Kurier Szafarski
 
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Forum miłośników muzyki Fryderyka Chopina
 
Strony: 1 ... 97 98 [99] 100 101 ... 116   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Wolfi A. Mozart - muzyka uosobiająca Piękno  (Przeczytany 652970 razy)
Mozart
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3178

Patryk


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #1470 : Październik 30, 2013, 00:25:30 »

Zakochany Mozart. Romantyczne w swojej eksploracji emocji Andante con moto - z dopiskiem con espressione - w g-moll, część środkowa Sonaty na fortepian i skrzypce Es-dur KV 380, rozpoczynającej się zamaszysto-heroicznym Allegro. Wspomniałem kiedyś, że dzieło wieńczy wspaniały opus sonat (5) z 1781 r.

Anne-Sophie Mutter i Lambert Orkis

http://www.youtube.com/watch?v=-98IaaV-Zpo
Zapisane

Mozart
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3178

Patryk


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #1471 : Listopad 01, 2013, 15:44:05 »

TVP Kultura przypomniała dziś Great Mass w choreografii Uwe Scholza z Lipska (2005). Łatwo się domyśleć, że muzycznie spektakl bazuje na Wielkiej Mszy c-moll Mozarta, którą Asia opisała kiedyś tak: "skończona doskonałość nieskończonego dzieła". No właśnie, z racji swej "nieskończoności" (Credo, Agnus Dei), Scholz "uzupełnił" partyturę Mozarta chorałami gregoriańskimi, dziełami György Kurtága ("Játékok"), Thomasa Jahna ("Orte und Zeiten - tempi e luoghi") i wreszcie mistycznym "Credo" Arvo Pärta z wczesnego okresu jego twórczości. Z Mozarta mamy jeszcze Ave verum i Adagio i Fugę KV 546.

Przyznaję, że jestem pod wrażeniem tego performance'u - bo jest to bardziej swobodny taneczny spektakl niż balet sensu stricto. Chorałowe interludia znakomicie wkomponowują się w ogniwa mszy, mniej przekonują dzieła współczesne, no, za wyjątkiem Parta, który został potraktowany hiperekspresjonistycznie - zarówno w sztuce ruchu, jak i światła. Wg Zimmermana, "muzyka to historia, którą opowiadasz za pomocą dźwięku" - tu niewątpliwie mamy do czynienia z metafizyczną fabułą, którą każdy musi odczytać na swój sposób. Szczególna uwagę zwracają ponadto wielkie sceny chóralne z Mszy, 4-głosowa fuga (Cum Sanctu Spirito) staje się również fugą na scenie, Qui tollis na planie krzyża uderza siłą przekazu. Mimo, że spektakl kończy się sekwencją Agnus Dei do muzyki z Kyrie, Scholz zdecydowanie wychodzi poza sferę oddziaływania muzyki Mozarta. To jego "własna", filozoficzna wizja syntezy ruchu i muzyki sacrum, Great Mass wcale nie by Mozart, raczej: Great Mass by Uwe Scholz

Niestety, na yt znaleźć można chyba tylko małe fragmenty, może komuś uda się znaleźć cały spektakl?

http://www.youtube.com/watch?v=v6z7525kOv0
« Ostatnia zmiana: Listopad 01, 2013, 15:45:56 wysłane przez Mozart » Zapisane

fille007
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 845


Zobacz profil
« Odpowiedz #1472 : Listopad 14, 2013, 18:39:09 »

แมวโคราช (kot Korat) lub แมวมาเลศ (kot Malet) albo też แมวสีสวาด (kot Sisawat)

หรือ แมวสีดอกเลา lub kot Si-dok-lau Mrugnięcie


Chyba nie prezentowaliśmy jeszcze w Mozartthread 5 kontredansów KV 609 z 1791 r. (ten pierwszy w C-dur to gratka zwłaszcza dla figarofilów  Mrugnięcie):

http://www.youtube.com/watch?v=HNHcbminbp4


Zapisane

Amo la musica sopra tutte le arti
fille007
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 845


Zobacz profil
« Odpowiedz #1473 : Listopad 16, 2013, 12:02:01 »

Ostatni quiz Cateriny był "serajowy", a dziś czas na filmowy quizik "fletowy"  Mrugnięcie By otrzymać laur zwycięzcy wystarczy wiedzieć, jakie słowa libretta przypadają na 0:55 sekundę filmiku i z czyjej strony padają one we Flecie:

http://www.youtube.com/watch?v=wEnbPdJLGdk

Aştept cu nerăbdare răspunsurile voastre!  Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Listopad 16, 2013, 14:02:54 wysłane przez Janusz1228 » Zapisane

Amo la musica sopra tutte le arti
Mozart
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3178

Patryk


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #1474 : Listopad 16, 2013, 23:22:52 »

My poznaniacy bardzo lubimy Sir Marrinera!  Mrugnięcie

http://www.youtube.com/watch?v=uGcFDYLr8Co
Zapisane

Mozart
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3178

Patryk


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #1475 : Listopad 17, 2013, 01:29:17 »

A my forumowicze lubimy rozwiązywać zagadki! Ta poniższa chyba nie jest specjalnie trudna (dla niektórych redaktorów tego wątku to wręcz bułka z masłem  Mrugnięcie) i zachęca do wnikliwszego wsłuchania się zarówno w dzieła Mozarta, jak i... symfonie Beethovena.

