeśli wierzyć G. Sand (a w tego typu wypadkach nie widzę większych przeciwwskazań), to on się jej po prostu radził (i nie chodziło o wybór krawata, tylko właśnie o muzykę).

I się zgadzam generalnie z Aro (a Chopin kreślił i cyzelował bardzo dużo, chociaż z drugiej strony znamy kompozytorów, którzy pracowali o wiele szybciej).


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: bartus Listopad 13, 2010, 13:49:38
Stwierdzam, ze G.S nie!! byla muza Chopina.
Nie jestem rowniez przekonany, ze Chopin kochal G.S.
Omamiony  nadpobudliwa, wasata  "promotorka" poddal sie jej kaprysom i zalotom.
Szkoda mi tego Chopina. Jestem pewny, ze kiedys, kogos naprawde kochal (byc moze bez wzajemnosci).
Jego SZTUKA ,pelna nostalgii i namietnosci nam o tym mowi.



Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 13, 2010, 14:32:13
Ile jego listów czytałeś? w ogóle ile czytałeś dokumentów?
"Żal mi tego Chopina", rzeczywiście jeśli robi się z niego jakąś niedojdę niemającą własnej woli, no to później piszemy tego rodzaju komentarze.
I masz bardzo blade pojęcie o p. Sand. Ale ten "obcy" element często drażnił Polaków i był przedmiotem różnego rodzaju mitotwórstwa.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: bartus Listopad 13, 2010, 15:52:25
O.. O.. Ola nie gryz.
G.S. po prostu pasuje mi do pewnego, powszechnie znanego  typu  czlowieka -"opiekuna artystow".
Na ogol jest to starsza, bogata pani, ktora nie wie, co zrobic z czasem i chce jakos zaistnic w elitarnym swiecie.
G.S. moim zdaniem mogla zrobic z Chopina nieudacznika, ktoremu bezustannie wmawiala wszelakiego rodzaju choroby.
Wg. mnie tlamsila jego osobowosc, swietnie sie przy tym bawiac. Intuicja podpowiada mi, ze Chopin kochal inna.
Ty tez nie masz zadnych dowodow na to, ze Chopin i G.S byli udana para, gdyz nie wiesz, co tak naprawde w duszy mistrza
gralo. Nikt tego nie wie.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 13, 2010, 16:46:38
No cóż, mam za sobą znajomość korespondencji, wspomnień i nie wiem ilu poważnych pozycji i opinii. Więc nie opieram się na intuicji i na błogich "wydaje mi się", nawet jeżeli nie są to bardzo świeże lektury, to jednak myślę, że nie zachorowałam na zupełną sklerozę.
Nie bardzo rozumiem skąd Ci się wziął ten typ, o którym wspominasz (to zupełnie nie pasuje i zdradza Twoją kompletną ignorancję w stosunku do GS, ona na pewno miała co robić z czasem, nie musiała zaistnieć w żadnym elitarnym świecie - o czym Ty w ogóle mówisz? - i starszą panią to też jej nazwać nie można).
Nie dyskutujemy, o tym czy "udana para" czy nie. Nie jest to zresztą najlepsze określenie. Była to para niezwykle interesująca i kochająca się różnymi odcieniami miłości (o tak jak najbardziej).
Tłamsiła osobowość? pewnie bo czasem chciała, żeby siedział w domu a nie "baletował", no i się skarżyła, że jej nie chce słuchać ;D (Tak na marginesie Mickiewicz uważał, że to Chopin jest dla niej "wampirem").
G.S. moim zdaniem mogla zrobić z Chopina nieudacznika, ktoremu bezustannie wmawiala wszelakiego rodzaju choroby.
To zdanie wydrukuję i oprawię w ramki, bo jest wyjątkowo udane.
(Gdybyś znał jej listy, to byś wiedział, że czasami twierdziła, że ma się całkiem nieźle, ale przeważnie mamy listy użalające się nad stanem jego zdrowia, proszące lekarzy o pomoc, nawet opisy dolegliwości i stosowanych leków). No, ale jeśli uważasz, że wmówiła mu kaszel, gorączkę, bóle klatki piersiowej, wysypki, bóle zębów, puchnięcie, wymioty i nawet katar... dyskutować z takimi poglądami się po prostu nie da. Oj świetnie się musiała bawić...


