Piękna epokowa rzecz
Wielkei dzięki, że przypomniałaś!
O ile dobrze kojarzę, po raz pierwszy ów utwór Cage wykonał solo nma fortepianie i było to ponad 40 lat temu. Efekty dźwiękowe z sali - towarzyszące nieruchomemu pianiście wywoływały u publiczności na przemian nappady kaszlu, paryzmy smiechu, oklaski... Jednym slowem - ubaw przedni.
Od tego czasu znalazł wielu nasladowców. Sam kiedyś byłem na sali podczas wykonywania utwóru "Sept pour sept" jakiegoś młodego kompozytora, który trwał 7 minut i składał się z siedmiu taktów, z których tylko pierwszy i ostatni zawierał nuty (po siedem), a całą reszte dopełniała cisza, lub jak kto chce - odgłosy z sali podśmiewajacej sie publiczności.
Utworem swoim John Cage zapoczatkował nowy nurt w muzyce zwany aleotoryzmem. W mysl jego założeń - to - artysta na scenie decyduje o kształcie i interpretacji utworu - nie kompozytor. To wykonawca kreuje dzieło wg własnych wizji i oczekiwań. W skrajności może, tak jak Cage - ograniczyć wykonanie do ciszy...
Cisza - to rodzona siostrzyca muzyki. Ale pozbawiona rodzeństwa, czyż nie staje się sierotką?