Kurier Szafarski
 
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Forum miłośników muzyki Fryderyka Chopina
 
Strony: 1 ... 77 78 [79] 80 81 ... 116   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Wolfi A. Mozart - muzyka uosobiająca Piękno  (Przeczytany 653137 razy)
Mozart
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3178

Patryk


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #1170 : Wrzesień 06, 2012, 23:17:12 »

Bardzo ciekawe polaczenie dwoch konwencji klasycznej (bardzo klasycznej) z romantyczna.
http://www.youtube.com/watch?v=dd7Q7vhNB-I


Horowitz jest legendą w dziedzinie interpretacji muzyki Mozarta. Jego nagranie Koncertu A-dur KV 488 z orkiestrą La Scali (dyryguje C. M. Giulini) należy do najważniejszych w mozartowskiej dyskografii. Polecam ten bezcenny, 13-dolarowy (amazon) krążek (Deutsche Grammophone), na którym znajduje się również inna sonata fortepianowa - KV 333 (stanowiąca jeszcze lepszą okazję do ukazania tego syntetycznego, stylistycznego "dualizmu" interpretacji Horowitza).
Zapisane

Mozart
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3178

Patryk


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #1171 : Wrzesień 06, 2012, 23:34:51 »

Pierwsza z 4 ostatnich symfonii Mozarta - Symfonia Praska

38. Symfonia D-dur KV 504 została napisana w 1786 r. i wykonana podczas kolejnego pobytu Mozarta w Pradze na początku 1787 r. (do Pragi Mozart wróci jeszcze kilka miesięcy później – w październiku odbędzie się tam prapremiera Don Giovanniego). Dyrygował wówczas – z sukcesem – Figarem, którego jednak większość prażan świetnie znała, toteż specjalnie dla tej wymagającej i znakomicie zorientowanej publiczności napisał dzieło wyjątkowe. Symfonię w 3 częściach, bez menueta.

Symfonia Praska stała się jedną z najczęściej analizowanych dzieł Mozarta. Badaczy od zawsze frapowało pytanie: dlaczego w symfonii z dojrzałego okresu twórczości brakuje obowiązkowego menueta? Opcję 'symfonia włoska' (czyli de facto symfonia-uwertura) odrzucamy przecież bez wahania. W tym kontekście można zaryzykować tezę, że 30-letni Mozart jawi się nam jako swoisty rewolucjonista. Menuet, obligatoryjny element symfonii wiedeńskiej, mógł się wydawać nieadekwatny dla dzieła dedykowanego Pradze, być może równocześnie (wg hipotezy Scherliessa) pisanego także z okazji podróży do Anglii, o której mógł wówczas myśleć Mozart.

Najbardziej przemawia jednak czysto muzyczny argument Einsteina: 3 części wyrażają wszystko, co można wyrazić w ramach gatunku symfonicznego. Menuet zaburzałby stylistykę i formę tego dzieła. Po prostu: w ograniczonej do 3 elementów strukturze symfonii nie brakuje już niczego. Beethoven wykreował (z wielkim powodzeniem) symfoniczne Scherzo, Mozart – nowator w zupełnie innym sensie – nie tworzy (pozornie) niczego nowego, a jednak: zaskakuje, modyfikuje dotychczasowe myślenie.

Mocne uderzenie od pierwszej sekundy utworu. 36-takowe Adagio, otwierające część I, jest najbardziej rozbudowanym symfonicznym wstępem w twórczości Mozarta. Wypełnia je duża ilość motywów. Pojawiają się w kilku wersjach tonalnych bądź przeobrażają się chromatycznie. Splatają się one w genialny sposób – ile tu dynamicznych kontrastów, orkiestrowych barw – a jednak wszystko ma swoją logikę (co z pozoru wydaje się niemożliwe), odczuwa się nadzwyczajną INTEGRALNOŚĆ! O tej cudownej właściwości mozartowskich partytur wspominamy nie po raz pierwszy. Dramatyzm i mrok ostatnich taktów adagia – przeczuwające jakby tragedię Don Giovanniego (Scena Komandora jest również w d-moll) – ustępują w końcu optymistycznemu początkowi ekspozycji.

Allegro jest arcydziełem sztuki kontrapunktycznej  (choć - czy nie ma w nim licznych elementów stylu galant, definiowanego przez Mozarta także w innych późnych wiedeńskich dziełach?).  Składa się z 7 motywów wtopionych w fakturę polifoniczną. Wydaje się, że tworzą wielką, naturalną całość, stąd wsłuchanie się w szczegóły ekspozycji wymaga pewnego wysiłku. Dramaturgia I części i geneza jej tematów wydają się nieco operowe – jakby komponowane w czasie, gdy umysł Wolfganga przesiąknięty był całkowicie muzyką Wesela i Giovanniego. Dramatyczne napięcia budzą skojarzenia z najlepszych ensamblami tych oper.