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: bartus Listopad 13, 2010, 17:55:30
Olu.
Ciesze sie, ze tak pilnie przestudiowalas materialy dotyczace relacji GS - Chopin.
Szkoda tylko, ze nie masz intuicji i nie znasz srodowiska artystycznego. Ja znam to srodowisko b. dobrze.
Typ " bogata opiekunka artysty" istnieje.
Dlaczego powatpienie "wydaje mi sie" jest blogie? Taka jestes pewna swoich stwierdzen? Chcialbym tak.
Mowiac "udana para" mialem na mysli, czy GS byla muza Chopina.
Byc moze sie myle. Byc moze GS byla wlasnie muza naszego Polaka. Przeciez Chopin cierpial.Slychac to w jego muzyce (smutek, nostalgia,zmeczenie).
GS lubiala zabawy, intensywne zycie. Wymeczyla naszego mistrza i wysysala z niego krew jak wampirzyca. Chopin cierpial, chcial wrocic do swojej
ukochanej,ale nie mogl, mial pewne zobowiazania wobec swojej promotorki.......WYDAJE MI SIE


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 13, 2010, 18:30:03
GS lubiala zabawy, intensywne zycie. Wymeczyla naszego mistrza i wysysala z niego krew jak wampirzyca. Chopin cierpial, chcial wrocic do swojej
ukochanej,ale nie mogl, mial pewne zobowiazania wobec swojej promotorki.......WYDAJE MI SIE
Ty chyba oglądałeś ten amerykański film z lat 50 czy 60, w którym nie ma wiele prawdy i który jest konfabulacją (poznaję fabułę po tym co piszesz z tą jakąś ukochaną - Konstancją bodajże - to są absolutne bzdury i szczerze się swego czasu z tego uśmiałam). Widzę skąd Twoja intuicja. GS nie była jego żadną promotorką! Piszący ten scenariusz nie miał zielonego pojęcia za co się bierze.
To Chopin lubił zabawy i włóczenie się po salonach. Co do wysysania krwi, to mi po prostu ręce opadają jak to czytam. Nie zwróciłeś uwagi na to co napisałam w poprzednim poście, tu naprawdę możemy mówić o prawdziwym oddaniu (proszę Cię przeczytaj wszystkie moje poprzednie wiadomości dotyczące tego tematu). Bartusie ja naprawdę nie chcę źle i wiem, o czym mówię.
To, że takie protektorki artystów istnieją, to może i prawda, ale to  nie ten przypadek i nie ma nic do rzeczy.
I jeszcze raz Cię proszę o to co powyżej (inaczej pomyślę, że po prostu mnie prowokujesz i się mną bawisz).


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: kozioł Listopad 13, 2010, 19:06:36

 
Typ " bogata opiekunka artysty" istnieje.


Macie obydwoje rację Bartusie i Olu, takie "protektorki" istnieją..niekoniecznie bardzo bogate, czy nawet średnio bogate, ale istnieją - wiem to po sobie ;D ;D


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: kozioł Listopad 13, 2010, 19:12:43
oczywiście to był tylko taki drobny "dowcip"..dla podtrzymania dobrego samopoczucia na dzisiejszy wieczór :)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Listopad 13, 2010, 19:14:56
oj, istnieją , istnieją... Mają i odmienną płeć.
A tak a propos: najbardziej znaną i niezwykłą protektorką była chyba Nadieżda von Meck, która przez kilkanaście lat utrzymywała Czajkowskiego, spełniając wszystkie jego zachcianki materialne, i przy tym ani razu nie godząc się na spotkanie ze swym utrzymankiem-Maestro


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 13, 2010, 19:20:28
Bartus sobie żartował z tą kiczowatą i idiotyczną amerykańską produkcją i chciał mnie zdenerwować... Pięknie, następnym razem nie dam się może nabrać i nie będę się emocjonować ;D Pożyjemy, zobaczymy.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Listopad 13, 2010, 19:29:22
Bartus sobie żartował z tą kiczowatą i idiotyczną amerykańską produkcją i chciał mnie zdenerwować... Pięknie, następnym razem nie dam się może nabrać i nie będę się emocjonować ;D Pożyjemy, zobaczymy.
Bartusie, proszę nie denerwować Oli, bo zdenerwowana z pewnością nie da Ci buziaka (tak jak mi kiedyś nawet dwa  ;D )


