Cześć, jestem Dorota, mam 27 lat (jeszcze przez niecały miesiąc bo w styczniu skończę 28). Jestem mgr historii, mam męża i 3 letnią córkę Karolinkę. Pracuję w domu dla firmy pozycjonującej strony internetowe (jak widać bardzo to związane z moim wykształceniem ale takie czasy) a od września uczę się na kierunku asystentka stomatologiczna w szkole policealnej (ale nie wiem, czy tego jednak nie zostawię). Tak naprawde jakoś nigdy za wiele muzyki poważnej nie słuchałam, pamiętam z podstawówki jak pani od muzyki nam włączała jeszcze na płytach gramofonowych i niektóre "kawałki" mi się podobały. Potem przez lata nie słuchałam praktycznie wcale takiej muzyki. Jakiś czas temu na psychologii był gościnny wyklad na temat efektywnego uczenia sie. Zapamietałam z niego m.in., że w nauce pomaga muzyka poważna a szczególnie Beethoven. Jakiś czas później miałam do nauczenia sie dość trudny materiał z mikrobiologii i stwierdziłam, ze włącze Beethovena. I tak sie zaczęło. Beethoven, Mozart, Czajkowski, Bach tak sobie buszowałam po youtube... Ale jak trafiłam na Chopina to.. po prostu utonęłam. Zakochałam się..........
Myślę sobie, jakie to wszystko dziwne. Przeciez od dziecka wiedzialam, kto to jest. Nie odkryłam jakiegoś mniej znanego kompozytora, przecież to jest TEN CHOPIN. Chopin, o którym czytałam w podstawówce czytankę (Frycek z Szafarni czy jakoś tak), pamietam jak na muzyce mielismy o nim lekcje, co wiecej, akurat z jego życiorysu odpowiadalam- pamietam to, bo nie nauczylam sie za dobrze. Nawet pamiętam, że nauczylam sie tylko roku Jego urodzenia a śmierci nie ale zapamiętałam, że zmarł w wieku 39 lat i sobie podczas odpowiedzi doliczyłam.
Oglądałam też film "Chopin. Pragnienie miłości" (lubię czytać biografie, oglądać filmy biograficzne, dokumentalne) i też nic. Pamiętam też, jak w tv dość często pokazywali Rafała Blechacza. I nic. Był rok chopinowski, też nic. A teraz nagle wielkie BUM Chyba to musi być tak, że człowiek musi do wielu rzeczy dojrzeć. Wszystko ma swój czas.
Poza Chopinem wcześniej głównie gustowałam w takich wykonawcach jak: Elvis Presley, The Beatles, Johnny Cash, Jerry Lee Lewis, Little Richard (i mogłabym tak wymieniać i wymieniać, głównie lata 50 i 60). Tzn. dalej gustuję i będę gustować. Lubię też szanty i piosenki żeglarskie, poezję śpiewaną, zespół ABBA i... Eugeniusza Bodo i polskie kino przedwojenne. Jak widać, moje serducho jest wielkie, pojemne. Teraz znalazło się tam jeszcze miejsce dla Frycka.
To chyba na tyle, nie chcę przynudzać już na początku.