Przy takim zagęszczeniu faktury należy się spodziewać wyjątkowego przetworzenia. Mozart nas nie zawiódł – wspomnianych niemal 70 taktów słucha się z zapartym tchem. Ekspresja uzyskana zostaje dzięki polifonii – właściwie powstaje dramatyczny, wojowniczy kanon oparty na I temacie. W momencie krytycznym, w monumentalnym forte pojawia się jeden z motywów z ekspozycji. Nadejście repryzy przynosi rozwiązanie konfliktu. 

Oceńcie sami, czy słuszne jest dość częste skojarzenie I cz. z uwerturą operową.

Adagio - Allegro
http://www.youtube.com/watch?v=cGCb3zj0MKU&feature=relmfu
Zapisane

Mozart
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3178

Patryk


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #1172 : Wrzesień 06, 2012, 23:41:54 »

Andante to koegzystencja stylistyki galant i pracy kontrapunktycznej. Rozpoczyna je bardzo śpiewny temat, grany unisono przez smyczki – zwróćcie uwagę na jego genialne polifoniczne modyfikacje w gwałtownym przetworzeniu! Drugi temat utrzymany jest w tonacji całego dzieła i daje okazję do arcyciekawych brzmieniowo dialogów między poszczególnymi grupami instrumentów dętych (np. obój + fagot) i smyczkami. Einstein słyszy na początku podobieństwa ze słynną arią Don Ottawia z Don Giovanniego:

http://www.youtube.com/watch?v=wNZu2uJUk6M

Andante
http://www.youtube.com/watch?v=jmbqGhfhaAk

Finał Presto to orkiestrowy fajerwerk, w którym instrumenty dęte – zwłaszcza flety – odgrywają istotną rolę (ich fanfarowe odzywki kończą ekspozycję i całą symfonię). Początek przypomina duet Aprite, presto, aprite z Wesela Figara:

http://www.youtube.com/watch?v=-h2bNt2nBsA

Po prędkim, optymistycznym otwarciu słyszymy bardziej refleksyjną drugą strukturę melodyczną, powierzoną instrumentom dętym. Przetworzenie bazuje początkowo na kontrastach (dramatyczne tutti i uderzenia kotłów vs piano obojów, fletów, fagotów), potem pojawiają się modulowane synkopy. Potężna, zwięzła koda i 2 akordy wieńczą dzieło.
Einstein o finale: mit der Schönheit verbunden ist der Tod ("piękno splecione ze śmiercią")

Presto
http://www.youtube.com/watch?v=TskU2bE-PGI&feature=relmfu

--
J. Belohlavek
http://www.youtube.com/watch?v=K2hx73aps5Q

Ch. Mackerras
http://www.youtube.com/watch?v=K41fcnG-FO4

Freiburger Barockorchester & Rene Jacobs
http://www.youtube.com/watch?v=MnwbzC2iStY itd.
Zapisane

Aleksias
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3011


Asia


Zobacz profil
« Odpowiedz #1173 : Wrzesień 07, 2012, 05:48:42 »

Myślę, Amade, że Einstein ma rację:) Naprawdę wszystko tu już zostało powiedziane... Mozart nie wahałby się by odrzucić coś, czego nie potrzebuje tylko dlatego, że tego wymagałaby konwencja. Jest nowatorski, nawet jeśli nie planuje rewolucji:) To jest dzieło skończone.
Andante jest bliskie memu sercu, odkąd to przy jego dźwiękach wędrowałam po największym od 20 lat księżycu, licząc pokryte srebrzystym kurzem kratery i układając księżycowe impresje Mrugnięcie
A finał.... uderza w serce tak podobnym do Mozarta podwójnym strzałem, tym nierozerwalnym połączeniem słodyczy i dramatu, pogody zza której wygląda smutek. Piękno i śmierć.... esencja życia
Zapisane
Aleksias
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3011


Asia


Zobacz profil
« Odpowiedz #1174 : Wrzesień 07, 2012, 06:14:57 »

Przy okazji, kiedy wspominamy Praską symfonię, może dobrze by było podsumować pokrótce jakże istotny wkład Pragi w nieśmiertelne dzieło Mozarta.Uśmiech Pragi, jako jednego z kilku miast, które zamawiały i wystawiały jego utwory, miasta, które go pokochało i do którego on także żywił wielki sentyment.
 
Jak już Pat wcześniej wspomniał, Mozart przyjechał do Pragi po raz pierwszy w 1787 roku, zaproszony przez praską orkiestrę Bondiniego. Z radością usłyszał o sukcesie, jaki odniosło tam kilka lat wcześniej, w 1783, Uprowadzenie z Seraju. Kiedy później odebrane w Wiedniu z pewną rezerwą Wesele Figara prażanie przyjęli z zachwytem, Mozart wybrał się do Pragi, by nacieszyć się swym powodzeniem. Przyjechał do Pragi w styczniu, został do końca lutego, dyrygował Weselem w teatrze von Nostitza.