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 13, 2010, 19:36:07
Dla Janusza to nawet trzy ;D. Dla Bartusa za takie żarty, to tylko rózga.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: bartus Listopad 13, 2010, 19:42:57
Olu
Szanuje Twoja wiedze, ale proponuje (prowokuje) inne spojrzenie na ta relacje (Ch-GS).
Nie oparte na suchych faktach (listy,publikacje). Przeciez listy, materialy tez moga zawierac klamliwe tresci.
Staram sie spojrzec na to wszystko z lotu ptaka, wykorzystujac tematy,ktore nas otaczaja w codziennym zyciu.
GS niestety bardzo pasuje mi do powszechnie znanego w srodowisku artystycznym typu "opiekunka mistrza"
Odpowiedz mi jeszcze na pytanie, dlaczego muzyka Chopina jest taka smutna, nostalgiczna. Czy on naprawde byl szczesliwy z GS?
Byc moze relacja ta byla bardziej zlozona, byc moze Fryderyk mial sklannosci masochistyczne. Tego nikt nie wie. nawet Ty Olu.

Cytuj
To, że takie protektorki artystów istnieją, to może i prawda, ale to  nie ten przypadek i nie ma nic do rzeczy
.
Przedstaw na to dowody. Kto byl wiec promotorem Chopina?


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: bartus Listopad 13, 2010, 19:46:38
oj, istnieją , istnieją... Mają i odmienną płeć.
Cytuj

Masz na mysli GS?


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 13, 2010, 20:03:18

Przedstaw na to dowody. Kto byl wiec promotorem Chopina?


Elsner, bo pisał u niego "pracę magisterską".


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: bartus Listopad 13, 2010, 20:18:26
Nie rozumiem
Ktory promotor pisal prace magisterska u Elsnera?
Chyba masz na mysli to,ze Chopin  pisal prace magisterska u Elsnera.
Nie chodzi mi o promotora pracy magisterskiej.
Mam na mysli  -"promotor – osoba zajmująca się organizowaniem i promocją imprez, koncertów itp" (wikipedia).
Byc moze "sponsor" byloby wlasciwszym okresleniem dla GS




Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 13, 2010, 21:16:19
Chyba masz na mysli to,ze Chopin  pisal prace magisterska u Elsnera
Jak miło w końcu się trochę rozumiemy :) Tylko nie zapominaj o moim cudzysłowie.
Byc moze "sponsor" byloby wlasciwszym okresleniem dla GS
Może podziel się swoimi spostrzeżeniami z prof. Tomaszewskim, chociaż z drugiej strony nie wiem, czy to dobry pomysł, bo to starszy człowiek i może nie zniesie tego tak dobrze jak ja.

Dosyć mam tego hollywoodzkiego wątku (chociaż swoją drogą chyba trochę pooglądam jutro ten melodramat na YouTube, bo to bardzo zabawna komedia  ;)) i nie chcę, żeby poziom tej dyskusji jeszcze bardziej się obniżył.
Jeżeli moje wypowiedzi zabrzmiały trochę zarozumiale, to przepraszam, ale mnie zirytowałeś (a mnie łatwo zirytować).

Więc może podajmy sobie rękę na zgodę i zakończmy zabawę.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Bodek1 Listopad 13, 2010, 21:36:11
Dyskusja na naszym Forum odnośnie wpływu George Sand na Chopina robi się coraz gorętsza ;D. Część męska opowiada się za Fryderykiem jako osobą pokrzywdzoną, a żeńska trzyma stronę kobiet w życiu Mistrza ;). Mi też trudno kojarzyć Muzę z GS może dlatego, że nie podobają mi się palące kobiety i ubierające się "po męsku". Z drugiej strony należy docenić, że opiekowała się naszym Mistrzem, pomagała mu, dbała o jego zdrowie - choć nadopiekuńczość też nieraz przynosi złe skutki...a muzyka Chopina w późniejszym okresie jest nostalgiczna i smutna bo moim zdaniem tęsknił za wolną i szczęśliwą Ojczyzną (jak większość naszych rodaków na emigracji), a nie wskutek braku "prawdziwej miłości".  Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: aro 59 Listopad 13, 2010, 22:23:17
Ja należę do tych co się z Tobą zgodzą z tą częścią Twojego postu:
Dyskusja na naszym Forum odnośnie wpływu George Sand na Chopina robi się coraz gorętsza ;D...
...należy docenić, że opiekowała się naszym Mistrzem, pomagała mu, dbała o jego zdrowie - choć nadopiekuńczość też nieraz przynosi złe skutki...a muzyka Chopina w późniejszym okresie jest nostalgiczna i smutna bo moim zdaniem tęsknił za wolną i szczęśliwą Ojczyzną (jak większość naszych rodaków na emigracji), a nie wskutek braku "prawdziwej miłości".  Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Monika_Aleksandra Listopad 13, 2010, 22:32:54
Pozwólcie mi na chwilę egzaltacji, bo żeby pogodzić wszystkie muzy Chopina trzeba powiedzieć, że największą muzą Chopina była, po prostu:

POLSKA

 


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: bartus Listopad 13, 2010, 22:51:56
Cytuj
Więc może podajmy sobie rękę na zgodę i zakończmy zabawę.

O.K


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Bodek1 Listopad 13, 2010, 23:21:14
No to jesteśmy w domu. Na pewno Fryderyk nie chciał się pogodzić z Naszą Ojczyzną zniewoloną przez zaborców, biedną i pozbawioną nadziei, kultury ludowej - to słychać w jego sonatach, scherzach, balladach, mazurkach.... Mam pytanie w których utworach najbardziej Mistrza można znaleźć odzwierciedlenie naszej historii?


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Monika_Aleksandra Listopad 13, 2010, 23:56:40
W sonatach.....


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: anelik Listopad 14, 2010, 17:17:27
Do wątku "Czy GS była muzą Mistrza?" nie przyłączyłam się, bo zbyt mało wiem na temat ich wzajemnych relacji. Wiem, że są patronki geniuszy - zwłaszcza młodych i przystojnych, tak jak od wieków są "opiekunowie" ślicznych, długonogich aktorek, które chcą grać, najlepiej w filmach kasowych. Natomiast bywają też takie postaci świata artystycznego, które same muzami (tak w wersji damskiej jak męskiej) nie są a więc nie stanowią inspiracji - co jest istotą bycia muzą. Podtrzymują natomiast żar inspiracji, która przychodzi z zewnątrz. I z tego co przeczytałam w tym wątku postać GS jawi mi się jako postać tego rodzaju. Muzą Chopina chyba nie była, ale nie widzę jej też  jako protektorki mistrza. Żyli w jakimś współuzależnieniu od siebie - nie do końca rozumiem naturę tego związku. Tak sobie głośno jednak myślę - miłość ma tyle odsłon. Czasem jest ekstatycznym oczarowaniem, czasem niesie spokój, czasem jest szczęściem a czasem tragedią, czasem jest tylko trwaniem. To, co  łączy dwoje ludzi i sprawia, że trwają obok siebie, niekoniecznie jest zrozumiałe dla tych, którzy patrzą z boku i którzy oceniają taki związek według własnych wyobrażeń miłości, czy też z uwagi na doświadczenia, jakie sami w tym względzie mieli. A co dopiero mówić o zrozumieniu związku ludzi z innej epoki, żyjących w realiach, jakie dla nas są czystą teorią? Przykładamy do tych związków miarę człowieka współczesnego, na dodatek będącą pochodną bardzo przecież subiektywnych doświadczeń.            A podmioty naszej dyskusji spacerują po mlecznej drodze i wyrozumiale się uśmiechają...


