Sądzę, że to kwestia wychowania i kształtowania wrażliwości. I, niestety (w Polsce), generalnego poziomu muzyki sakralnej. Zawsze, kiedy mam możliwość wysłuchania w Niemczech muzyki sakralnej w najwłaściwszym jej momencie, czyli podczas Liturgii, zadziwia mnie spontaniczna reakcja ludzi w kościele na umiejętną improwizację lub wykonawstwo organisty.
Za arcydzieło muzyki sakralnej uważam NIESZPORY MARYJNE Monteverdiego! Polecam z całego serca!