Symfonie Beethovena, jak powszechnie wiadomo, stały się fundamentem dla symfoniki XIX w. Co ciekawe, w paru miejscach twórczości Wolfganga możemy doszukać się jasnych odniesień do niektórych (powstałych przecież później) symfonii, czasem - wręcz dosłownych cytatów.

Chodzi o:
- I Symfonię C-dur, która nasuwa skojarzenie z 2 symfoniami Mozarta (w jednym przypadku związek dotyczy z jej 2. częścią),
- III Symfonię Es-dur, słynną Eroicę - jeden z tematów jej 1. części pojawia się we wczesnym scenicznym utworze Mozarta,
- VII Symfonię A-dur, której bachusowo-taneczny finał ma swojego poprzednika w finale jednej z symfonii Mozarta,
- IX Symfonię d-moll - słynny temat 4. części pojawia się nie tylko w Fantazji c-moll na fortepian, chór i orkiestrę op. 80, ale i nieco wcześniej...  Mrugnięcie

Czekam na pomysły!
Zapisane

fille007
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 845


Zobacz profil
« Odpowiedz #1476 : Listopad 17, 2013, 12:12:13 »

Przypadł mi w udziale zaszczyt ogłoszenia Zwycięzców wczorajszego quizu filmowo-fletowego Mrugnięcie, a są nimi: nasz wybitny chopinolog, literat i pianista Janusz  Uśmiech oraz dr n. med. -> prof. dr hab. n. med. in spe, also known in some circles as Herr Fadendirektor Patrick!   Uśmiech

Un GRANDE applauso ai nostri vincitori; siete stati fantastici nel vero senso della parola! Ancora complimenti  Uśmiech

Piotr Anderszewski gra i nuci tercet Paminy, Tamina i Sarastra z II aktu Czarodziejskiego fletu, rozpoczynający się od słów Paminy Soll ich Dich, Teurer, nicht mehr seh'n? (Mam, Miły, już nie ujrzeć Ciebie?), a na 55 sekundę przypadają słowa Sarastra Die Stunde schlägt, nun müsst ihr scheiden! (Wybija już moment rozstania!):

http://www.youtube.com/watch?v=JQGHpIqkq6A
Zapisane

Amo la musica sopra tutte le arti
Janusz1228
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 2767



Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #1477 : Listopad 17, 2013, 12:52:39 »

...nasz wybitny chopinolog, literat i pianista Janusz... 
Piotr Anderszewski gra i nuci tercet Paminy, Tamina i Sarastra z II aktu Czarodziejskiego fletu, rozpoczynający się od słów Paminy Soll ich Dich, Teurer, nicht mehr seh'n? (Mam, Miły, już nie ujrzeć Ciebie?), a na 55 sekundę przypadają słowa Sarastra Die Stunde schlägt, nun müsst ihr scheiden! (Wybija już moment rozstania!):
Łoj! czego ja tu się nie dowiaduję! Duży uśmiech
A z tym momentem rozstania to ja sie nie zgadzam. I już.  Z politowaniem
Soll ich Dich, Teurer, nicht mehr seh'n?
Teraz czekam na quizik o zaniechaniu zamiarów albo o niechybnym powrocie  Chichot
Zapisane

Pytasz mnie, jak grał ów pianista? W jego grze było coś ludzkiego: pomylił się...
http://www.youtube.com/watch?v=ZB0qeG_SCZM
Aleksias
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3011


Asia


Zobacz profil
« Odpowiedz #1478 : Listopad 22, 2013, 08:10:56 »

Na czas jakiś zniknęłam z orbity Kuriera. I parafrazując Marsellusa Wallace’a z Pulp Fiction, kiedy mnie nie było, to mnie nie było Chichot Chichot To był naprawdę wariacki czas i nie mogłam poświęcić ani chwili na cokolwiek prócz ciężkiej pracy, nad czym boleję, bo przedtem planowałam kilka przyjemnych muzycznych przeżyć na przełomie października i listopada, a w rezultacie w ciągu tego miesiąca przyjemnym i rozrywkowym przeżyciem okazywało się już zrobienie sobie herbaty Szok