Warto zaznaczyć, że mieszkańcy Pragi przyjęli operę naprawdę entuzjastycznie Uśmiech "Entuzjazm... był bezprzykładny; nie można się było tego dosyć nasłuchać... Śpiewy Figara rozbrzmiewały na ulicach, w parkach, ba, nawet harfista w piwiarni musiał wygrywać jego Non piu andrai, jeśli chciał być słuchany".
 "Tu się nie mówi o niczym innym, jak Figaro, nie gra się nic innego, niż Figaro, trąbi się, śpiewa, piszczy Figaro, do opery chodzi się tylko na Figaro, i ciągle tylko Figaro" - pisał Mozart w liście ze stycznia 1787 roku.

I wtedy też właśnie Wolfi przedstawił po raz pierwszy skomponowaną na tę okazję 38 symfonię. Pisał ją z pewnością z myślą o podróży do Pragi, i zapewne ciepłe myśli i uczucia związane z przewidywaniem dobrego przyjęcia, przychylnych i wyrobionych odbiorców, mogły dodać mu zapału do pracy i zachęty by puścić wodze twórczej fantazji. Uśmiech

Kolejne arcydzieło także zawdzięczamy zamówieniu z Pragi:) I premiera Don Giovanniego była znów wielkim sukcesem. "Znawcy i eksperci od muzyki mówią, że w Pradze dotychczas nic podobnego się nie zdarzyło. Pan Mozart sam operą kierował, a gdy wszedł na orkiestrę, powitał go potrójny wiwat, co się też powtórzyło, gdy z orkiestry schodził (...). Niezwykła liczba widzów poświadcza ogromny sukces" - pisała kilka dni po premierze gazeta Prager Postamtszeitung. "Nigdzie indziej jego muzyka nie spotyka się z większym zrozumieniem" pisały gazety. "Mozart zdaje się pisać dla Czechów" Chichot

Trzeci raz Mozart do Pragi przyjechał w 1791 roku. Wówczas był już chyba chory i nie potrafił się cieszyć pobytem tak, jak podczas wcześniejszych wizyt, ale skomponował jeszcze przecież Łaskawość Tytusa, wystawioną 6 września 1791. Kilka dni po premierze opuścił Pragę. "Przy pożegnaniu z przyjaciółmi był tak smutny, że aż płakał. Wydaje się, że ten żałosny nastrój wzbudzało poczucie bliskiego końca" - pisał Niemeczek.

Mozart już nigdy do Czech nie wrócił; zmarł w Wiedniu 5 grudnia. Praga pożegnała ukochanego twórcę Requiem Franza Antona Roeslera w kościele św. Mikołaja. Na mszę przyszły 4 tysiące mieszkańców.

Z pobytem Wolfiego w Pradze kojarzy się głównie położona na praskim Smichovie willa Bertramka. Tam Mozart spędzał większość swych dni, gdy przyjeżdżał do Pragi. Dom należał do kompozytora Frantiszka Xavera Duszka i jego żony, śpiewaczki Józefiny Duszkovej. To przyjazna atmosfera Bertramki pozwoliła mu w spokoju komponować kolejne dzieła. Tam dokończył Don Giovanniego, m.in. uwerturę i finał, a dla Józefiny napisał trzy arie, w tym wielką czteroczęściową Ah, lo previdi... i Bella mia fiamma, addio. Wkład Mme Duszek w nieśmiertelne dziedzictwo ludzkości wydaje się zatem również niemały Chichot

Cóż, nam pozostaje ucieszyć się "patriotycznie" z silnej słowiańskiej reprezentacji wśród ludzi, którzy obdarzyli Wolfiego za życia miłością i uznaniem, i westchnąć w zamyśleniu nad kupionym przez niego pod koniec życia przewodnikiem podróży bodajże do Petersburga, przez Polskę…
Jak mało brakowało, abyśmy i my dołączyli do krajów, przez które przebiegały trasy jego podróży… Czy Polacy pokochaliby go równie mocno jak Czesi? To możliwe, w końcu z radością przyjęli do siebie Mozarta juniora Uśmiech A np. Józef Elsner, profesor Chopina, organizował jego koncerty w Warszawie:)

« Ostatnia zmiana: Grudzień 02, 2012, 03:45:14 wysłane przez Aleksias » Zapisane
bartus
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 2896


Zobacz profil
« Odpowiedz #1175 : Wrzesień 08, 2012, 17:52:38 »

Uwielbiam fagot. Mozart tez lubial ten instrument.
4:00
http://www.youtube.com/watch?v=Kpa_Xh48UXY&feature=context-vrec


Zapisane
fille007
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 845


Zobacz profil
« Odpowiedz #1176 : Wrzesień 10, 2012, 22:29:18 »

Czy Polacy pokochaliby go równie mocno jak Czesi?

