Wczoraj w nocy jechałam pociągiem przez uśpiony kraj, mając za realne towarzystwo tablet łączący mnie ze światem i śpiącą po drugiej stronie przedziału towarzyszkę podróży. Wokół przemijał w pędzie krajobraz zatopiony w ciemności, z nielicznymi tylko migającymi w dali światłami, wraz z łagodnym kołysaniem pociągu rodzący poczucie izolacji, samotnego czuwania w odosobnieniu, jakby się było jedyną nie śpiącą osobą na ziemi. A jednocześnie światło ekranu i dźwięk ze słuchawek dawały poczucie połączenia, jedności z tym dalekim światem, w którym teraz nikt nie spał, gdzie działo się właśnie teraz tak wiele, gdzie podejmowano tak kluczowe decyzje. Dzięki łączącym mnie z tym światem niewidzialnym niciom byłam częścią całości, jedną z tych wielu rozproszonych istnień, które gdzieś tam trwały w oczekiwaniu na werdykt. Najsilniejszym z magnesów ściągającym te części w całość był oczywiście Chopin. Jednak nie jedynym. Niczym dawno temu pewien francuski pilot, który odkrywał nocą łączność z Ziemią - planetą ludzi, ja, w mknącym przez noc pojeździe, przeżywając radość na widok pojawiających się na ekranie kolejnych wpisów przyjaciół, czułam łączność z moją osobistą ziemią - planetą ludzi kochających Chopina.
Stwierdziłam, zresztą nie po raz pierwszy w ciągu tych trzech tygodni, że spotkanie nas wszystkich tutaj sprawiało mi radość równie wielką, jak codzienne intensywne obcowanie z Chopinem. Radość słuchania jego utworów w tak wspaniałych wykonaniach była potęgowana przez możliwość dzielenia z Wami tej radości. Bo, jak wiadomo, radość dzielona jest radością podwójną.
Czytałam niedawno artykuł, którego autorzy udowadniają, że wybór przez nas przyjaciół nie jest przypadkowy. Według badań naukowców ludzie przyciągający się duchowo, mający podobne upodobania, nawiązujący bliskie relacje są nie tylko pokrewni duchowo, lecz i bliżej niż przeciętna spokrewnieni genetycznie - średnio w stopniu odpowiadającym kuzynom czwartego stopnia
W naszym wypadku często dawało o sobie znać to pokrewieństwo, co zauważaliśmy od samego początku istnienia Kuriera w niezwykle powtarzających się podobieństwach upodobań, odczuć, reakcji, no i oczywiście - wspólnej miłości i podobnym odbiorze muzyki. Na tej naukowej podstawie mogę z przekonaniem powiedzieć: dziękuję Wam, kuzyni, dziękuję, moja muzyczna rodzino, że byliście ze mną przez te magiczne trzy tygodnie, i Wasza obecność była istotną częścią radości, jaką był dla mnie ten jedyny, największy Konkurs.
Czytałam też, że posiadanie przyjaciół wpływa bardzo pozytywnie na nasze zdrowie, co zostało także udowodnione przez wiele badań:) Podaje się wręcz konkretne funkcje, które ulegają poprawie pod wpływem przyjacielskich więzi. Zatem można by nawet rzec, że nie jest to relacja w pełni bezinteresowna;) Przyjaciele po prostu dobrze nam robią:) Jednak i muzyka pełni od dawna funkcje terapeutyczne. A radość jest bodźcem o uzdrawiającym badaniu. Zatem te trzy tygodnie z pewnością wyszły nam wszystkim na zdrowie. Mnie na pewno