Teraz ten straszny czas – póki co – minął i oto jestem Uśmiech Jednak nie wracam po tak długim czasie z pustymi rękami Mrugnięcie I muszę też przyznać, że wydarzenie, które chcę zrelacjonować w pełni wynagrodziło mi długi okres abstynencji i ascezy. Bo było to przeżycie, jakie w życiu nieczęsto się zdarza (przynajmniej mnie Spoko). Nie co dzień bowiem spotykamy się z legendą Duży uśmiech
A piętnastego listopada w poznańskiej Auli UAM czekała na nas Legenda Uśmiech Dobrze znajoma i uwielbiana, a jednak odległa i nieosiągalna.
Legenda nazywała się Sir Neville Marriner Uśmiech

Wyjątkowość tego koncertu zaznaczała się od początku – od tajemniczego zniknięcia większości biletów już w momencie uruchomienia internetowej sprzedaży, po nerwową atmosferę przed samym już koncertem Niezdecydowany Na dobre kilka minut przed czasem bezceremonialnie zaganiano widzów do Sali, każąc siadać wcześniej, żeby żadne niepożądane hałasy nie zakłóciły początku nagrywania. Nigdy też jeszcze nie słyszałam, aby zapowiadający tyle razy i tak nerwowo błagał publiczność o wyłączenie komórek (może jeszcze ktoś nie sprawdził, a jeśli sprawdził, to niech sprawdzi jeszcze raz Chichot), co mnie osobiście zafiksowało nerwowo tak, że nawet wyciszony telefon w przerwie wyniosłam do szatni, żeby już nie wydał z siebie nawet wibracji Chichot Chichot Po czym zapowiadająca pani stwierdziła, że byłoby nietaktem przedstawiać naszego gościa, i w takiej atmosferze zastygliśmy w oczekiwaniu, aż pojawiła się nasza żywa legenda i oto po raz pierwszy w życiu miałam przed sobą żywego twórcę oscarowej muzyki do Amadeusza!!

I oto nadeszła historyczna chwila, kiedy nie z płyty, ale z instrumentów na sali rozległy się pierwsze dźwięki Jowiszowej pod batutą Mistrza... Cóż można powiedzieć? O samej symfonii wiele żeśmy już tutaj mówili, i sama miałam zaszczyt ją opisywać. Wszystko wiadomo - geniusz, potęga, piękno, niezliczone analizy, interpretacje. Wszystko dobrze znajome. I za każdym razem – od nowa przeżywany zachwyt. Ale tym razem – emocje sięgają szczytu. Bo przecież to nie wrzucona do odtwarzacza płyta z Amadeuszem. To się dzieje tutaj, w tej chwili, naprawdę Szok

Miejsca (cudem zdobyte) mieliśmy na balkonie – nad samą orkiestrą. Martwiłam się trochę o jakość dźwięku – niepotrzebnie, bo słychać było i świetnie, i wcale nie zbyt donośnie, a poza tym miejsca okazały się znakomite do celów obserwacyjnych w tym właśnie przypadku – dawały okazję śledzenia z całkiem bliska pracy dyrygenta, jego twarzy, gestów, kontaktu z orkiestrą. A chciało się przecież właśnie śledzić każdy jego ruch, przeżyć w pełni to wydarzenie. To było fascynujące i tym bardziej czarowało.
Orkiestra sprawiała wrażenie, że udzieliła jej się ogólna atmosfera – wyczuwało się bijącą od nich determinację, żeby dać z siebie wszystko, co potrafią Spoko
Jaki był efekt?
Powiem tyle, że właściwie niewiele zdołaliśmy z siebie wydobyć po zakończeniu tego utworu. A przecież na ogół jesteśmy dość wymowni w opisie muzyki i naszych względem niej emocji Mrugnięcie Chichot
Właściwie na gorąco, w podsumowaniu padły tylko dwa słowa – w których zawierała się chyba kwintesencja tego wykonania i naszych odczuć i emocji, skondensowana w najkrótszym możliwym muzycznym dialogu:
- Mozart....
- Mozart...!
 Chichot Chichot
No tak, podobno idealne wykonanie to takie, po którym nie pozostaje zbyt wiele, co można by powiedzieć, bo pozostawia poczucie domknięcia, pełni, w której słowa już się właściwie nie mieszczą...
Taka była według mnie ta symfonia – dokładnie taka, jaka powinna być. Domknięta. Klasyczna. Naturalna, jak oddech. Doskonała jak kryształ. Błyskotliwa jak diament. 90-letni Marriner jest w pełni sił twórczych i potrafił wydobyć z orkiestrowego instrumentu to, co zechciał. W moim odczuciu zespół dał z siebie wszystko i zagrał pięknie, lekko, klarownie i porywająco. Choć wprawne ucho znawcy wychwyciłoby jednak pewne niedociągnięcia ze strony waltornistów;) Jednak jak czytelnicy zapewne odgadną, nie było to moje ucho, które wraz z resztą organizmu pozostawało przez cały czas w stanie radośnie cielęcego upojenia Chichot Chichot
Kazano mi liczyć motywy w finale Mrugnięcie Nie wiem, czy usłyszałam, że było ich pięć. Z pewnością jednak słyszałam i niemal czułam całą sobą, jak poszczególne strumienie melodii przewijają się, splatają i łączą ze sobą w finalną harmonię i apoteozę, w falę świetlistych dźwięków, która zalała serca słuchaczy i porwała ich z miejsc w wybuchu radosnej owacji.

