Obrazić? Beatko, ja Ci dziękuję.
To jedno z największych fortepianowych arcydzieł w historii...
IV Koncert…
Sternstunde w historii koncertu fortepianowego w XIX wieku. Beethoven ukończył go po 3 latach, mając 37 lat. W jego twórczości wykrystalizował się już wtedy dojrzały styl, wyrażony także w V czy VI Symfonii. Koncert G-dur to arcydzieło, w którym Beethoven ukazuje się nam jako mistrz pracy tematycznej, techniki wariacyjnej.
Koncert jest od początku do końca (mimo zasadniczej tonacji durowej) dramatyczny, pełen kontrastów, ciągłego przeciwstawiania sobie solisty i wielkiej symfonicznie brzmiącej orkiestry. Partia fortepianu brzmi improwizacyjnie, jest niezwykle śpiewna, ekspresyjna i pełna wyrazu, trudna technicznie i interpretacyjnie. Tak, to być może najbardziej dramatyczny z beethovenowskich koncertów (bo Piąty jest chyba bardziej heroiczno-patriotyczny), już zupełnie wyzwolony, nowy, efektowny.
Określa się go czasem jako „Lerchenkonzert”, bo pierwsze takty (koncert rozpoczyna fortepian, to novum – no, Mozart czyni podobnie, choć na nieco mniejsza skalę, w sławnym Koncercie KV 271) przypominają odgłosy skowronka. Przepiękny temat II, w a-moll, jest rzewny, wyraża tęsknotę. To przykład genialnej inwencji Beethovena (podobnie jak temat finału, w duchu jakby Mozartowski, choć po Beethovenowsku, z blaskiem ukształtowany i rozwijany). Wielki kunszt kompozytor ujawnia w przetworzeniu, burzliwym, choć także śpiewnym (w przetworzeniu Beethoven często ujawnia swe najlepsze atuty). Ujmując krótko: właśnie ta czarująca śpiewność, a zarazem dramaturgia kontrastów cechuje to wielkie Moderato.
O Andante con moto w e-moll już tu mówiliśmy. Ogromna zwartość i pełnia emocji. Tej potężnej scenie można ‘dorobić’ literacki obraz –
Orfeusza w piekle czy
Psyche Clasinga. Czy to jednak potrzebne? Słyszycie te groźne unisona smyczków, recytatywy, grzmiące, suche akordy, wielkie dialogi fortepianu i tutti, niepokojace westchnienia…?
Dramat pozostaje bez rozwiązania… Rewolucji muzycznej ciąg dalszy.