Jak to się ma w takim razie do "obozów" sowieckich tj gułagów - wprawdzie równie licznych, ale skupiających znacznie mniejszą liczbę więzniów z reguły od kilkuset do kilku tysięcy więzniów..Nigdy nie były one obozami zagłady (choć umieralność w nich też była wysoka),bo celem ich nie była eksterminacja, lecz wykorzystaniu zasobu ludzkiego do pracy. Ponadto po odbyciu wyroku kary (tych którzy rokowali poprawę i wytrzymali) istniała możliwość opuszczenia obozu, zaś w niemieckich "obozach koncentracyjnych" - szansa na odzyskanie wolności była praktycznie równa zeru..
Koziołku-
bardzo chcę się z Tobą nie zgodzić w tym temacie. Być może taka ma wina, że nie umiem podejść do tematu z należytym obiektywizmem, który to powinni posiadać historycy. Skoro historykiem nie jestem i poznaję suche fakty, nasączam się nie obiektywizmem.
Cóż bowiem mi po tym, czy ktoś nazwał i zamierzał ludzi eksterminować, czy też nie zamierzał, a to robił?
Faszyści realizowali okrutny plan, to już powiedziałeś i co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości.Co do działań sowieckich, widzę je zupełnie inaczej.
Sowieckie obozy pracy, gdzie ludzi nie skazywano na śmierć, a jedynie na pracę. To mi dopiero dobroduszność. Kiedy morderczą pracę wykonywali najwyżej kilka miesięcy i ginęli z głodu i wyczerpania. Tylko najwytrzymalsi mogli przetrwać. Bo pracodawcy zapomnieli, że człowiek przy pracy musi jeść... Ci którym udało się wrócić, mało przypominali ludzi, przez wiele jeszcze lat, spali z zawiniątkami z zapleśniałym chlebem pod poduszką.
A barbarzyństwo czerwonych, którzy szli i wyżynali wszystkich w pień do momentu, kiedy się naszymi druzjami nie okrzyknęli? (Polecam "Wspomnienia wojenne Karoliny Lanckorońskiej)
Totalitaryzm sowiecki nie dotykał wszystkich- to też ciekawa teoria...bo zastanawiam się kogo nie dotykał?
Przecież nawet dotykał ludzi z systemu.
Ta sprawa dla mnie nigdy nie pozostanie w swerze statystyk i oby nigdy statystyką się nie stała.