Przy okazji, kiedy wspominamy Praską symfonię, może dobrze by było podsumować pokrótce jakże istotny wkład Pragi w nieśmiertelne dzieło Mozarta.
Pragi, jako jednego z kilku miast, które zamawiały i wystawiały jego utwory, miasta, które go pokochało i do którego on także żywił wielki sentyment.
Jak już Pat wcześniej wspomniał, Mozart przyjechał do Pragi po raz pierwszy w 1787 roku, zaproszony przez praską orkiestrę Bondiniego. Z radością usłyszał o sukcesie, jaki odniosło tam kilka lat wcześniej, w 1783,
Uprowadzenie z Seraju. Kiedy później odebrane w Wiedniu z pewną rezerwą
Wesele Figara prażanie przyjęli z zachwytem, Mozart wybrał się do Pragi, by nacieszyć się swym powodzeniem. Przyjechał do Pragi w styczniu, został do końca lutego, dyrygował
Weselem w teatrze von Nostitza.
Warto zaznaczyć, że mieszkańcy Pragi przyjęli operę naprawdę entuzjastycznie
"Entuzjazm... był bezprzykładny; nie można się było tego dosyć nasłuchać... Śpiewy
Figara rozbrzmiewały na ulicach, w parkach, ba, nawet harfista w piwiarni musiał wygrywać jego
Non piu andrai, jeśli chciał być słuchany".
"Tu się nie mówi o niczym innym, jak
Figaro, nie gra się nic innego, niż
Figaro, trąbi się, śpiewa, piszczy
Figaro, do opery chodzi się tylko na
Figaro, i ciągle tylko
Figaro" - pisał Mozart w liście ze stycznia 1787 roku.
I wtedy też właśnie Wolfi przedstawił po raz pierwszy skomponowaną na tę okazję 38 symfonię. Pisał ją z pewnością z myślą o podróży do Pragi, i zapewne ciepłe myśli i uczucia związane z przewidywaniem dobrego przyjęcia, przychylnych i wyrobionych odbiorców, mogły dodać mu zapału do pracy i zachęty by puścić wodze twórczej fantazji.
Kolejne arcydzieło także zawdzięczamy zamówieniu z Pragi:) I premiera
Don Giovanniego była znów wielkim sukcesem. "Znawcy i eksperci od muzyki mówią, że w Pradze dotychczas nic podobnego się nie zdarzyło. Pan Mozart sam operą kierował, a gdy wszedł na orkiestrę, powitał go potrójny wiwat, co się też powtórzyło, gdy z orkiestry schodził (...). Niezwykła liczba widzów poświadcza ogromny sukces" - pisała kilka dni po premierze gazeta
Prager Postamtszeitung. "Nigdzie indziej jego muzyka nie spotyka się z większym zrozumieniem" pisały gazety. "Mozart zdaje się pisać dla Czechów"
Trzeci raz Mozart do Pragi przyjechał w 1791 roku. Wówczas był już chyba chory i nie potrafił się cieszyć pobytem tak, jak podczas wcześniejszych wizyt, ale skomponował jeszcze przecież
Łaskawość Tytusa, wystawioną 6 września 1791. Kilka dni po premierze opuścił Pragę. "Przy pożegnaniu z przyjaciółmi był tak smutny, że aż płakał. Wydaje się, że ten żałosny nastrój wzbudzało poczucie bliskiego końca" - pisał Niemeczek.
Mozart już nigdy do Czech nie wrócił; zmarł w Wiedniu 5 grudnia. Praga pożegnała ukochanego twórcę
Requiem Franza Antona Roeslera w kościele św. Mikołaja. Na mszę przyszły 4 tysiące mieszkańców.
Z pobytem Wolfiego w Pradze kojarzy się głównie położona na praskim Smichovie willa Bertramka. Tam Mozart spędzał większość swych dni, gdy przyjeżdżał do Pragi. Dom należał do kompozytora Frantiszka Xavera Duszka i jego żony, śpiewaczki Józefiny Duszkovej. To przyjazna atmosfera Bertramki pozwoliła mu w spokoju komponować kolejne dzieła. Tam dokończył
Don Giovanniego, m.in. uwerturę i finał, a dla Józefiny napisał trzy arie, w tym wielką czteroczęściową
Ah, lo previdi... i
Bella mia fiamma, addio. Wkład Mme Duszek w nieśmiertelne dziedzictwo ludzkości wydaje się zatem również niemały
Cóż, nam pozostaje ucieszyć się "patriotycznie" z silnej słowiańskiej reprezentacji wśród ludzi, którzy obdarzyli Wolfiego za życia miłością i uznaniem, i westchnąć w zamyśleniu nad kupionym przez niego pod koniec życia przewodnikiem podróży bodajże do Petersburga, przez Polskę…
Jak mało brakowało, abyśmy i my dołączyli do krajów, przez które przebiegały trasy jego podróży… Czy Polacy pokochaliby go równie mocno jak Czesi? To możliwe, w końcu z radością przyjęli do siebie Mozarta juniora
A np. Józef Elsner, profesor Chopina, organizował jego koncerty w Warszawie:)