Cała opera jutro, ale już dziś zyskałam wprowadzenie i przedsmak jutrzejszych wrażeń
Zatem przed nami dzieło wspaniałe, choć niedocenione. Z pewnością nieporównanie bardziej błyszczące walorami muzycznymi niż warstwą słowną. Jednak postaram się aby choć trochę Was nią zainteresować
Ponoć było to naprawdę bardzo kiepskie libretto (autorstwa Giovanniego de Gamerra), które zagrażało klapą przedstawienia, lecz zostało w ostatniej chwili uratowane dzięki przerobieniu go przez Metastasia. Może nie całkiem bez powodzenia (choć umiarkowanego:)), skoro zdecydowano się je jednak wystawić. Choć z pewnością główną rolę w tym, że dziś możemy znów słuchać i oglądać tę operę na scenie, należy przypisać czarowi muzyki, tworzonej w jednym z okresów, kiedy Mozart był w wielkiej formie i sięgał szczytów.
Historia ta musiała jednak czymś kusić kompozytorów, skoro opery pod tym samym tytułem stworzyło ich kilku, między innymi Jan Chrystian Bach
Bohater, Lucio Silla, podobnie jak Mitrydates król Pontu, ma swój rzeczywisty odpowiednik, w osobie Lucjusza Korneliusza Sulli, rzymskiego dowódcę i dyktatora. I podobnie jak tamten, nie jest postacią świetlaną. Można odczytać ślad jego działań w tekście libretta. Oto senator Cecylio skazany przez Sillę, dyktatora Rzymu, na śmierć, ucieka z miasta. Po pewnym czasie jednak wraca i ukrywa się przy pomocy narzeczonej Giuni, Silla także płonie namiętnością do Giuni, choć jest córką jego wroga, Mariusza. Namawia ją do wyjawienia kryjówki ukochanego, ona jednak opiera mu się i odmawia. (widzę tu pewne podobieństwo do Toski:)). Sulla ogłasza zatem, że zamierza ją poślubić... Całość kończy się jednak dobrze, bowiem Cecilio uzyskuje przebaczenie i rękę Giuni.
Cóż, nie jest to zapewne fabuła zbyt porywająca (choć może nie musi, przecież ważniejsze jest piękno, emocjonalność i dramatyczny przekaz muzyki). A jednak w życiu i czasach Sulli nie brakowało dramatyzmu, materiału do stworzenia barwnej fabuły. Szkoda, że Szekspir nie zainteresował się jego życiorysem - może stworzyłby postać na miarę Ryszarda III.
Życie Sulli wypełniały walki i polityczne zmagania. Walczył między innymi przeciwko znanemu nam już dobrze Mitrydatesowi:) I podobnie jak on, miał wiele na sumieniu.
Senator Cecylio mógł być jego przeciwnikiem politycznym. I gdyby rzecz taka naprawdę miała miejsce, zapewne nie uzyskałby przebaczenia (oczywiście ukazanie władcy jako miłosiernego, sprawiedliwego i wspaniałomyślnego suwerena, który na koniec wybacza wszystkim swym wrogom, było naturalnym elementem osiemnastowiecznej konwencji). Jego nazwisko zostałoby wyryte na specjalnej kamiennej tablicy i umieszczone w publicznym miejscu. Teoretycznie oznaczało to jedynie utratę majątku i praw. Jednak za zabójstwo osoby umieszczonej na takiej liście wyznaczano nagrodę pieniężną. Tak wyglądały tak zwane proskrypcje. Cóż, w tamtych czasach z opozycją rozprawiano się dość radykalnie, zatem walcząc o władzę, oponenci mieli nadzwyczaj silną motywację - często walczyli o życie.
Sulla jako pierwszy wprowadził proskrypcje na wielką skalę - w 83 roku p.n.e. padło ich ofiarą ponad 3 tysiące ludzi. W kilkadziesiąt lat później w jego ślady podążył Marek Antoniusz. Jednym z zamordowanych na jego rozkaz, choć za zgodą Oktawiana, umieszczonym na liście z zemsty za pisane przeciwko niemu Filipiki, był Cyceron, miłośnik greckiej filozofii, obrońca wolności. Autor wspaniałych Listów, Mów, a także - nota bene - dzieła De finibus bonorum et majorum: O granicach dobra i zła.
Wracając do Mozartowego Sulli, czyli Silli: wcale nie przeszkadza mi obfitość partii orkiestrowych (biedny Wolfi, znów im za dużo nut
) To co słyszę jest przepiękne:) Z dużą ciekawością czekam na jutrzejsze (och, już dzisiejsze:)) przedstawienie. Oh yes, I am going to have a wonderful evening today