W przerwie można było kupić program i ewentualnie płyty – jednak te z udziałem mistrza wyparowały błyskawicznie (nie pomyślano chyba wystarczająco o zaopatrzeniu i tłum słuchaczy na próżno szturmował stoisko, na którym królował już głównie Presley i orkiestra Glenna Millera Z politowaniem).

A po przerwie czekał nas z kolei Beethoven – druga symfonia, ukazująca łagodne przejście między szczytem twórczości Wolfganga, a kiełkującą indywidualnością Ludwiga, jeszcze wspinającego się na barki giganta Chichot
Pomimo oczywistego uwielbienia dla tych późniejszych, sławnych i potężnych dzieł, ja bardzo lubię i darzę wielkim sentymentem te pierwsze, z których właśnie spośród czysto Beethovenowskich brzmień tak często uśmiecha się do nas Mozart Chichot Beethoven wyszedł mistrzowi równie pięknie – i był tak samo klarowny i dystyngowany – bo przecież był to właśnie jeszcze wczesny Beethoven, nie rzucający gromów, a bawiący się muzyką i odkrywający dopiero własną siłę. Beethoven mozartowski Uśmiech

Oczywiście znów były wielkie, entuzjastyczne owacje. Zatem przyszła pora na bis. I cóż mogło dopełnić doskonałości tego wieczoru? Co nadawało się na podsumowanie tego wspaniałego spotkania gwiazdy, grającej ogólnie doskonale właściwie wszystko, ale szczególnie przecież kochanej za Mozarta? Zatem zabrzmiał bis doskonały – w auli rozległy się dźwięki uwertury Wesela Figara!! Czas się cofnął, oto byliśmy w Pradze, wśród entuzjastycznej widowni, i wiwatowaliśmy na cześć nowej, wspaniałej opery.... Czego jeszcze mogliśmy pragnąć? (och, oczywiście tego, żeby to trwało...Uśmiech)
... jednak nawet najpiękniejsze chwile mijają, bo są chwilami:) Jeszcze tylko dyrektor filharmonii uroczyście wręczył sir Nevillowi honorową złotą batutę.

A po wszystkim Maestro przystąpił do dodatkowej pracy, podpisując cierpliwie programy i płyty długiej kolejce wielbicieli ustawionych wzdłuż auli (niektórzy zapobiegliwie przynieśli ze sobą całe zestawy płytowe - może dla rodziny Duży uśmiech). I przy okazji można było stwierdzić, że prócz tego, że jest Legendą, jest także ogromnie miłym, przyjaznym człowiekiem, i że promieniuje od niego życzliwość, charyzma i właśnie – szlachetność. To dobry pomysł, że szlachectwo nadaje się dziś za szczególne osiągnięcia. Wyższość przyznawana automatycznie z tytułu urodzenia się w konkretnej rodzinie jest nieuzasadniona biologicznie, buntował się przeciwko niej i Mozart i Beethoven – arystokraci ducha. Duch wieje gdzie chce – w osobie Marrinera zdecydowanie spotkaliśmy postać szlachetnego ducha, i wielkiej osobowości. Pozostały nam na pamiątkę autografy Maestra na pięknie wydanych programach, a w sercach piękne wspomnienie. Lord batuty:) Jego moc będzie z nami. Mrugnięcie Zawsze.

http://kultura.poznan.pl/mim/kultura/news/rozmowy,c,7/lord-batuty,65506.html

http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/1043563,zlota-batuta-filharmonii-poznanskiej-dla-nevillea-marrinera,2,id,t,sg.html#galeria-material

Na zdjęciu nr 2 - jesteśmy tam trochę bardziej u góry i na prawo Chichot


« Ostatnia zmiana: Listopad 22, 2013, 08:12:37 wysłane przez Aleksias » Zapisane
xbw
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: