Odnalazłam wątek Promsów, żeby z rozpędu nie opowiadać już o wszystkich festiwalowych koncertach na wątku Mozarta
Zatem - połączenie Mozart - Bartok, czyli "and now to something completely different"
Tak skwitował to jeden z wykonawców, twierdząc że to słynne Pythonowskie stwierdzenie było pierwszym, co przyszło mu na myśl, przy porównaniu ostatniej sonaty Mozarta i pierwszej Bartoka:) Choć potem sugerował, że i u Mozarta spoza blasku piękna przenikają czasem momenty tej ciemności, jaka znajduje większe ujście w muzyce Bartoka.
Jednak razem z sympatyczną Catherine Bott prowadzącą koncert bardzo zabawnie i lekko próbowali wprowadzić publiczność w atmosferę tej sonaty - "z zupełnie innej beczki", a jednak, jak podkreślali, pozostającej pełnoprawną, standardową sonatą.
W związku z tym zademonstrowali temat, jaki w sonacie Bartoka pojawia się, ulega przetworzeniu, a następnie, lekko zmieniony, powraca. I muszę przyznać, że ten temat - aczkolwiek raczej nie potrafiłabym zanucić go spontanicznie wraz z muzyką, co sugerowała prowadząca
- niespodziewanie, spodobał mi się:). Używane przez muzyków określenie "dreamscape" wydaje mi się adekwatne. Jest to istotnie klimat trochę "ciemny", jakby lekko psychodeliczny:) Jednak całość sonaty była dla mnie trochę trudna do absorbowania, wymaga skupienia, otwarcia się na tę niesamowitą muzykę. Choć przy drugim słuchaniu - już jakby łatwiej, ten "dreamscape" zaczyna jakby hiponotyzować, urzekać...
http://www.youtube.com/watch?v=7SxbR_6l9RE&feature=results_video&playnext=1&list=PL283CD8CB3D4FF135