Jeszcze mocniej! Uśmiech
Wyobraźmy sobie, że istnieje np. symfonia Krakowska (bez menueta jak Praska, za to z Finale alla Krakowiak  Mrugnięcie), albo opera (opery? - abbondiamo!  Duży uśmiech) skomponowana dla Opery Narodowej w Warszawie. Aby szczęście było pełne, Rzeczpospolita nie jest wtedy pod zaborami.

A wracając do rzeczywistości: i tak są powody do radości. Mamy przecież polonezy Leopolda, Wolfganga i Franza Xavera. Do łez wzrusza mnie szczególnie Rondeau en Polonaise z sonaty D-dur KV 284, powstałej w Monachium w 1775.

http://www.youtube.com/watch?v=mv05-6hA5OI
Zapisane

Amo la musica sopra tutte le arti
Janusz1228
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 2767



Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #1177 : Wrzesień 11, 2012, 07:21:06 »

Jeszcze mocniej! Uśmiech
Wyobraźmy sobie, że istnieje np. symfonia Krakowska (bez menueta jak Praska, za to z Finale alla Krakowiak  Mrugnięcie),

Kasienko, wzruszyłem sie Twoim wyobrażeniem i chyba mam cichy żal do Najwyzszego, iż w owym czasie nie podszepnął, nie zachecil Amade do napisania właśnie takiej symfonii...  Smutny
 Ale i tak dzięki, chcociaż za śliczny polonez  Uśmiech
Zapisane

Pytasz mnie, jak grał ów pianista? W jego grze było coś ludzkiego: pomylił się...
http://www.youtube.com/watch?v=ZB0qeG_SCZM
Aleksias
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3011


Asia


Zobacz profil
« Odpowiedz #1178 : Wrzesień 13, 2012, 01:37:12 »

Jeszcze mocniej! Uśmiech
Wyobraźmy sobie, że istnieje np. symfonia Krakowska (bez menueta jak Praska, za to z Finale alla Krakowiak  Mrugnięcie), albo opera (opery? - abbondiamo!  Duży uśmiech) skomponowana dla Opery Narodowej w Warszawie. Aby szczęście było pełne, Rzeczpospolita nie jest wtedy pod zaborami.

Naprawdę, Kasiu, cudnie jest to sobie wyobrażać:)) Zresztą mogłaby ta symfonia nawet mieć menuet i trio, z polską melodią ludową zamiast landlera:)) Myślę, że Wolfi potrafiłby uczynić z jakiejś naszej piosenki równe cudo, jakie stwarzał z niemieckich.

A Wolfgang Mozart junior miał wrażliwą, romantyczną duszę i chyba dobrze czuł polskie klimaty Uśmiech Melancholijne trochę, tak jak ten polonaise melancolique...

http://www.youtube.com/watch?v=dnjcu4v789s
Zapisane
Aleksias
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Offline Offline

Wiadomości: 3011


Asia


Zobacz profil
« Odpowiedz #1179 : Wrzesień 13, 2012, 03:03:35 »

Przypada mi w udziale zaszczyt napisania kilku słów o symfonii Es-dur Uśmiech (cóż, w końcu opowiadałam tu także o symfonii koncertującej 364, także w Es:) i również dziele genialnym). O pierwszej z tych trzech, które napisał w niewiarygodnej eksplozji natchnienia w ciągu zaledwie trzech letnich miesięcy (co może wyda nam się jednak nieco bardziej wytłumaczalne, jeśli przyjmiemy hipotezę, że tworząc je myślał o podróży do Londynu Mrugnięcie - tej podróży z Anną, do której nigdy nie doszło). Symfonii, jak powiada Einstein, tajemniczej, w tonacji, która kojarzy się nam z masońskimi klimatami Czarodziejskiego fletu.

Wrażenie to pogłębia wysłuchanie początku symfonii, kiedy słyszymy potrójne potężnie brzmiące akordy, niczym trzykrotne pukanie adepta do bramy świątyni. Po czym drzwi się otwierają i wpada przez nie światło.Uśmiech
Temat pierwszej części zawiera elementy symbolizujące masońskie braterstwo (tzw. ligatury - łączenia). Wtajemniczeni może powiedzą więcej Mrugnięcie.
http://www.youtube.com/watch?v=5FqZgxydYT0

Druga, wolna część jest śpiewna, kontemplacyjna i szlachetna. Zaczyna się spokojnie, potem do smyczków dołącza się orkiest