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Tycjan Listopad 15, 2010, 18:18:56
Uważam, że p. Sand jest nazbyt często idealizowana. Wynika to z tego, że powiedziano o niej wiele złego, niekiedy bez umiaru i nie oddając jej sprawiedliwości. U niektórych więc odzywa się poczucie powinności brania jej za wszelką cenę w obronę - niestety również bez umiaru. Przestrzegam też przed szczególnym akcentowaniem roli korespondencji napisanej przez Sand. Bardzo często fałszowała ona rzeczywistość na korzyść swojego wizerunku ... Dodam też, że powinniśmy zamiast pohukiwać na siebie, starać się zrozumieć, że w naszych wypowiedziach nie tylko kierujemy się rozumem, ale również emocjami, których nie da się uniknąć. Możemy starać się te emocje dostrzegać, zrozumieć i brać na nie poprawkę, ale ich nie stłamsimy i nie powinny być one pretekstem do kłótni. Tu nie chodzi o ocenę wielkości produkcji, ale o ocenę bardzo trudnego związku kobiety i mężczyzny. Każdy, kto twierdzi, że jest możliwa obiektywna, czysto rozumowa i zgodna interpretacja tego związku jest po prostu naiwny. Dlatego mnie się podoba, że dzielimy się nie tylko tzw. suchymi faktami, czy historycznymi prawdami, ale ujawniamy świadomie lub mimowolnie również nasze emocje.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Ola83 Listopad 15, 2010, 21:55:24
Tycjanie, w tej powyższej sprzeczce to już nawet nie o GS chodziło (szczególnie pod koniec), wydaje mi się, że to jest widoczne. I nie uważam, abym ją idealizowała, na Hollywood trzeba było zareagować, to trochę przekracza pewne granice. Co do tego fałszowania rzeczywistości na swoją korzyść, to powiem tak: mniej więcej tyle co większość z nas, takie stwierdzenie pachnie mi zresztą naiwnością. Wierz mi, jestem w stanie zorientować się, kiedy ona "modeluje". Wiem dobrze z jakim dystansem należy podchodzić do "Histoire" (ale wiem również dlaczego). Podejrzewam, o których listach myślisz (tych do Grzymały zapewne i ja ich nie lubię), ale mam również na uwadze cały stos innych, w których nie ma pozy, również takich, które nigdy na polski nie były tłumaczone i nie mają z Chopinem wiele wspólnego. Po prostu mam na jej temat wyrobioną opinię i ta opinia jest generalnie (choć nie w szczegółach) pozytywna. Georges Lubin (1904-2000), który poświęcił jej prawie całe swoje życie, nie powstrzymywał się w swoich komentarzach od ironii i uszczypliwości wtedy, kiedy jego zdaniem na to zasługiwała, ale on wiedział dobrze o kim i o czym mówi.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Tycjan Listopad 16, 2010, 21:03:08
Ja akurat mam do Sand stosunek ambiwalentny. W kontekście związku z Chopinem bilans wychodzi u mnie na jej niekorzyść. Bardziej wampir niż anioł.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Tycjan Listopad 19, 2010, 15:11:02
Pozwólcie mi na chwilę egzaltacji, bo żeby pogodzić wszystkie muzy Chopina trzeba powiedzieć, że największą muzą Chopina była, po prostu:

POLSKA

 

Moim odkryciem :) ostatnich tygodni jest, że u Chopina dźwięki mają barwę polskiego nieba. Co słucham, zaraz widzę kolory nieba. Spójrzcie  w nasze niebo ... usłyszycie Chopina. Działa! Przysięgam!


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Janusz1228 Listopad 19, 2010, 15:13:43
Moim odkryciem :) ostatnich tygodni jest, że u Chopina dźwięki mają barwę polskiego nieba. Co słucham, zaraz widzę kolory nieba. Spójrzcie  w nasze niebo ... usłyszycie Chopina. Działa! Przysięgam!
Coś w tym jest...


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: aro 59 Listopad 19, 2010, 15:23:43
W Wadowicach
też coś w tym jest...


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Monika_Aleksandra Listopad 19, 2010, 17:09:29
W Krakowie też już jest ....(http://i846.photobucket.com/albums/ab24/m_o_t_a/backgrounds/chopinkopia.jpg)

przegięłam z rozdzielczością zdjęcia :)


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: kozioł Listopad 19, 2010, 18:22:05
Nie jest aż tak zle Moniko.. ;D ;D


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: bartus Listopad 19, 2010, 20:29:17
Moniko, ale przeciez zrobilas to w Photoshopie.
Tak to Photoshop, moge sie zalozyc


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: aro 59 Listopad 19, 2010, 22:11:58
Tycjan!

To Polskie Niebo rzeczywiście

Jest!



na blogu
Moniki_Aleksandry.


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Monika_Aleksandra Listopad 19, 2010, 23:34:56
bartus  :D


Tytuł: Odp: Muzy Chopina
Wiadomość wysłana przez: Rewizor Marzec 21, 2016, 22:33:44
NIFC poinformował na facebooku o ukazaniu się pierwszego pełnego polskiego wydania wszystkich 5 tomów „Historii mojego życia” George Sand  w przekładzie prof. Zbigniewa Skowrona.
Przez cały tydzień (21.03 - 25.03) w radiu TOK FM w audycji "Książka na głos" (21.00 - 21.20) usłyszeć można fragmenty książki w interpretacji Danuty Stenki.
Wszyscy którzy obserwują zapewne widzieli. Informacja dla tych, którzy facebooka nie mają.
Pozdrawiam :)


Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

magicaldreamhodowla regteam turback valiance pomocniczy